Gdy w niedzielnej audycji "
Kawa czy herbata" (TVP 1, 20 XI) posłuchałem pani Niemen, to przeżyłem coś w rodzaju
deja vu, bo treść jej wypowiedzi niewiele odbiegała od tego, co usłyszałem w ub. roku w programie w TV4 (komentarz w =>
podforum Cztery ściany, temat: M.Niemen w TVN 24, TV4 i TVN) i znów komentuję kiepski wywiad...
Na szczęście tym razem redaktor prowadzący przerwał narrację o panu, z którym pani Niemen aktualnie się procesuje, a to z uwagi na nieobecność w studio drugiej strony sporu. Oby to była prawidłowość stosowana także przy innych, równie pretensjonalnych i jednostronnych wystąpieniach medialnych.
Gdy pouczano widzów, czym jest fonogram (
bo Państwo na pewno nie wiecie), to córka poetki dyskretnie poprawiała bransoletę albo zegarek... Trzeba jednak docenić, iż przyswojono sobie wiele specjalistycznych pojęć, którymi pewnie przy takich okazjach będzie się nas jeszcze
dręczyć. Znów atak na "grupę stale tych samych panów". Nie rozumiem tylko, jak można w pochłaniającej czas i fundusze muzyczno-kolekcjonerskiej pasji widzieć
przedsiębiorczość..?
Zawiódł się ten, kto oczekiwał w tej rozmowie choćby zdania o nowej
Fundacji, albo o
albumie Polskiego Radia...
Z tej
Kawy czy herbaty utkwiło mi w pamięci pierwsze i ostatnie zdanie pani Passent. Pierwsze było o dwóch modelowych postawach na straży twórczości:
ciepły zachęcacz oraz
groźny buldog i gdzieś między tymi skrajnościami muszą się spadkobiercy odnaleźć. A ostatnie traktowało o tym, czy ktoś w ogóle chce się taką schedą zajmować i szukać funduszy na archiwizację twórczości, czy pozwoli, aby ona "zgniła"..?
Był też (przytoczony przez panią Niemen) casus z ciastkami "grechutkami". Artur Orzech i Agata Passent byli zdania, że nawet jeśli cukiernik sprzedawał swe wyroby pod taką nazwą bez zgody spadkobierców, to przy odrobinie dobrej woli można taki problem rozwiązać ugodowo. Zdumiewające, prawda? Mhm.
Raczej nie spodziewam się znaleźć zapisu tej rozmowy na stronie porannego programu TVP 1, bo dla widzów już nie są interesujące pretensje znanej Pani do stale tej samej grupy nieznanych bliżej panów (zwłaszcza, jeśli panów do audycji się nie zaprasza). W tej sytuacji dziwią wciąż ponawiane zachęty, aby kontaktować się ze spadkobierczyniami.
A niby- po co? Czas na epilog-
wysłałem w październiku maila z uwagami do opisu płyt. Pozostał bez odpowiedzi.