Post Stan.i.slawa.N.AE. zdaje się sugerować, że kultura masowa jest okrutnym zjawiskiem ostatnich lat, nasłanym na ludzkość niczym plagi egipskie. Autor uwzględnia tu i przedsionki sztuki (a cóż to takiego?), odbiorniki, sale imprez dla gawiedzi, a nawet stadiony i lodowiska! Ho, ho ... chłodem powiało ...
Szanowny Kolego, specjaliści lokują genezę kultury masowej na okres rewolucji przemysłowej, ktora dała ludzkości m. in. maszynę drukarską umożliwiająca druk gazet, natomiast za katalizator powodujący eksplozję zjawiska i znaczenia tejże kultury uważają pojawienie się radia i telewizji. Zamierzchłe to zatem czasy, w których i wireq, i Stan.i.slaw.N.AE. i nasi koledzy - forumowicze jeszcze nie zagrażali planecie Ziemi (Niemen dość konsekwetnie po 1980 roku uznawał nas Ziemian, za nieudany wytwór, który doprowadzi glob do katastrofy).
Kultura masowa, zwana też popularną, nie zawsze jest "fe". Wszak Czesław Niemen tkwił w tej nienawistnej dla Stan.i.slawa.N.AE. "kulturze" od początku lat 60., będąc jej sztandarowym polskim przedstawicielem. Zawężając refleksje wyłącznie do muzyki popularnej chcę zadać Ci pytanie, Drogi Kolego: czy mam rozumieć, że n.p. twórczość The Beatles, Jimi Hendriksa, Pink Floyd, King Crimson, Yes, Louisa Armstronga, Milesa Davisa, Duke Ellingtona, Weather Report, Santany, SBB i wielu innych tu niewymienionych to "wulgarna,jak prymitywna i zdezelowana masowa wersja prawdziwej sztuki"? Piszesz to poważnie?
Wpisałeś tu Stan.i.slawie.N.AE szereg innych dziwnych (dla mnie) myśli.
Wskakują na scenę różnej maści chłoptysie i egzaltowane dziewuszki,a także kilku starszych playboyów-businessmanów-wypisując po gazetach straszliwe banialuki
Kto w końcu skacze po tej scenie? Chłoptysie i dziewuszki - zgoda: ten obraz jeszcze przyswajam, ale "starsi playboye-bussinesmani wypisując po gazetach straszliwie banialuki" też straszą na scenach? A co nam prezentują? Cygara i długopisy? Stringi lub skarpetki o przepisowej długości? Karty kredytowe? A może śpiewają coś, skoro wskoczyli na scenę? Przyznam, że ta stanisławowa ilustracja przekracza poziom mojej percepcji (spaczonej, przyznam bez bicia, tą wstrętną kulturą masową).
Piszesz Stan.i.slawie.N.AE. z nieukrywaną pogardą o motłochu i zgrzytasz zębami na myśl o masowości. Masz do tego prawo - to wolny kraj i niezależne forum, które zamieści dzięki aż nadto tolerancyjnemu Adminowi - Darkowi każdą bzdurę. Sprawa nie jest jednak pozornie tak prosta. Niewielu rodzi się ludzi Twojego pokroju, którzy od maleńkości nienawidzą kultury popularnej i bywają wyłącznie w świątyniach najwznioślejszej sztuki. Przychodzi mi w tym momencie na myśl autentyczna historia zasłyszana w jakimś paskudnym odbiorniku. Pewna polska piosenkarka wyjawiła w wywiadzie, że w jej gnieździe rodzinnym nie do pomyślenia było, aby domownicy przy obiedzie rozmawiali o błahostkach. Konsumując debatowano wyłącznie o klasykach, filozofii, sztukach pięknych i poezji. I jak sądzisz, Staszku, czy pani artystka, wychowana w tym świecie najwyższych wartości kulturalnych (skądinąd wzbudzającym mój złośliwy uśmieszek) wyśpiewywała na estradzie treści adekwatne do rodzinnych tradycji? Otóż nie. Wykonywała kiczowate i prymitywne pioseneczki dla owego - jak piszesz - motłochu, a "motłoch" kochał ją nabywając płyty i bilety na koncerty.
A nie zauważyłeś, Drogi Kolego, że część tego "motłochu", obcująca z kulturą masową, stopniowo przenosi swoje zainteresowania w inne sfery krainy kultury? Część tej populacji sięga po płyty z muzyką poważną lub jazzem. Zaczyna interesować się teatrem, literaturą, grafiką, rzeźbą, malarstwem. Owszem, niektórzy nigdy nie przekroczą tych granic, ale na to nie ma recepty. Poza tym - skoro jesteś tak zajadłym wrogiem tejże masowości - apelujesz o to, by każdy stał się odbiorcą tych kulturalnych owoców z najwyższej półki. Zastanowiłeś się, co spowodowałoby wcielenie tego nierealnego pomysłu w życie? Moim zdaniem mielibyśmy do czynienia z nową masowością. Masowością a rebours. O to Ci chodzi?
Na scenie trwa walka pomiędzy dwoma atagonistycznymi grupami muzycznymi:zabawowymi "ludystami",odnajdującymi w skromnych formach wyrażeniowych radość muzykowania ,oraz ARTYSTAMI ,smakoszami dzwięku subtelnego,wyznawcami współbrzmień wyrafinowanych. Oto pomiędzy zwalczającymi się grupami pojawia się NIEMEN ,główna postać .Próbuje On nawiązać kontakt i z jedną ,i z drugą stroną barykady.Niestety ,nie potrafi znależć porozumienia,pozostaje sam.Chcąc jednak wypełnić powstałą pustkę ,stara się wyczarować własny świat dzwięków i symboli muzycznych.
Jakiż ten muzyczny świat jest prosty. Niemen trafnie przekazywał, że świat jest dziwny, ale nie wpadł na to, że jest aż tak prymitywny. Ot, mamy "ludystów", a po drugiej stronie "artystów". Rzucamy im piłkę i niech kopią się po łydkach. Sędzią będzie Niemen używający zamiast gwizdka robotestry. Staszku, bądźmy poważni. Niemen nie odkrywał żadnych nowych muzycznych światów. Miał krótki (niestety, za krótki) okres flirtu z awangardą, o którym potem wyrażał się dość cierpko. Wszystko, co tworzył od połowy 1973 roku było w sensie muzycznym osadzone w oczywistych, powszechnie znanych i popularnych rozwiązaniach kompozytorskich i aranżerskich. Dodam dźwięki i ich barwa nie powstają wskutek relacji cielesno-instrumentalnych, czy innej stopliwości lecz muszą pierwej zaistnieć w wyobraźni muzyka, czyli w jego mózgu.
I jeszcze jedna smutna rzecz na koniec.Chcesz - bo to widoczne - przedstawić nam obraz Czesława, jako twórcy wyjątkowego, nie godzącego się na konformizm, i gardzącego kulturą masową. Mam dwie informacje. Złą i złą. Pierwsza brzmi: Niemen nie gardził na szczęście masowością. Kilkadziesiąt lat jego działalności artystycznej, to tworzenie dla masowego odbiorcy. Stąd wzięły się "złote płyty" i zainteresowanie jego koncertami.
Druga wiadomość brzmi: płyta "Spodchmurykapelusza" realizowana była z myślą o promocji w radiu i dotarciu do szerokiego kręgu odbiorców. Nie chcę rozwijać tego tematu, bo pisząc zgodnie z sumieniem o tym wydawnictwie zmuszony byłem odejść na pewien czas z tego forum.