Znajome mi miejsce. Film dobry. Oglądałem z ciekawością.
Gdyby w roku 1970-tym zapytać jakiegoś zbuntowanego fana Niemena czy lubi Annę German,to pewnie w najlepszym razie by się tylko żachnął,o ile nie rzuciłby w kierunku pytającego jakiegoś steku ciężkich wyzwisk.German słuchało bowiem pokolenie rodziców owych ,jak to się w Polsce mawiało,bigbitowców .Pamiętam,że moja mama bardzo lubiła panią Annę.Ja oczywiście ,mówiąc delikatnie,nie specjalnie za nią przepadałem.No,ale czas wiele rzeczy zmienia.Zbuntowani rockmani,na "stare "lata wracają do piosenek ze swojego dzieciństwa,ba sięgają nawet dalej wstecz.Kiedyś taką płytę,ze starymi standardami nagrał Rod Stewart,a teraz również Eric Clapton sięga głęboko wstecz,do tradycji swingujących piosenek amerykańskich i brytyjskich.Taka to jest chyba kolej rzeczy.Ja też osobiście z przyjemnością słucham teraz Annę German.
Do wypowiedzi dzeka pozwolę sobie dodać jeszcze kilka spostrzeżeń. Dla nas, dinozaurów, istniał wówczas tylko rock - lepszy lub gorszy, byle rock. Liczył się rytm, buntowniczy image muzyków i duża moc wzmacniaczy. Każdy inny rodzaj muzyki traktowaliśmy z rezerwą i nieufnością. Masz rację, muzyka Anny German była raczej muzyką naszych rodziców, zresztą nie tylko muzyka Anny German. Dzisiaj jesteśmy o wiele lepiej osłuchani, nasze rozeznanie w nurtach muzycznych jest o wiele bogatsze, a zatem potrafimy obiektywniej i życzliwiej oceniać to, co kiedyś było nie do zaakceptowania, choć wielu wykonawców pokolenia naszych rodziców w dalszym ciągu nie jestem w stanie zaakceptować. Natomiast Anna German warta jest przypomnienia.
Parę miesięcy temu, zanim jeszcze powstał boom na Annę German, poszukiwałem w sklepie muzycznym prezentu dla mojej mamy. Wybrałem płyty Anny German i Elvisa Presley'a
PS Na filmie ( link podany przez Ewę) jest wiele migawek z ulic Wrocławia.