Chciałem podzielić się moimi refleksjami na temat roli snobizmu w odbiorze muzyki,ale też i sztuki.Ja wychowałem się na muzyce rockowej i przez długie lata byłem tej muzyki goracy orędownikiem i fanem.Właściwie wykonawców dzieliłem z grubsza na tych rockowych,a przynajmniej na tych ,którzy wywodzą się z tzw .rockowego pnia/np Leonard Cohen nie gra rocka,a jednak ma miejsce w rockowych encyklpediach/jak i na tych nierockowych.Oczywiście na tych pierwszych patrzyłem z conajmniej życzliowścią, a na tych drugich jeśli nie z drwiną to przynajmniej z niechecią.Oczywiscie z biegiem lat moje gusta ewuluowały bo w końcu zmieniałem się ja ,zmieniały się czasy itd.Teraz stało się wręcz odwrotnie.Otoż z coraz większą podejrzliwością patrzę na większość rzeczy rockowych,/ale nie na wszystkie/,a coraz łaskawiej patrzę np.na jazz czy tzw piosenkę autorską czy literacką.Z sympatią odnosze sie równiez do pewnej części muzyki klasycznej,która w tym "zabieganym"świecie, daje cazsem po prostu odrobine wytchnienia.Sam rock wydaje mi się teraz w swojej dużej większości dość pretensjonalny.Nie "zamykam"za to teraz z góry uszu na nic co płynie z głośników mojego radia,niezależnie od tego co by to było.Kiedyś,gdy byłem zaprzysięgłym fanem np Doorsó wnie przyznałbym sie pewnie nawet przed sobą,a co mówic przed kumplami ze np podoba mi sie piosenka S.Przybylskiej "Pamietasz była Jesien"./to przecież byłby straszny obciach/Podobnie nie przyznałbym sie pewnie,ze całkiem sympatycznie wykonuje piosenkę "Ta ostatnia niedziela"P.Froczewski.To w koncu piosenki nie z mojego pokolenia,a więc jakżeż mogą mi sie one podobac?Kiedys W.Gombrowicz w swoim "Dzienniku"obnażył siłę i destrukcyjną rolę snobizmu ,podajac przykład obrazu zwyczajnego malarza,który dla niepoznaki podpiszemy nazwiskiem Picassa.Pewnie spora część znawców wpadnie wtedy w zachwyt ,bo to przecież namalował Picasso.Podobnie złośliwą uwagę napisał o bywalcach filharmoni,ktora w pewnej części składa się z kulturalnych ludzi łaknących kontaktu z wyższą sztuką.Pewnie taki snobizm bywa tez pożyteczny,niemniej przynosi też i takie zjawiska.Tak w ogole to przecież odbiór muzyki przez słuchaczy jest skrajnie subiektywny i wszelkie pisanie typu,ze "ten wykonawca jest napewno najlepszy"jest dość ryzykowne.To co nam sie podoba to przecież zależy od tak wielu czyników,od tego czym nasiąkaliśmy przez młode lata,od srodowiska,wrażliwości,nawet od pewnych wspomnień i przeżyć sprzed lat.Ja ,ze swej strony,moge napisać,iz teraz juz przestałem dzielić muzyke na rockową i nierockową,na ambitną czy nieambitną,nawet nie staram się nie dzielić na dobrą lub złą,bo to też jest względne.Raczej słucham tego co mi sie po prostu w danej chwili podoba.