Domin189
2021-09-15 05:37:31
Edytowany 1 raz(y), ostatnio 2021-09-15 05:37:31 przez Domin189
Czesław Niemen wielkim artystą był. Nie zamierzam tego podważać, nie zamierzam z tym dyskutować, albowiem w ogóle nie czuję takiej potrzeby; sam przecież b. lubię zdecydowaną większość dyskografii Niemena ("Enigmatic", "Czerwony album", "Niemen Aerolit" itd), a nawet jeśli nie lubię, to na pewno mega szanuję.
No, tylko "Spodchmurykapelusza" jest czymś innym, metafizycznym, ponad galaktycznym świętym graalem psychodelii, wstrząsającym misterium, łącznikiem przeszłości i przyszłości, opus magnum ludzkiej wyobraźni, najciekawszym tripem waszego arcyciekawego życia.
"Spodchmurykapelusza" jest...
Tak naprawdę to nie wiem. Dlatego może ustalmy pewne fakty: mamy do czynienia z ostatnią płytą legendy polskiej muzyki, nagrywaną przez wiele lat. Płytą oczekiwaną, bo wydaną po latach twórczego milczenia. Płytą przyjętą z otwartym ramionami przez krytyków głównego nurtu i fanów, potraktowaną na zasadzie trudnego oraz niezrozumiałego Dzieła Wielkiego Mistrza.
I nie wypada z tym się nie zgodzić. Niemen stworzył wydawnictwo wychodzące poza ramy muzyki, którą znaliśmy w 2001 i którą będziemy znać w 2050. Przypominając sobie dzisiaj "Spodchmurykapelusza" wypisałem wszelkie możliwe skojarzenia czy możliwe inspiracje, aby przynajmniej *spróbować* gdziekolwiek zakwalifikować ten materiał. A zatem:
turbo-folk, ścieżka dźwiękowa do polskiego filmu (może serialu) z lat osiemdziesiątych, dancingi podczas pobytu w sanatorium, barok, Commodore 64, odrzucone prog rockowe demówki zespołu, który w ejtisach przechodził mocny kryzys twórczy i szukał swojej tożsamości starając się nadążyć za synthpopem.
Ale przede wszystkim wyobraźcie sobie, że jesteście na rodzinnym grillu. Mijają godziny, niemal wszyscy są już dobrze podpici, kiedy słyszycie od wujka będącego konkretnie po 40: "chodź, coś ci pokaże". Idziecie na strych (no bo przecież gdzie indziej), wujek zdejmuje zakurzone i pełne pajęczyn pudło. Wujo przed otwarciem mówi: "skoro ty tak mocno jesteś za muzyką, to zobacz to". Z pudła wyjmuje kasety magnetofonowe, które po chwili zamierza włączyć. Po chwili negocjacji z odtwarzaczem ["kurwa, stare gówno, niedawno działało"] wreszcie zaczynamy słyszeć dzieło życia wujka wraz adnotacją: "wtedy nikt mnie nie rozumiał, to była tak trudna muzyka!". W rzeczy samej, cała ta sytuacja jest dla nas trudna, niekomfortowa i chcemy jak najszybciej uciec. Niestety, wujek zaczyna czytać swoje teksty:
"Świat nie jest własnością
niepełnosprawnych
- intelektualnie
niepełnosprawnych
- seksualnie
niepełnosprawnych
- wokalnie
niepełnosprawnych
- skrycie jawnie zabawnie
"Mocne, co nie?"
Zajebiście mocne.
Pomimo tych wszystkich przeciwności uważam, że "Spodchmurykapelusza" warto, a nawet trzeba, posłuchać. Takie nagrania zdarzają się niezwykle rzadko. Dokładniej mówiąc - nigdy.
Z kronikarskiego obowiązku przytoczę kilka komentarzy: