W ramach „kanciastego” (bo nie „okrągłego”, skoro w 42 lata później) jubileuszu Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie miasto to wraz ze Szczecińską Agencją Artystyczną zorganizowało dwa dość osobliwe koncerty. O pierwszym – w tutejszym amfiteatrze – piszemy osobno, natomiast w niedzielę, 29 sierpnia, w namiocie rozstawionym na terenie kortów tenisowych miał miejsce koncert monograficzny, poświęcony niewątpliwie NAJWIĘKSZEMU spośród laureatów pierwszej „Złotej Dziesiątki” – Czesławowi Niemenowi.
Poprzedziło go odsłonięcie przez wiceprezydent Szczecina, Annę Nowak, pamiątkowego kamienia, usytuowanego przy alejce nazwanej z tej okazji „Pod papugami”, z wyrytą inskrypcją „Pamięci Czesława Niemena i uczestników Festiwalu Młodych Talentów”. Mniejsza już o niezbyt trafny dobór nazwy – dlaczego bowiem „uparto się” na „Papugi” skoro nie jest to ani kompozycja, ani tekst Niemena – ani nieszczęśliwe usytuowanie, w pobliżu baru z wyszynkiem, gorzej, że sam koncert, w przeciwieństwie do imprezy w amfiteatrze, miał charakter... zamknięty! Tym samym wielu autentycznych miłośników jego Patrona mogło sobie co najwyżej posłuchać muzyki zza szczelnego kordonu ochrony, podczas gdy wewnątrz znacząca większość miejscowych VIP-ów bardziej była zainteresowana nie „daniem głównym”, czyli występami, a nomen omen „przystawką”, czyli poczęstunkiem, zwłaszcza z procentami.
Jest to mankament tym bardziej znaczący, że – w opozycji do poprzedniego – było czego posłuchać... Począwszy od wprowadzającej niepowtarzalny klimat zapowiedzi samego Niemena, odtworzonej z rejestracji jednego z koncertów, poprzez wykonanie fragmentu niemal nieznanego „Hymnu do Matki Ziemi” (płyta CD + grupa członków Chóru Politechniki Szczecińskiej, który brał udział w nagraniu tego utworu w 1978 roku) przygotowanego na XI Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów w Hawanie, aż po autentycznie interesujące, jeśli nie wręcz odkrywcze wykonania Jego utworów przez młodych muzyków. Bo czyż nie zasługuje na brawa (nie tylko za odwagę!) pomysł aranżacji „Bema pamięci żałobnego-rapsodu” w konwencji flamenco?! A wykonanie dwóch instrumentalnych, mocno zelektronizowanych kompozycji („Alter ego” i „Blue Community”) z ilustracji do filmu Zbigniewa Rebzdy „Powrót wabiszczura”, włączone później przez Niemena do kompaktowej edycji „Terra deflorata”, przez duet polsko-inkaski(!), z aranżacją na instrumentarium rodem z andyjskiego folkloru? Tak samo – drapieżne, rockowe wykonanie „Jednego serca” przez młodą wokalistkę, o głosie równie charakterystycznym, głębokim i silnym jak u Ewy Bem... Szczeciński casus udowodnił po raz kolejny (po Opolu i Sopocie), że szlachetne u podłoża intencje rozbijają się o kompromisowość, brak wiedzy i spójnej koncepcji, gry drobnych interesików, wreszcie – „zamykanie” Niemena w ciasnym kubraczku przebojów z najwcześniejszych lat. Czekam więc nadal na „koncert marzeń”. Czyli taki, w którym RZECZYWIŚCIE predestynowani do tego artyści przemówią do publiczności utworami Niemena z późnego okresu twórczości – o tyle bardziej inspirującego i wartego przekazywania następnym pokoleniom...
(powyższy fragment recenzji ukaże się w kolejnym wydaniu poznańskiego pisma "Brzmienia")
Poprzedziło go odsłonięcie przez wiceprezydent Szczecina, Annę Nowak, pamiątkowego kamienia, usytuowanego przy alejce nazwanej z tej okazji „Pod papugami”, z wyrytą inskrypcją „Pamięci Czesława Niemena i uczestników Festiwalu Młodych Talentów”. Mniejsza już o niezbyt trafny dobór nazwy – dlaczego bowiem „uparto się” na „Papugi” skoro nie jest to ani kompozycja, ani tekst Niemena – ani nieszczęśliwe usytuowanie, w pobliżu baru z wyszynkiem, gorzej, że sam koncert, w przeciwieństwie do imprezy w amfiteatrze, miał charakter... zamknięty! Tym samym wielu autentycznych miłośników jego Patrona mogło sobie co najwyżej posłuchać muzyki zza szczelnego kordonu ochrony, podczas gdy wewnątrz znacząca większość miejscowych VIP-ów bardziej była zainteresowana nie „daniem głównym”, czyli występami, a nomen omen „przystawką”, czyli poczęstunkiem, zwłaszcza z procentami.
Jest to mankament tym bardziej znaczący, że – w opozycji do poprzedniego – było czego posłuchać... Począwszy od wprowadzającej niepowtarzalny klimat zapowiedzi samego Niemena, odtworzonej z rejestracji jednego z koncertów, poprzez wykonanie fragmentu niemal nieznanego „Hymnu do Matki Ziemi” (płyta CD + grupa członków Chóru Politechniki Szczecińskiej, który brał udział w nagraniu tego utworu w 1978 roku) przygotowanego na XI Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów w Hawanie, aż po autentycznie interesujące, jeśli nie wręcz odkrywcze wykonania Jego utworów przez młodych muzyków. Bo czyż nie zasługuje na brawa (nie tylko za odwagę!) pomysł aranżacji „Bema pamięci żałobnego-rapsodu” w konwencji flamenco?! A wykonanie dwóch instrumentalnych, mocno zelektronizowanych kompozycji („Alter ego” i „Blue Community”) z ilustracji do filmu Zbigniewa Rebzdy „Powrót wabiszczura”, włączone później przez Niemena do kompaktowej edycji „Terra deflorata”, przez duet polsko-inkaski(!), z aranżacją na instrumentarium rodem z andyjskiego folkloru? Tak samo – drapieżne, rockowe wykonanie „Jednego serca” przez młodą wokalistkę, o głosie równie charakterystycznym, głębokim i silnym jak u Ewy Bem... Szczeciński casus udowodnił po raz kolejny (po Opolu i Sopocie), że szlachetne u podłoża intencje rozbijają się o kompromisowość, brak wiedzy i spójnej koncepcji, gry drobnych interesików, wreszcie – „zamykanie” Niemena w ciasnym kubraczku przebojów z najwcześniejszych lat. Czekam więc nadal na „koncert marzeń”. Czyli taki, w którym RZECZYWIŚCIE predestynowani do tego artyści przemówią do publiczności utworami Niemena z późnego okresu twórczości – o tyle bardziej inspirującego i wartego przekazywania następnym pokoleniom...
(powyższy fragment recenzji ukaże się w kolejnym wydaniu poznańskiego pisma "Brzmienia")