Na wstępie weźmy pod lupę czas i miejsce egzaminu weryfikacyjnego bohatera reportaży
"Król piwnej" i "Charlie powraca" autorstwa Jacka Hugo-Badera.Z cytowanego tekstu wynika, że Pan Piotruś "
karierę muzyczną zaczynał około siedemdziesiątego roku XX wieku w rodzinnym Gdańsku.
Musiał przejść weryfikację w wydziale kultury urzędu miasta, który dawał zezwolenia na występy w lokalach gastronomicznych i na estradzie (...)
On (znaczy- Czesław- przyp. MZ) chciał do estrady, ja do gastronomii (...) Oblali nas obu. Strasznie był Czesiu wkur...ony". Doświadczony reporter powinien zerknąć przynajmniej do jednej z książek o Niemenie, żeby skonfrontować relację Piotrusia z faktami z biografii Czesława Wydrzyckiego.
Wtedy dowiedziałby się, że
Niemen podchodził do egzaminu weryfikacyjnego dwukrotnie: w 1964 i 1965. Pod uwagę należałoby wziąć drugi egzamin, bo miesiąc później została nagrana po raz pierwszy piosenka "Stoję w oknie", o której wspomina Pan Piotruś. Ten drugi egzamin Czesław składał przed komisją ministerialną w Warszawie, a egzaminatorem był aktor Kazimierz Rudzki a nie gdański urzędnik.
O współpracy Pana Piotrusia z Panem Czesławem Pan Jacek Hugo-Bader tak pisze:
Czesiu (...) powiedział, że ma dwie piosenki, a ja że chętnie mu podegram, pojechaliśmy więc do Łodzi i nagraliśmy Stoję w oknie i Pod papugami. On grał na klawiszach i śpiewał, a ja (czyli Piotruś Pan) podkładałem gitarkę.
Epizod z płytą zasiał we mnie kolejną wątpliwość w wiarygodność relacji cytowanej przez znanego reportera. Winylowych singli nie nagrywano w pojedynczych egzemplarzach, a pocztówkę z wersją demo można było nagrać nie tylko w Trójmieście, ale też w niedalekim Elblągu! I jeszcze ta wycieczka do Łodzi... Trend był inny: to z Łodzi uciekali muzycy big-beatowi (jak Włodzimierz Wander) na Wybrzeże! Każdy słyszał o łódzkiej wytwórni filmów, ale łódzkie studio rozgłośni Polskiego Radia stało się znane dopiero w latach 90...
Wybór utworów na rzekomo nagraną płytę także budzi zdziwienie. Kompozycję Mateusza Święcickiego "Pod Papugami" Wydrzycki nagrał po raz pierwszy w 1963r. i nie był zadowolony z tego nagrania dokonanego z muzykami zespołu Bossa Nova Combo, z którym na co dzień nie współpracował. Piosenkę "Stoję w oknie" nagrał dwa lata później z Niebiesko-Czarnymi.
Po oba te utwory sięgnął dopiero w 1968r. nagrywając z AKWARELAMI swój trzeci album. Podczas tej sesji nagraniowej Niemen wierny był konwencji soulowo- popowej i zmiana zaufanego gitarzysty Jaśkiewicza na bliżej nieznanego muzyka restauracyjnego nie wchodziła w grę.W tym miejscu warto przypomnieć,
jak w 1966 wyglądał nabór do zespołu AKWARELE. Otóż zaproszeni przez impresaria Niemena byli członkowie zespołu Chochoły na czele z perkusistą Tomaszem Butowttem i gitarzystą Tomaszem Jaśkiewiczem sami musieli się pofatygować do warszawskiego hotelu, żeby tam zaprezentować przed Czesławem i Franciszkiem Walickim swoje muzyczne umiejętności.
Znamienne, że po rozwiązaniu zespołu Akwarele Niemen pozostawił w kolejnym składzie Tomasza Jaśkiewicza i zaprosił do współpracy jazzmana Zbigniewa Namysłowskiego. W następnej formacji znalazł się także współpracujący z jazzmanami wybitny instrumentalista- Jacek Mikuła, a na gitarze wciąż grał Jaśkiewicz, który muzyczną przygodę z grupą Niemena zakończył z powodów zdrowotnych pod koniec 1971r..
Do wspomnianej grupy Czesław zaangażował muzyków Silesian Blues Band po rekomendacji Helmuta Nadolskiego. I choć ci młodzi wymiatacze nieco wcześniej grywali
na hasiokach, to jednak byli świetnie przygotowani do grania bardzo ambitnej muzyki, a mający solidne przygotowanie muzyczne Józef Skrzek miał już za sobą współpracę m.in. z zespołem Breakout.
I chyba nikt wtedy nie słyszał, żeby Niemen szukał do swego zespołu kogoś zainteresowanego umilaniem czasu klientom branży gastronomicznej. Duży dystans do tego rodzaju działalności muzycznej był akcentowany zarówno przez lidera grupy, jak i przez Helmuta Nadolskiego. Ani jesienią 1971, ani kilka lat wcześniej
Czesław nie potrzebował li tylko podgrywaczy, ale muzyków z ambicjami. Co do tzw. weryfikacji- to w 1968r. mając kontrakt z Agencją Koncertową Polskiej Federacji Jazzowej (zwanej później PSJ) Czesław nie musiał zaprzątać sobie głowy egzaminem, bo ten problem sprytnie załatwili w Ministerstwie Kultury panowie: Stanisław Cejrowski i Franciszek Walicki. Uzyskali swego rodzaju
zaoczną weryfikację dla solisty współpracującego z PSJ. Co prawda- na najwyższą stawkę koncertową (wg kategorii "S") Niemen musiał jeszcze poczekać kilka lat, ale wtedy miał już kontrakt zagraniczny i obyło się bez upokarzających egzaminów przed starszymi panami, którzy rzemiosła artystycznego uczyli się w latach 30. XX w wieku.
Jednego zdania z przytoczonego przez Darka reportażu (a właściwie chyba- opowiadania) Jacka Hugo-Badera nie będę podważał:
Cytuj:
Po wyjściu z egzaminu na korytarzu spotkał Czesława Niemena.
Pan Piotruś mógł Go kiedyś spotkać, bo Pan Czesław mógł coś załatwiać w gdańskim urzędzie... To akurat może być szczera prawda.
Możliwe, iż była to sprawa związana z koncertami, albo kwestia stałego zameldowania, którego Niemenowi odmawiano w Warszawie...
Reasumując- temat raczej do
innego podforum, bo jego związek z muzyką N.AE. wydaje się bardzo luźny...
PS Maria Szabłowska powiedziała kiedyś w jednej z audycji, że Czesław przemierzając z koncertami Polskę wzdłuż i wszerz wywierał silne wrażenie nie tylko na fanach, ale i na muzykach. I to oni po Jego śmierci organizowali i grali koncerty
w hołdzie, albo wspominali swoje z Nim spotkania... I nawet jeśli fantazja zbytnio poniosła Pana Piotrusia opowiadającego historyjkę życia Panu Jackowi, to nie było moim zamiarem całkowite przekreślenie tych wspomnień, bo Niemen także dla niego był chyba kimś ważnym
