Wiele osób pytało mnie o historię dedykacji Niemenowi utworu " Mateusz IV " na LP Skaldów " Od wschodu do zachodu słońca " ( 1970 ). Pozwalam sobie więc przytoczyć fragment wywiadu z Andrzejem Zielińskim.
A.Z.:...A wracając do płyty, fakty są dość smutne, co widzimy na przykładzie Niemena, który dopiero musiał odejść z tego świata, żeby wydano wszystkie jego płyty i zaczęto „puszczać” nagrania.
Niemen nie zdążył zaśpiewać Twojej piosenki Nie widzę Ciebie w swych marzeniach
A. Z.: Nie zdążył, chociaż go o to prosiłem. Chciałem, żeby to właśnie on zaśpiewał, ale Czesiek śpiewał tylko poezję, którą akceptował, albo śpiewał tylko swoje utwory. W początkowym okresie śpiewał oczywiście wszystko, bo przecież te wszystkie wielkie przeboje to nie jego piosenki – Wspomnienie to jest Marek Sart, Pod Papugami to jest Mateusz Święcicki. Komponowali więc dla niego różni ludzie, słowa pisali też różni autorzy. Czesiek śpiewał przecież utwory popowe, ale później, w okresie kiedy ja pisałem, on już był na etapie śpiewania wyłącznie – powiedzmy – proroczej poezji i miał inne ambicje; „robienia” muzyki bardziej elektronicznej niż mieszczącej się w kategoriach popowych. Trochę ze szkodą dla polskiej kultury, bo jego głos nie został wykorzystany. Mając taką potencję, mógł zaśpiewać jeszcze wiele pięknych utworów typu Wspomnienie, Dziwny jest ten świat. Ale nie można mieć do niego o to pretensji. Bardzo dobrze zaśpiewał tę piosenkę Staszek Wenglorz – chwała mu za to. Dzięki temu jego „akcje” poszły w górę. Przez cztery lata miał wielki przebój i teraz spokojnie sobie żyje w Niemczech.
Inny utwór, Mateusz IV, Skaldowie zadedykowali Niemenowi w 1970 roku.
A. Z.: Tak, i powtórzyłem go publiczności w Carnegie Hall, wykonując ten utwór na żywo i przypominając wszystkim, że był on przeze mnie dedykowany właśnie Czesławowi Niemenowi: z wielu względów; przede wszystkim dlatego, że był to nietypowy utwór. To nie była piosenka, to był jakiś obrazek, z wykorzystaniem organów Hammonda, które Czesiek Niemen też wtedy używał. Poza tym, sama postać – nakreślona przez Moczulskiego – Mateusza IV, króla zwierząt, człowieka nierealnego i ta jego filozofia życiowa, tak pasująca do postaci Niemena, że nie sposób było nie zadedykować jej właśnie jemu. Tym bardziej że był to mój ulubiony wykonawca, którego najwyżej ceniłem w Polsce i cenię do tej pory. Dziś też uważam, że nie było i nie ma lepszego wokalisty.
A.Z.:...A wracając do płyty, fakty są dość smutne, co widzimy na przykładzie Niemena, który dopiero musiał odejść z tego świata, żeby wydano wszystkie jego płyty i zaczęto „puszczać” nagrania.
Niemen nie zdążył zaśpiewać Twojej piosenki Nie widzę Ciebie w swych marzeniach
A. Z.: Nie zdążył, chociaż go o to prosiłem. Chciałem, żeby to właśnie on zaśpiewał, ale Czesiek śpiewał tylko poezję, którą akceptował, albo śpiewał tylko swoje utwory. W początkowym okresie śpiewał oczywiście wszystko, bo przecież te wszystkie wielkie przeboje to nie jego piosenki – Wspomnienie to jest Marek Sart, Pod Papugami to jest Mateusz Święcicki. Komponowali więc dla niego różni ludzie, słowa pisali też różni autorzy. Czesiek śpiewał przecież utwory popowe, ale później, w okresie kiedy ja pisałem, on już był na etapie śpiewania wyłącznie – powiedzmy – proroczej poezji i miał inne ambicje; „robienia” muzyki bardziej elektronicznej niż mieszczącej się w kategoriach popowych. Trochę ze szkodą dla polskiej kultury, bo jego głos nie został wykorzystany. Mając taką potencję, mógł zaśpiewać jeszcze wiele pięknych utworów typu Wspomnienie, Dziwny jest ten świat. Ale nie można mieć do niego o to pretensji. Bardzo dobrze zaśpiewał tę piosenkę Staszek Wenglorz – chwała mu za to. Dzięki temu jego „akcje” poszły w górę. Przez cztery lata miał wielki przebój i teraz spokojnie sobie żyje w Niemczech.
Inny utwór, Mateusz IV, Skaldowie zadedykowali Niemenowi w 1970 roku.
A. Z.: Tak, i powtórzyłem go publiczności w Carnegie Hall, wykonując ten utwór na żywo i przypominając wszystkim, że był on przeze mnie dedykowany właśnie Czesławowi Niemenowi: z wielu względów; przede wszystkim dlatego, że był to nietypowy utwór. To nie była piosenka, to był jakiś obrazek, z wykorzystaniem organów Hammonda, które Czesiek Niemen też wtedy używał. Poza tym, sama postać – nakreślona przez Moczulskiego – Mateusza IV, króla zwierząt, człowieka nierealnego i ta jego filozofia życiowa, tak pasująca do postaci Niemena, że nie sposób było nie zadedykować jej właśnie jemu. Tym bardziej że był to mój ulubiony wykonawca, którego najwyżej ceniłem w Polsce i cenię do tej pory. Dziś też uważam, że nie było i nie ma lepszego wokalisty.