Wracam do Thin Lizzy - Whiskey In The Jar. Gitarowy motyw przewodni genialny. Instrumentacja, w tym perkusja, idealnie współgrają w wokalizą ( wokaliza genialna - klimatyczna, a barwa głosu wokalisty wyjątkowa i rozpoznawalna, jednym słowem nietuzinkowa). Nikt nikogo nie przekrzykuje i nie zagłusza.
Z perspektywy lat i okresów zachłystywania się wieloma piosenkami ta wydaje mi się dzisiaj wyjątkowa.
Choć Thin Lizzy nie przebił nigdy swoją popularnością wielu tuz rocka, to ta piosenka, jako ta jedyna, przebija moim zdaniem wszystkie piosenki z krainy rocka.
Sorry - Niemen nie mieści się tu w żadnej kategorii.
Patrzę na to wszystko - na muzykę, jej nurty, filozofię w warstwie tekstowej- z perspektywy doświadczonego młodzieńca, któremu nieobce były różne emocje związane z przeżywaniem muzyki, jak też częste pozowanie dla szpanu - w tym z lubością i często kosztowanym ziołem - to dochodzę dziś do wniosku, że filozoficzne teksty pisane współcześnie lub już istniejące ( NORWID) wykorzystywane do muzyki to pewien szpan- gdy zabrakło już konceptu muzycznego - tylko po to, aby się wyróżnić, zaistnieć, zaimponować konkurencji: oto trudne teksty, ja je rozumiem i potrafię ubrać je w niebanalne nuty i uświadomić światu, że jest marny i idzie ku zgubie. Do tego jestem niesterowalny, sam sobie wyznaczam kierunki, jestem wolnym człowiekiem.
Czy wolnym? Raczej uzależnionym od bycia kimś na pokaz - oto ja, nikt do niczego mnie nie zmusi. A jednak zmusił do występów na najmniej szanowanym przez rodaków festiwalu.
Dzisaj już tego nie kupuję. Dla mnie dzisiaj "Dziwny.." jest tylko udanym ( choć skopiowanym -James Brown - It's A Man's Man's Man's World ) wyskokiem wokalnym, a tekst najzwyklejszym, naiwnym banałem. Patrzę na to jak nowoczesny rolnik, posiadający najnowsze maszyny rolnicze, na drewniane, średniowieczne radło.
Posłuchacie jeszcze raz Thin Lizzy -Whiskey In The Jar. Świetna instrumentacja, świetny wokal, niewiarygodna, lekka bajeczka o "zbójach". Tekst pełen luzu, dystansu do rzeczywistości, zupełnie od niej oderwany - opowiadający właściwie o niczym- bez zbędnego nadymania się i nabzdyczania, bez niepotrzebnego "dydaktycznego smrodku" ( Melchior Wańkowicz).
Zabrzmiało poważnie, ale poważnie piszę.
Od dawna już nie słucham Niemena (nudzi mnie już "Zezowata bieda", począwszy od "Piosenki dla zmarłej" i innych następujących po niej...) i nie wiem kiedy do niego powrócę, a jeśli już powrócę to tylko i wyłącznie z potrzeby przypomnienia sobie okresu, w którym uległem naiwnie pod wpływem ogólnego trendu sztucznemu nieco patosowi, a nie z potrzeby obcowania z wielką (?) sztuką. Mam tu na myśli okres twórczości Niemena po Czerwonym albumie. W tym czasie działo się na świecie wiele ciekawszych muzycznych dokonań, ale my, za żelazną kurtyną, nie mieliśmy do tego pełnego dostępu. Docierały do nas tylko strzępy- te zasilane wielką zachodnią promocją. Obca była nam muzyka Ameryki Południowej, Południowej Europy -hiszpańskiej i portugalskiej. Natomiast anglosaskiej trochę się przedostawało za żelazną kurtynę. Pokutuje to, niestety, do dzisiaj.
Proponowałem tutaj trochę muzyki innej niż anglosaska, ale nie odbiło to się nawet echem...
A chociażby coś takiego: taneczne, słoneczne, optymistyczne i nie anglosaskie, a do tego nie disco polo.
https://www.youtube.com/watch?v=qaZ0oAh4evUA teraz: Thin Lizzy - Whiskey In The Jar !!!
https://www.youtube.com/watch?v=wyQ-tScuzwMI hiszpańska wokalistka Rocio Jurado - moje nowe odkrycie
https://www.youtube.com/watch?v=nuNJVcIz_fQhttps://www.youtube.com/watch?v=clYJ2A32Svohttps://www.youtube.com/watch?v=2ColnclQnH8