Tadeusz pisze:
.. porównywanie ich nie ma najmniejszego sensu. Ktoś pisał o nieudanym come back’u Borysa. Rzeczywiście był nieudany, bo nie mógł by udany, gdyż rynek był już opanowany przez tandetę z cienkimi głosikami i bezmyślnym waleniem w perkusję.
Oczywiście, że tych dwóch świetnych Wokalistów można śmiało porównywać, bo łączyło ich wiele podobieństw od wyglądu zewnętrznego (
co dziś jest akurat mniej istotne) do umiłowania poezji polskiej, którą obaj zaczęli twórczo interpretować.
Stan Borys świetnie operował barwą głosu, wypracował rozpoznawalny sposób interpretacji. Miał i ma znakomitą dykcję. W tym jest bezkonkurencyjny.
Ale też nie ulega wątpliwości, kto z tej Dwójki na przełomie lat 60-tych i 70-tych wytyczał kierunki twórczych poszukiwań...
Stanislaw Guzek z grupą Blackout zaczynał karierę, gdy Czesław nie używał już na scenie nazwiska Wydrzycki, jego piosenkę sławiła swą interpretacją Marlena Dietrich, a On sam zaczął zmieniać styl na soulowo- rhythm'n'bluesowy.
Wzorujący się na nim młody wokalista spod Rzeszowa opuścił inkubator stworzony przez Tadeusza Nalepę, przyjął przydomek Stan Borys i rozpoczął współpracę z zespołem Bizony, który śmiało można porównać z Akwarelami. Poza tym zaczął nosić kolorowe koszule i apaszki, a przede wszystkim adaptował na swoje potrzeby soulowe wzorce.
Dla ludzi z prasy i telewizji te wpływy były nader czytelne. W pierwszej połowie lat 70-tych nakręcono nawet program telewizyjny p.t.PLUS- MINUS zderzający te dwie Osobowości, ale żaden z artystów nie uszczęśliwił przepytującego ich dziennikarza przyznaniem, że jest coś na rzeczy w tym podobieństwie...
Myślę, że wyjazd do Ameryki bardzo pomógł Stanowi Borysowi ocalić tożsamość muzyczną. W kraju byłby w cieniu Niemena, a przecież talentu nikt mu nie odmawia.
Osobiście bardzo cenię płytę Stana Borysa z wierszami Norwida, bo mimo, iż wszedł na działkę uprawianą od lat przez Cz. Niemena, to jednak obronił swój sposób interpretacji , ponieważ wykorzystał w czasie pracy nad tą płytą cały arsenał doświadczeń nabytych w teatrze muzycznym. To było wtedy coś nowego, podanego z dużą kulturą muzyczną.
Nie jest też prawdą,że Obaj muzycy nie wypowiadali się na swój temat.
Na początku lat 90-tych, gdy Stan Borys powrócił z serią koncertów do Polski, Czesław Niemen skwitował w TYLKO ROCKu jego festiwalowy występ stwierdzeniem, że śmieszył go teatralnie obniżony głos Stan Borysa. Widocznie poczuł się trochę zagrożony, bo jego rywal pokazał wtedy dużo lepszą formę artystyczną niż drepczący wtedy w miejscu Niemen.
Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, iż w pierwszej połowie lat 90-tych nie było miejsca na krajowej scenie dla Stana Borysa, bo zajął je ktoś inny. Stan Borys nie ścigał się z rzekomą "tandetą".
Mówmy o piosenkarzach. A więc przypomnę, że ten
come-back przypadł już jakiś czas po sukcesie płyt Soyki, a przed sukcesami Rynkowskiego.
Uważam, że Stan Borys nie wykorzystał wtedy szansy, jaką podarował mu los : bardzo źle zareagował na ogromne powodzenie swojej piosenki wykorzystanej przez .. hip-hopowców z Peją na czele. Zamiast oburzać się na młodych i zdolnych ludzi i straszyć ich sądami, powinien wówczas zaproponować im wspólną sesję !
Mielibyśmy wtedy narodziny tego, co narodziło się na świecie kilka lat później : połączenia tradycyjnej piosenki z wstawkami didżejów. Co stanęło na przeszkodzie ?
Może źle pojmowana duma ?
Mimo incydentu opisanego przez Romualda (
pogrzeb jednak nie jest dobrą okazją do tego rodzaju rozmów *) winniśmy wdzięczność Stanowi Borysowi, iż zdecydował się uczestniczyć w ostatniej drodze Czesława Niemena.
To był naprawdę wielkoduszny gest z Jego strony.
* Odradzam TU używania inicjałów Stana Borysa. Nie mają sensu takie praktyki...