Koncert w Filharmonii Krakowskiej, 19.07.2002.
GW Kraków nr 169, wydanie z dnia 22/07/2002 KULTURA, str. 8 FILHARMONIA KRAKOWSKA. Jubileusz scenicznego 40-lecia Czesława Niemena
Tak naprawdę wielkie świętowanie rozpoczęło się w drugiej części koncertu, kiedy Czesław Niemen przypomniał swoje stare przeboje. Utwory nowe zostały przyjęte ciepło, lecz bez entuzjazmu
Czterdzieści lat temu, dokładnie 2 lipca 1962 roku, ogłoszono wyniki I Festiwalu Młodych Talentów. Jednym z 15 laureatów został Czesław Wydrzycki, 23-letni, krótko ostrzyżony młodzian z gitarą, śpiewający popularny temat "Malaguena". Był to początek chyba największej rodzimej rockandrollowej kariery. Bo rockandrollowcem nazywa siebie Niemen do dziś (ten pseudonim przybrał w 1963 roku przed wyjazdem na tournée do Francji).
I popłynęły szlagiery Muzyczne wspominki rozpoczęły się sobotniego wieczoru od "Wiem, że nie wrócisz", pierwszej kompozycji artysty, napisanej przed 39 laty - jak wyznał - w... Krakowie. Starsza pani, siedząca obok mnie, sięgnęła szybko po aparat fotograficzny i łamiąc obowiązujący zakaz, pstryknęła zdjęcie. Mogła to uczynić wcześniej, kiedy piosenkarz pozwalał, ale wtedy wykonywał inne, nowe piosenki. Nie o to chodzi. Mieć fotkę, gdy śpiewa "...iść przez życie tylko z tobą, tylko z tobą iść...", to jest coś.
I popłynęły kolejne niegdysiejsze szlagiery: "Wspomnienie", jedna z najpiękniejszych piosenek w dziejach polskiej muzyki rozrywkowej, Asnykowskie "Jednego serca", "Czy mnie jeszcze pamiętasz?", piosenka, którą zachwyciła się sama Marlena Dietrich, włączając ją do swego repertuaru, "Sen o Warszawie", przerobiony przez artystę na "Sen o Krakowie", i na bis - oczywiście - "Dziwny jest ten świat".
Kiedy wniesiono na scenę tort w kształcie papugi, nie obyło się bez "Pod Papugami", uroczej piosenki Mateusza Święcickiego, którą zadebiutował Niemen w Polskim Radio przed 39 laty, nagrywając ją z zespołem Bossa Nova Combo.
Pozostał niedosyt Blisko trzygodzinny jubileuszowy koncert okazał się bardzo udany. Były niemilknące oklaski, owacja na stojąco, domaganie się bisów, wiązanki kwiatów i autentyczne wzruszenie tłumnie przybyłej publiczności i samego Jubilata.
Pozostał jednak niedosyt. Koncert ułożono tak, że jego większą część wypełniły kompozycje z nowej płyty "spodchmurykapelusza", zaś w zdecydowanej mniejszości znalazły się przeboje sprzed lat. Wydaje się, że w takim szczególnym, jubileuszowym wieczorze proporcje powinny być odwrotne. Publiczność oczekiwała, że odbędzie z jubilatem muzyczną wędrówkę przez jego sceniczne czterdziestolecie, że prześpiewa z artystą "Zabawę w ciuciubabkę", "Czas jak rzekę", "Obok nas", "Przyjdź w taką noc", "Stoję w oknie", "Klęcząc przed tobą" i wiele innych niezapomnianych przebojów. W zamian otrzymała utwory premierowe, które zdecydowanie lepiej sprawdziłyby się na specjalnym koncercie promującym nową płytę niż na wieczorze jubileuszowym.
Bojkot za bojkot Podczas koncertu doszło do incydentu z telewizją. - Ponieważ telewizja mnie bojkotuje, to ja ją także - powiedział artysta, wypraszając z koncertu filmującego operatora. I słusznie. To, co proponuje ostatnio telewizja, nawiasem mówiąc nie tylko publiczna (i radio też, wszystkie stacje bez wyjątku), woła o pomstę do nieba.
Jazzu, bluesa, ambitnego rocka czy piosenki poetyckiej tam nie uświadczysz, wszędzie dudni to samo - Ich Troje, czyli trzy bliźniaczo do siebie podobne muzyczne gatunki - nie stresujące dance, plastikowy pop i prymitywne disco-folk-polo. A przecież - jak śpiewa Niemen w "Jagodach": "nie wszyscy rodacy/ są byle jacy/ nie każdy ludowiec/ potomkiem owieczki/ nie każdy w pokracznym/ pląsaniu się poci/ jak ten co tą polską/ piosenkę knoci".
JERZY ARMATA
_________________ "Wyśpiewałem duszę moją sercem szczerym..."
|