Dzięki za dobre słowo:). Owszem, staram się coś konkretnego pisać na forach...
Masz rację. Zapanowała jakaś taka tendencja, moda? na użalanie się nad Cz. Niemenem i chyba nawet lekko kiedyś dałem się jej ponieść jak to czytałem, ale na szczęście chyba wtedy nic takiego nie napisałem:DDDDD:)))
A co do LP. Nurt to kto wie, czy nie najlepszym wyjściem skonfrontowanie obu wydań tzn. Yesterday (2002) z materiałem z longplaya z wersją wydaną przez Digiton (1994) zawierającą te same utwory w wersjach radiowych i w tej samej kolejności, co na LP. (plus wyżej omawiane bonusy). Ja znam z tej drugiej, czyli digitonki (nie mam jej ale niedługo chyba będę miał) wersji tylko utwory: "Holograficzne widmo" (tutaj z tekstem), "Pisze kredą na Asfalcie" (jest na youtube-
http://www.youtube.com/user/koytro#p/se ... jNee925ebI) i "Syn strachu" (być może coś jeszcze kiedyś słyszałem) i wg. mnie wszystko jest ok. Zespół gra jeszcze mocniej, ostrzej (surowiej), chyba precyzyjniej (tu piję do Ciebie Maćku;):P) z biglem i chyba nagrywano na setkę, bo słychać jak grają razem (Włodek Krakus, który był uczestnikiem i sesji nagraniowej LP. Nurt (grał na flecie prostym w "Morzu Ognia" i "Parterze na klaustrofobię") i zdjęciowej (jest na okładce płyty) mówił mi o tym nagraniu, że np. Sroka dogrywał partię bębnów i jechał do domu, więc możliwe, że nagrywali to ścieżkami, kto wie, czy nie w pospiechu (wiadomo jak traktowano kapele rockowe- znamienny przykład choćby Budki Suflera i ich debiutanckiego "Cienia Wielkiej Góry') i nie byli wszyscy razem w studiu. Tu i tu inny koloryt brzmieniowy ale mnie tam się podoba.
Twoje pisanie o fonograficznych bolączkach, zgadzam się, wszystko prawda. Tylko co do płyt SBB z kolorowej serii przede wszystkim to chciałbym dodać, że jest wiadomo, że dużo improwizował i każdy utwór był inny a i materiał jest dosyć zróżnicowany a okładki z miastami to też jednak coś innego, niż się na co dzień spotyka, co innego to np. płyty z Antologii "Budaj Ifjusagi Park" i "Getynga Alte Zigelei", obie z jesieni 1977r. gdzie można powiedzieć, że utwory są prawie identyczne a koncerty nie oddalone od siebie za bardzo czasowo.
Jeśli chodzi o EPMR 1959 - 73 " Rock Serwisu to wiem od M. Glosy, że podobno autor książki Zając ma dużo nowych wątków i sprostowań na drugie wydanie tylko, że ciągle jest grobowa cisza w tym temacie. Szkoda.
Ja na szczęście na red. Weissa, Skaradzińskiego i Gnoińskiego się nie powołuję (bo ich pobieżne, czasem chaotyczne pisanie mnie nie zadowala:D:))) ) tylko drążę głębiej, pytam muzyków itp.
a i tak wszystko i tak zaczęło się od namiętnego słuchania płyt, więc mam o co pytać:P
...
A jeszcze co do panów redaktorów Weissa, Gaszyńskiego, czy też Michalskiego to także słyszałem wiele niepochlebnych recenzji o ich pracy ale zbytnio w to nie wnikałem. Słyszałem, ze Gaszyński w pisanej przez siebie książce ma zamiar dzielić warszawskie zespoły młodzieżowe lat 60 na pierwszą i drugą ligę (może i na 50 i innych lig, kto Go tam wie:D:))) ), czyli chce przypinać łatki poszczególnych kategorii, co jest raczej mocno dyskusyjne i może prowadzić do pewnych wewnętrznych sporów (już prowadziło w naszej zamkniętej grupie na FB). Ciekawe, czy ta pogłoska się sprawdzi?
Piszesz "Od lat głowię się nad legendą pewnych artystów: R&R, Nurt, Stress, Zdrój Jana czy Krzysztof Klenczon ( tu mnie zabiją
) i nie bardzo mogę jej zrozumieć. Niestety słuchając dziś ( myślę, że wtedy słuchało się ich muzyki inaczej. Było to coś nowego niż to co pojawiało się w radiu, coś co intrygowało i takim pozostało w pamięci zacierając ślady nieporadności )"
Ja podejrzewam, że to się wszystko u nich zaczęło od tzw., że tak powiem "zabawy w rock n rolla" i spontanicznych z początku domorosło -klubowych eksperymentów z muzyką. Chcieli i uczyli się grać (często też od swoich kolegów muzyków), mieli pasję i radość w odkrywaniu czegoś nowego, innego, niż ta cała szarzyzna dookoła, chcieli działać, no i się zaczęło. Pierwsze spotkania, próby komponowania repertuaru i muzyczne, pierwsze koncerty dla "swoich", pierwsze wygrane konkursy itd.
Krzysztof Klenczon zaczął AWF, zainteresował się muzyką, poczuł to, chciał coś przekazać, pokazać no i działał (a to jakiś przegląd piosenki a to pisanie coraz więcej własnego repertuaru itd.). Zdrój Jana to przecież ówcześni studenci ASP i nie tylko, którzy tworzyli coś swojego i wypracowali własną formułę rockowego spektaklu i kabaretu rockowego, że tak powiem ale zaczynali "chałupniczo" jak gdzieś wyczytałem. Podobno nie nagrali płyty, bo ówczesna sesja radiowa z 1970 nie spełniała ich oczekiwań, czy wizji. Brzmi jak totalna bzdura ale kto wie? Tak podaje wikipedia. Słyszałem, czy też czytałem kiedyś na jakimś forum, że muzycy Zdroju Jana (być może też ludzie z ich otoczenia) posiadają swoje nagrania z lat 60/70 ale podobno z obawy przed kompromitacją obawiali się je wydać. Brzmi to także jak pogłoska ale?...
Ważne, że jednak wydali tę płytę w końcu... A historię The Velvet Underground, The Stooges czy Zappy rozumiesz? Podejrzewam, że tam także zaczynano podobnie tylko, że taki R&R, czy Nurt raczej był sprawniejszy bez dwóch zdań (niebo a ziemia), bo tamci prawie nie umieli grać i przeszli do legendy (jak później cała masa licznych grup punkowych uważających ich za praojców).
Jacek Baran mówi o powstaniu Romualda & Romana: "Zespół powstał bardzo spontanicznie kiedy wszyscy studiowaliśmy, uczyliśmy się, graliśmy po studniówkach w nieokreślonym składzie i pewnego dnia doszliśmy do wniosku, że trzeba ten skład jakoś nazwać. W 1968 r. graliśmy bodajże w technikum chemicznym na studniówce. Po kilku piwach zatwierdziliśmy Romuald i Roman, ponieważ na gitarach grali Romuald Piasecki i Roman Runowicz. Staszek Lose był naszym takim menedżerem, drugim - bardziej typowym - był Tomek Tłuczkiewicz" (
http://www.magazyngitarzysta.pl/ludzie/ ... baran.html), Nurt pewnie podobnie powstał. Działał przecież przy Politechnice. O Stressie dużo nie wiem od tej strony. Wszyscy Ci ludzie czuli potrzebę tworzenia i każdy coś robił. Znamienne, że niektóre z tych zespołów wywodziło się z ruchu studenckiego. Ileś lat temu słyszałem jakiś reportaż (pewnie nie do wyrwania) z którymś z muzyków Nurtu i sam przyznał, że byli jeszcze wtedy zespołem pół-amatorskim, czy amatorskim, już nie pamiętam.
Ale nawiązując do Twojej wypowiedzi o tym czymś nowym, świeżym i innym niż prezentowano wtedy w mediach to pamiętam, że powiedział też o tym,że z roku na rok grali bardzo dużo koncertów (zdaje się, że wymienił ile do 1974 ich zagrali), że było spore zainteresowania ich muzyką. Jak to się miało do wkroczenia na ówczesny rynek muzyczny to też możemy gdybać i dywagować pięć lat;):D:))). Co do Testu (Klan chyba podobnie) to Ci muzycy (różne składy) byli profesjonalistami już dużo wcześniej. Mieli już wtedy ogromne doświadczenie, bo zjedli zęby w innych profesjonalnych, często dość znanych zespołach dla porównania mógłbyś też posłuchać Test - Z Archiwum Polskiego Radia - mozna stwierdzić, że bywało różnie, choćby z jakością kompozycji) a z tego, co pisał chyba Kosiński to i tak Darek Kozakiewicz ich przyuczał w temacie, co i jak ma być zagrane, więc nic dziwnego, że profesjonal pełną gębą a muzycy wyżej wymienionych przeze mnie grup musieli z pewnymi rzeczami dawać sobie radę sami. Myślę, że na zachodzie z niektórymi grupami (jak nie z ich dużą ilością) mogło być podobnie. Nie wnikałem nigdy ale ciekawe czy np. wokal Grace Slick i kompozycje Kantnera (czy tam kogo jeszcze?) to nie było tak naprawdę to, co ten zespół naprawdę trzymało... Ale dam już pokój temu:DDDDD:)))...
W temacie "odrodzenia "polskiej muzyki lat 60 i 70" jest wiele zaniedbań i o tym już było, wiemy, bądź przypuszczamy dlaczego tak jest. Jednak mimo wszystko mnie to cieszy, że jeszcze ktoś się tym zajmuje. Może nie są z tego potem duże owoce do zebrania ale coś tam dłubiemy dla kogoś, bo przecież nie tylko dla własnej satysfakcji. Jak widać, od zawsze na media nie ma co liczyć i z resztą nie tylko w tej dziedzinie.
Tak mnie teraz naszło, że to jest chyba tak jak z działalnością omawianych rodzimych zespołów rockowych z lat 70. Wszystko jest było przeciwko nim a jednak robiły swoje. Zamierzam dalej oświecać "nieoświeconych";), czemu nie? Człowiek w życiu zajmuje się wieloma błahymi rzeczami to dlaczego by nie robić czegoś wartościowego?
Byle by tylko niektórzy "redaktorzy" nie psuli nam roboty;):P I tym optymistycznym akcentem kończę ten wątek;):).
A co do Twojej nowiny z obozu Budki to w sumie kiedyś o tym marzyłem:), żeby usłyszeć coś więcej z pierwszych dwóch płyt Budki po latach na żywo (nagrania radiowe też, co po części znalazło odzwierciedlenie na płycie "Było",której jakoś nie słuchałem a oczywiście sięgałem po te stare:P) a nie tylko w kółko kilka tych samych, oklepanych numerów.
Piękna idea i przypomnienie sobie o starych, zagorzałych fanach ich muzyki z lat 70 tylko Dziuńki się nie da wskrzesić (
http://www.facebook.com/pages/Andrzej-Z ... 784?ref=ts) nie mówiąc już o tamtej atmosferze, melodyce i energii do grania tych zakręconych łamańców:))), bo tak jak On grał na gitarze to wg. moich subiektywnych odczuć nie grał nikt (dlatego współczuję temu młodemu, choć pewnie jest dobry- nie jestem na bieżąco, co tam u nich się dzieje), chociaż jest podobno pewne muzyczne pokrewieństwo z Kossoffem z Free ale aż tak daleko to nie wnikałem:P:))). Mimo wszystko ciekawe jak im to wyjdzie:)
Tutaj wywiady R. Lipką i A. Sikorskim do posłuchania:
http://moje.radio.lublin.pl/budka-sufle ... atach.html