Odszedł towarzysz mojej młodości. Chyba w 1-szej liceum (1963)założyłem zeszyt z jego zdjęciem z onkursu "Złotej Dziesiątki" w Szczecinie. Jego koncert (chyba w grudniu 1964) szutrmowaliśmy
tak, że mój kumpel Kuba złamał sobie rękę. Kiedy Czesław nieudolnie
zapowiedział piosenkę Beatelsów "She loves you", tłumacząc nieprawidłowo nazwę zespołu na "żuki" ("lub coś w tym rodzaju"),
my starzy słuchacze Radia Luxemburg wiedzieliśmy, że ściągnął on do Polski tak błyskawicznie najlepszy numer najlepszego na Zachodzie zespołu. Marynarki pofrunęły do góry...
O Boże, Dzisiaj człowiek siwy i z bagażem życia, a tu odchodzi jego
część....
Ostatni raz widziałem Cześka w latach 90-tych na występie w Kolonii w Niemczech, gdzie i ja spędziłem sporo czasu. Był blady i jakiś "delikatny". Zastanawiałem się, czy nie ma problemów ze zdrowiem. Zapytałem goo
po koncercie, czy nie odwiedził by mnie w domu.(Mieszkałem ok. 30 km
od Kolonii). Uśmiechnął się i zapytał trochę zmęczonym, cichym głosem:
"A gdzie to jest? Bo wie Pan, jestem tu zależny od kolegów.) Potem wpadł
jakiś manager, pogonił wszystkich do pośpiesznego pakowania sprzętu,
a Cześka "zabrał" mi sprzed nosa i tyle go widziałem.
Chciałem mu tak dużo powiedzieć...
Wszystkich, którzy wybierają się na pogrzeb, proszę aby wzięli ze sobą
polskie flagi. Przy całych umiejętnościach artystycznych NIEMENA, zmarł
bowiem wielki POLAK, którego różne grupy i grupki szykanowały, i ośmie-
szały. Niech zobaczą przynajmniej na jego pogrzebie, jak wielkim był
człowiekiem, ile ludzi składa mu hołd. A flagi, polskie flagi niech im uświadomią, że w Polsce na miłość i uznanie może zasłużyć sobie tylko
prawdziwy i wielki POLAK!
Ziggi