Dziś „paliło się” w trójmiejskiej Ergo Arenie. Ponieważ rynek ogłoszeń zalały darmowe strażackie wejściówki sprzedawane po symbolicznej cenie, skusiłam się na takową, żeby na własne oczy zobaczyć ten program. I muszę przyznać, że nie żałuję, choć przed koncertem musiałam pół godziny słuchać wykładu o zatruciu czadem i oglądać filmiki poglądowe. Rozumiem, że Straż Pożarna była głównym sponsorem, ale gdybym dała za bilet 119 zł, to byłabym bardzo niezadowolona, że w pakiecie razem z koncertem znajduje się obowiązkowe seminarium.
Jeśli chodzi o sam koncert to bardzo podobała mi się jego formuła, tzn. przeplatanie utworów wypowiedziami ludzi, którzy go znali (na telebimach) oraz rozmowami z występującymi artystami, usadowionymi na kanapie wśród publiczności. Były jednak pewne niedociągnięcia, np. po pierwszej telebimowej wypowiedzi Krzysztofa Szewczyka o początkach twórczości Niemena i zakończonej słowami „tak kiedyś śpiewał” - spodziewałam się utworu z pierwszego okresu twórczości, a usłyszałam „Pieśń wojów” w wykonaniu wrocławskiego chóru Spirituals Singers Band. Ostatnią wypowiedź Krzysztofa Materny bez sensu puszczono już po zakończeniu koncertu, kiedy ludzie masowo zaczęli opuszczać salę…
Podobnie jak w koncercie „Total Niemen”, tak i w tym razem najbardziej podobał mi się Janusz Kruciński, który pięknie wykonał „Bema pamięci żałobny rapsod”, „Jednego serca” w duecie z Natalią Sikorą i „Klęcząc przed Tobą” śpiewany też w duecie z Sikorą - tyle, że ona akurat wykonywała utwór „Stoję w oknie”
. Były też inne ciekawe duety, np. Mietka Szcześniaka z Natalią Niemen („Człowiek jam niewdzięczny”) i ten najbardziej wzruszający córki z ojcem, czyli finałowy „Dziwny jest ten świat”. Tym razem wypadło to dużo lepiej niż w zeszłym roku w Opolu, może dlatego, że było więcej Czesława (wykorzystano Dziwny z Opola ’79) i obyło się bez udziwniania tekstu. Niepotrzebnie tylko po tym wykonaniu, kiedy publiczność jeszcze siedziała wzruszona, Paweł Sztompke wywołał do bisu Janusza Radka z „Ciuciubabką” (ten utwór śpiewał już wcześniej, jak również kilka innych). To według mnie było zupełnie niepotrzebne, bo po pierwsze Dziwny był pięknym zwieńczeniem koncertu, a po drugie publiczność wcale nie domagała się bisów.
Tak, to był rzeczywiście "Niemen inaczej", w kompletnie innych aranżacjach, ponoć bardziej współczesnych. Może nie wszystkie mnie przekonywały (najwyraźniej nie jestem zbyt współczesna.
), ale ogólnie było OK.
Były chwile uśmiechu, zwłaszcza przy opowiadanych przez Maternę czy Manna anegdotkach, ale także przy niektórych, pozbawionych zadęcia wykonaniach, były również chwile wzruszeń i to nie tylko wśród publiczności. Natalii Niemen kilka razy ze wzruszenia uwiązł głos, kiedy śpiewała "Moje zapatrzenie", ale rozumiem, że ma do tego utworu szczególny sentyment.
Reżyserem koncertu był Mariusz Kołaczkowski, a realizatorem dźwięku był Tadeusz Trzciński grający kiedyś na harmonijce w zespole Breakout, a od połowy lat 70. zajmujący się reżyserią dźwięku. Czytałam gdzieś, że pierwszą aparaturę do realizacji dźwięku pożyczył od Niemena, którego koncerty także muzycznie oprawiał. Na dzisiejszym koncercie opowiedział na ten temat anegdotkę. Otóż Czesław zawsze przed koncertem pytał się go: „Tadek, czy jest gites?” Po odpowiedzi Trzcińskiego że „gites” Czesław mówił „To więcej mi już tam nie kręć”.
PS
A to mój bilet, jako dowód, że brałam udział w seminarium.
Bilet.JPG