Zważ, Markovitzu, że nie przebiłem Urbaniaka osinowym kołkiem, lecz wskazałem (prawda, że mało elegancko) na „fusionpapkę”, w której jednakowoż mieniły się perełki. A na większości z wyliczonych przez Ciebie płyt znajdują się wszakże rzeczone, dźwiękowe klejnoty. Nie twierdzę, że Urbaniak z okresu „europejskiego” jest cacy, zaś zamerykanizowany jest fe.
Znakomicie rozumiem decyzję pana Michała o podjęciu walki ojczyźnie jazzu. Kontrakt z CBS, chęć zaistnienia na rynku amerykańskim, pomysł na zainteresowanie tamtejszych słuchaczy słowiańskim folklorem zrobiły swoje. Odnoszę jednak wrażenie, że nagrania jego grupy z Adamem Makowiczem, Wojciechem Karolakiem i Urszulą Dudziak miały w treści muzycznej o wiele więcej energetycznego napięcia, twórczych poszukiwań i nieprzewidywalności od późniejszych nagrań - sterylnych i przykrojonych do komercyjnych wymagań tamtejszego rynku. W efekcie wielkiej kariery pan Michał nie zrobił, a elementy naszego folkloru brzmią na tych płytach dość "cepeliowsko". Owszem, nobilituje go zagranie solówki w jednym z utworów płyty „Tutu” Milesa Davisa, ale na tym ta kooperacja, niestety, zakończyła się. To nie oznacza, że nie szanuję Urbaniaka. Przeciwnie uznaję go za jednego z najwybitniejszych polskich muzyków. Szczególnie lubię i cenię jego twórczość wybiegającą poza ramy fusion: tj. granie akustyczne, w klasycznych składach.
Pamiętam, lecz tylko z relacji telewizyjnych, kooperację Urbaniaka, Niemena i Karolaka. Żałuję, że to kolejny, powszechnie niedostępny materiał. Dźwiękowe owoce ich spotkania smakowały dość słodko. Czytałem ciepłe i niekoniunkturalne wypowiedzi Karolaka i Urbaniaka podziwiających umiejętności i muzyczną wyobraźnię Czesława – instrumentalisty. Niemniej każdy z nich był muzykiem z innej bajki: najlepszy dowód, że to wspólne ich muzykowanie było efemeryczne. Nie dało trwałych wartości czyli płyty lub długofalowych projektów – ot, rodzaj interesującego, nietypowego (bo przygotowanego i przećwiczonego) jamu.
Michał Urbaniak pojawił się ostatnio z projektem Urbanator III (Marku, czy znasz tę płytę?). Brzmi miejscami interesująco, przesiąknięta jest hip – hopem, ale zawiera też coś, czego nie polubię: toporną, pozbawioną wdzięku i przejmującej głębi pierwowzoru wersję komedowskiej „Kattorny”.
PS. Miałem ongiś przyjemność rozmowy z Wojciechem Karolakiem (a przepyszny to gawędziarz). Okazało się, że „Podróż na południe” realizowano w koszmarnych warunkach. W czasie grania tytułowej, kilkunastominutowej „Podróży” Karolak, Bartkowski i Urbaniak kompletnie nie słyszeli się: mamy więc osobliwość płytową – może jedyną w dziejach – muzykę stuprocentowo intuicyjną! Nikt nic nie wiedział, nikt nikogo nie słyszał, a efekt … brzmi nader ciekawie.
-
wspomnialem atme jakby mimochodem - bo jak widac nie cieszy sie popularnoscia
muzyka - z racji czasu powstania - jest nieco pokrewna do aerolitu
oprocz tego posiada wiekszosc atrubutow dmuchajacych geniusz nae tamtych czasow -
- polskosc - w muzyce - tu takze w tytule - dla niewtajemniczonych atma to zakopianska willa szymanowskiego - autora np pieknych mitow na skrzypce z fortepianem
- przemawianie jezykiem czysto muzycznym - bez podpierania sie klasyka polskiej poezji
- nowatorstwo a moze i wyprzedzanie czasu - jezeli uwzglednic polska rzeczywistosc tamtych lat
- improwizacje laczenie gatunkow wspolczesne instrumentarium
- kontrakt z cbs
ale oczywiscie byl to muzyk jazzowy wiec nikt sie nie dziwi - i nie podziwia - nie byl geniuszem...
i kariery nie zrobil - dziesiatki plyt w najprzerozniejszych skladach - hancock elvin jones benson quincy pastorius brecker grappelli
no ale czym to jest w porownaniu z genialna zaloga amerykanskiego rapsodu -
oddalem glos na zawsze na czasie - w pozytywnym znaczeniu - wspoltworzy muzyke jazzowa swoich czasow
a plyty lubie raczej te wczesne - 60/70 - bo general midi postarzalo sie b predko - podobalo mi sie w 80 ale teraz to juz nie brzmi
Ufff .... zanudzimy swoimi polemikami z Gasketem większość forumowiczów. Ale ad rem:
1) "Atma" nieco pokrewna do aerolitu??? Czyżbym miał inne płyty, opatrzone tymi tytułami??? Gdzie te zbieżności: ja nie słyszę ich w klimacie i dźwiękowym scenariuszu obu płyt. Pokrewieństwo "Kamyka" z "Butterfly", "New York Batsa" z "Pilegrzymem", czy "Czterech ścian świata" z "Mazurka" jest dla mnie wątpliwe.
2) Zarzucasz mi, że czynię z Niemena nowatora, a czynisz nowatorem Urbaniaka: czy dlatego, że grał na niezbyt popularnych w jazzie zelekrtyfikowanych skrzypcach, czy też z powodu wokaliz, by echoplex, Uli (nota bene Flora Purim też podobnie operowala głosem i to raczej wcześniej).
3) Nie znam wszystkich postów na tym forum, ale przybliż mi kto uznawał "załogę amerykanskiego rapsodu" za genialną??? Przecież tak nie było ... ta załoga była przeciętna, a "Rapsod" nagrany z Enigmatic jest stukrotnie ciekawszy od tej wersji.
Żałuję, że koncert panów Urbaniaka,Karolaka i Niemena widziałem wyłącznie w telewizji, a to znienawidzony przeze mnie środek do odbioru muzyki. Gdybym miał choć taśmę z zapisem fonii, to chętnie bym coś naskrobał.
Co do sprawy nowego postu: w marginalnym zakresie dotknie "M.Rh.", a znajdzie się w wątku bezskutecznie zainaugurowanym ongiś przez Gasketa.
Gdyby ktoś to wydał to ja też bym wydał (parę złotych) żeby to mieć w dobrej jakości i ładnej edycji (np. wzbogacone wywiadami z muzykami).
Mnie się podoba wspólny Recital Urbaniaka z Sendeckim z 1983 roku wydany zresztą na winylu przez Tonpress (SX-T 98).
Tylko dwa instrumenty - skrzypce i piano, ale tyle w tym muzyki ...