Od kilku dni w Trójce trwa "tydzień zeppelinów".Trzydzieści lat temu tego rodzaju inicjatywa wywolała by pewnie wielki poruszenie,ale czy tak dzieje się teraz?Nagrania.które udało mi się teraz usłyszeć nie wywołały u mnie jakichś wielkiej reakcji,jesli już to raczej garść wspomnień z czasów młodości.To skłoniło mnie do pewnych rozważań na temat kondycji muzyki rockowej.Bogdan w poście "Niemen -człowiek kolorowy"wspominał o beat generation.Oczywiście tego rodzaju termin mozna traktowac dwojako,jako pewien nurt sztuki związany z Kreouacem i Ginsbergiem,ale też i jako /mówiąc ogólnie/ jako termin/i w takiej intencji go uzyłem/ używany dla określenia pokolenia wychowanego na muzyce rockowej.To pokolenie ,mówiąc najprościej ,kontestowało to,co symbolizowały starsze pokolenia,a więc pewien ład moralny,zachowanie konwenansów itd.Również w sferze czysto muzycznej nastąpiła ta kontestacja . Dotyczyło to także sposobu ubierania się i w ogóle tzw sposobu bycia.Mam jednak wrażenie,że muzycy rockowi stając w opozycji do starszego pokolenia" wymyslili "pewien schemat/a może wpadli po prostu w swego rodzaju pułapkę/,który stał się jakby kolejnym stereotypem.Widziałem niedawno na jakiejs niemieckiej stacji fragmenty koncertu sprzed lat zespołu Led Zeppelin,gdzie to R.Plant niczym współczesny bożek,rockowy amor",z odkrytym torsem śpiewa swoje piosenki.Tego rodzaju obrazek stał się być może tym z czym walczą teraz kolejne pokolenia młodych ludzi,dla których Zeppelini to muzyka ich rodziców ,a może już nawet dziadków.Jeszcze jedna uwaga.Wiele zespołów rockowych kontestując zachodni burżuazyjny świat "puszczało oko"do partii lewicowych a nawet komunistycznych.Kiedyś samego J.Lennona o to wręcz posądzano.Słyszałem przed laty jak L.Tyrmand z irytacją mówił o tego rodzaju postawach młodych ludzi z zachodu.Sam,jako człowiek przybyły za muru wschodniego wiedział jak naprawdę wygląda ta "lewicowość",choćby spod znaku Che Guevary ,o jakiej marzą zbuntowane zachodnie gwiazdy rocka.Abstrahując już od tych spraw pozamuzycznych,a skupiajac się na samej muzyce to oczywiście muzyka rockowa miała swoich mistrzów,czeladników,ale w większości miała pewnie grono uczniów ,którzy idąc w ślad za swoimi idolami brali do rąk swoje gitary.Nie bez kozery ktoś powiedział kiedyś,że muzyka rockowa to była swego rodzaju muzyka ludowa tworzona głownie przez młodych ludzi w małych i wielkich miastach bogatego zachodu/gdzie się narodził/,ale też i po naszej stronie "muru".W latach 90-tych rolę te przejął od rocka,jak się zdaje,rap i hip-hop,a rock staje się ,w sporej większości muzyką 40 i 50-latków ,dla których ta muzyka to po prostu muzyka młodości.