Mam nadzieję, że kilka słów o zlocie Skaldomaniaków Maciek pewno mi wybaczy, bo zlot tak mi się spodobał, że chociaż przez chwilę chciałbym być animatorem wątku o Skaldach.
Zacznę od krótkiego, a wręcz lakonicznego opisu przyrody miejsca, w którym odbył się zlot. Budy Lucieńskie - miejsce to jest rajem na ziemi-dzika przyroda; niekoszone, ukwiecone łąki, uroczyska; lasy; jeziora; zupełny brak odgłosów cywilizacji. To wystarczy aby skołatane nerwy powróciły do stanu równowagi.
Miejsce to zaproponował Skaldomaniakom jeden z uczestników poprzednich zlotów, Jarek, który tu mieszka i prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. To właśnie jemu należą się słowa uznania za perfekcyjną organizację zlotu i domową atmosferę. Jego żona piecze niesamowicie smakowite ciasta, o czym przekonali się wszyscy przybyli na zlot.
Pierwszy dzień zlotu to czułe przywitania starych bywalców i testowanie „nowego”, oraz rozmowy i spacery. Test przeszedłem bez problemów. Po obiadokolacji rozpoczęła się impreza jakiej świat nie widział. Utwory Skaldów grał znakomity pianista Staszek Deja, były dziennikarz w rozgłośni RWE, a zasilali go wokalnie dwaj utalentowani amatorzy: Marcin z Suchej Beskidzkiej i Marek z Łodzi. Atmosfera była „ na luzie”, a przy rytmiczniejszych kawałkach porywało zlotowiczów do tańca. O dziwo i mnie porwało kila razy, choć sprzeciwiały się temu dość stanowczo moje „drewniane nogi”. Muzyka Skaldów i dobre towarzystwo czyni, jak widać, cuda. Zabawa trwała do białego rana… Pomyślałem sobie, że lepiej umrzeć w dobrym i wesołym towarzystwie niż żyć długo i w nudzie, z nudziarzami.
W drugim dniu znowu odbywały się spotkania w grupach towarzyskich, których skład zmieniał się nieustannie, bo każdy z każdym chciał porozmawiać. Ja starałem się być wszędzie i z każdym zamienić choć kila słów. Rzecz jasna w takich okolicznościach nie mogło zabraknąć grilla – grillowana kiełbasa, kaszanka; ogóreczki małosolne ( palce lizać) i chleb ze smalcem - takim prawdziwym ze skraweczkami. Po grillu zaplanowano wieczór autorski z gościem honorowym zlotu, Panem Leszkiem Aleksandrem Moczulskim. Recytował on swoje wiersze, gawędził, opowiadał o dawnych czasach. Spotkanie to było bardzo pouczające, bo Mistrz uświadomił nam wiele rzeczy, które z pozoru są nieistotne, a w gruncie rzeczy to one często decydują o tym, czy nas akceptują w środowisku, czy odrzucają, czy jesteśmy szczęśliwi, czy ciągle sfrustrowani. Muszę pochwalić się dedykacją, jaką Mistrz napisał w tomiku swoich wierszy podarowanym mi na pamiątkę spotkania. Mistrz wiedział, że jestem fanem Niemena, bo Maciek poformował o tym przybyłych na zlot. Informacja ta stała się pretekstem do treści takiej oto dedykacji:
Tadeuszowi
wielki brak odczuwa świat muzyki nie ma bez Niemena ( i bez Skaldów)
Trzeci dzień zlotu, podobnie jak na naszych – niemenowskich zlotach- skończył się wczesnym przedpołudniem. Wspólna kawa, rozmowy, snucie o przyszłości i „łzawe" rozstania
Załączniki: |
Komentarz: Muszę pochwalić się dedykacją, jaką Mistrz napisał w tomiku swoich wierszy, podarowanym mi na pamiątkę spotkania. Mistrz wiedział, że jestem fanem Niemena, bo Maciek poformował o tym przybyłych na zlot. Informacja ta stała się pretekstem do treści takiej oto dedykacji:

Dedykacja.jpg [ 162.65 KiB | Przeglądany 4396 razy ]
|
Komentarz: Utwory Skaldów grał znakomity pianista Staszek Deja, były dziennikarz w rozgłośni RWE

Staszek Deja.JPG [ 170.12 KiB | Przeglądany 4396 razy ]
|
Komentarz: Staszka Deję zasilali wokalnie dwaj utalentowani amatorzy: Marcin z Suchej Beskidzkiej i Marek z Łodzi.

Wokaliśći.JPG [ 131.67 KiB | Przeglądany 4396 razy ]
|
_________________ Grzechem jest nie grzeszyć
Ostatnio zmieniony wt cze 10, 2014 7:32 przez Tadeusz, łącznie zmieniany 3 razy
|