"Proroctwo Wernyhory" (znane także jako "Pieśń...") jest jednym z tych wyjątkowych dla mnie utworów. Do dziś darzę go szczególnym sentymentem, gdyż był jednym z pierwszych progresywnych dokonań Niemena, które dane było mi poznać.
Słuchałem już "Proroctwa..." nie mając pojęcia o "Bema pamięci żałobnym rapsodzie"!
Oczarowany
Czesławem Niemenem od Papug trafiłem niespodziewanie na poruszającą pieśń, której muzyczna warstwa rozpostarła przed moimi oczyma nocny pejzaż ukraińskich stepów. Byłem zupełnie zdezorientowany. Nagle, obok "Wspomnienia", "Obok nas", "Zabawy w ciuciubabkę" pojawia się Niemen, który słowami Słowackiego - - Wernyhory - - porywa mą duszę,
jak piramidę! To musiało poruszyć. I zmusiło -
później lub pierwej - bym zapoznał się z artystycznym dorobkiem tego wyjątkowego Człowieka.
Wśród wielu utworów śpiewanych przez
, których nie potrafię słuchać bez wzruszeń, ten zajmuje pozycję w czołówce. I wydaje mi się, że nie jestem sam - pamiętam rozmowę z K. Wodniczakiem i P. Starzyńskim w drodze na mój pierwszy zlot - Oni również szczególnie cenią ten utwór, w związku z Poznańską Wiosną Estradową '77. Ja, niestety, nie byłem wtedy choćby w planach...
...najbardziej lubię pisać o MoimNiemenie... emocjonalnie.
Ten syntezatorowy loop wieńczący drugą minutę nagrania! Niesamowite Ciarki, Lau!