Procedowanie jest wszędzie podobne : po pozytywnym zaopiniowaniu projektu przez właściwą komisję podjęcie uchwały należy już do Rady Miasta. W ciągu siedmiu dni przewodniczący rady przesyła uchwałę Wojewodzie, a ten ma miesiąc na zbadanie zgodności uchwały z prawem, po czym (
jeśli wszystko byłoby w porządku) dwa tygodnie po ogłoszeniu w dzienniku urzędowym "Sen o Warszawie" stałby się oficjalnym hymnem stolicy...

Bądźmy realistami : pomyślny koniec tej inicjatywy jest jeszcze bardziej odległy niż pewna prestiżowa impreza sportowa przyznana niedawno Polsce.
O ile ścieżka proceduralna jest -jak to nakreśliłem - dość prosta, o tyle materialnoprawna strona zagadnienia jest skomplikowana.
Ta inicjatywa oprócz pokonania przeszkód w postaci stereotypów kulturowych i historycznych pociągałaby za sobą także konieczność uwzględnienia praw autorskich majątkowych.
I tu trzeba powiedzieć, że w większości hymnów wymienionych w dzisiejszym artykule w
"Życiu Warszawy" mamy do czynienia z sytuacjami o wiele bardziej klarownymi, bowiem hymnami zostały utwory historyczne, do których prawa majątkowe już dawno wygasły, albo są to utwory napisane na specjalne zamówienie samorządów i prawa majątkowe zostały przeniesione na rzecz tych miast.
Wracając do dyskusji wokół tej inicjatywy - zapewne często jeszcze będziemy przecierać oczy czytając, jak niektórzy rodacy odbierają utwory Niemena :
– Przecież hymnem Warszawy, wprawdzie niepisanym, jest „Warszawianka”. Piosenki Niemena, dla mnie też wspaniałe,
to takie bardziej uliczne szlagiery - powiedziała pewna radna.
