- Bóg moim drogowskazem.
- Szukałem raczej jakiejś uniwersalnej prawdy, przekazu, a nie tylko tekstu religijnego.
- Zachęcam słuchaczy do własnych poszukiwań (interpretacji mojego doboru repertuaru). (powyższe cytaty - Czesław Niemen)
Przez lata nie zaglądałem na to Forum-niemenum. Po latach zajrzałem (na początku czerwca) aby przed zlotem (na który, namówion przez Domina, wybrałem się w końcu po 10 latach nieobecności) przypomieć sobie kto zacz ten Niemen.... I odkryłem wielce ciekawy topic, ten topic, na którym, łamiąc samozakazy, postanowiłem się jednorazowo wypowiedzieć. Przeczytałem tu wiele godnych uwagi rozważań i spostrzeżeń, sporo wciągających dyskusji i merytorycznych sporów, które mogą inspirować do głębszego wniknięcia w temat. Chętnie teraz podsumuję i uzupełnię to, co tu znalazłem. Czy jednak słowo: "światopogląd" jest trafnym określeniem na wewnętrzne przeżycia wielkiego wrażliwca jakim był Niemen? Światopogląd, o tempora, o mores!, ale od dziecka nieodłącznie, i wiem, trochę niedorzecznie, kojarzy mi się z marksizmem (a Niemen nie), natomiast religia z dość ciasnym i ortodoksyjnym traktowaniem duchowości (a Niemen nie!). Może trafniejszym tytułem np. byłby: Niemen - człowiek duchowego pogranicza, albo ... z duchowych rozstajów?
W innym miejscu i czasie zdarzyło mi się pisać o wpływie rodzinnych okolic Niemena na jego późniejszą twórczość muzyczną. Wielokulturowość Białoruskiej SRR związana z długą i złożoną historią tych ziem, zakończona migracjami zesłańców i wojennych przesiedleńców mogła odcisnąć swoje piętno także na wymiar duchowy autora Dziwnego świata. Oczywiście, ze względu na dominację kulturowego chrześcijaństwa, w którym się wychował, chrystusowa wiara mogła być pierwszym drogowskazem, za którym podążał. Przy takim założeniu początek jego duchowej podróży można by odnaleźć już w dzieciństwie, kiedy to jako młody mieszkaniec Starych Wasiliszek należał do chóru kościelnego, albo np. w 1962 r., kiedy będąc już w Polsce zaczął wykonywać Ave Maria. W tych przypadkach jak sądzę, o doborze takich, a nie innych utworów nie decydował jeszcze sam przekaz religijny, to przyszło znacznie później, po okresie zwątpienia, które przeżywał na początku lat 70 tych. Wydaje się, że dopiero praca nad albumem Idee Fixe (1975-78), który nieprzypadkowo roboczo nazywał: Zwątpienie i wiara, głębiej i bardziej świadomie związała go z chrześcijańską ideologią. Świadectwa dominującej roli wiary przodków zaczynają się mnożyć, na dowód przypomnę tu tylko parę, może najbardziej reprezentatywnych tytułów: Moja piosnka [II], Modlitwa Pańska, Chrystus Pan się narodził, Mizerna cicha stajenka, Chwila ciszy uroczystej, Litania pielgrzymska, Zdania i uwagi, W imieniu Niepodległej, Hymn o miłości, Pokój temu domowi, Do najświętszej Marii Panny litania, Terra Deflorata, Osiem błogosławieństw, Hallelujah [ponoć w latach 90-tych nagrał więcej utworów L. Cohena], czy kilka Psalmów ze Starego Testamentu. W międzyczasie jednak Niemen poszukuje prawd uniwersalnych w innych systemach religijnych, a nawet poza nimi, z jednej strony docierając w ten sposób do Dänikenopodobnej wizji początków ludzkości, zaprezentowanej na płycie Katharsis (1976), a z drugiej do refleksji dalekowschodnich, do których mógł dojść np. idąc za Beatlesami, duchowo i fizycznie podróżującymi do Indii [wypowiedź z 2002 r.: Beatlesi podobali mi się cały czas.(…) Zachwycał mnie jako kompozytor George Harrison (czyli ten najbardziej uduchowiony)]. Niemen dostrzega więc duchowość w różnych filozofiach, jednak całkowicie i do końca żadne ideologie zwieść mnie nie zdołały, jak sam twierdził, czy też jak wspominała jego córka Natalia: mój ojciec poszukiwał Boga, ale do końca był religijnie nieokreślony. W tych poszukiwaniach najważniejszą wychowawczynią od 1968 r. ostatecznie stała się literatura, a szczególnie norwidowska poezja, której Niemen pozostawał wierny do ostatka twórczego życia. Norwid jest dla mnie przewodnikiem, drogowskazem (...) drogowskazem estetyczno-filozoficznym, jak wspominał w jednym z wywiadów. Idąc tropem poetyckich fascynacji Niemena znajdujemy wiele miejsc, które mogły być punktami zaczepienia dla nowych duchowych, czy nawet ezoterycznych obserwacji, jak np. w wierszu Pielgrzym (1973): Przecież ja - aż w nieba łonie trwam/gdy ono duszę mą porywa/jak piramidę! - nie tylko z punktu widzenia New Age można to odczytywać jako proces duchowego wzrastania, podążania ku Chrystusowej Świadomości. Koresponduje to z, wykonywanym przez Niemena mickiewiczowskim fragmentem Zdań i uwag (1998): Niebo samo nie spadnie, trzeba je osiągnąć/I Pan Bóg sam nie zstąpi, potrzeba go ściągnąć. Podobnie w Piosence dla zmarłej (1973) Iwaszkiewicza: Wszystko jest od Boga i do Boga droga/niby Jakubowa drabina uboga - wtajemniczeni rozumieją, że dodatkowo fragment ten może mieć związek nie tylko z drogą ku oświeceniu, ale i ze wspomnianą wcześniej Dänikenowską paleoastronautyką, której piękny wyraz dał Niemen na wspomnianej Katharsis. Będąc przy Iwaszkiewiczu, Niemen wyśpiewywał w innym jego tekście, Nim przyjdzie wiosna (1979): (...) i tylko duchem słucham i badam/(...) bo wiem, że jestem w nieskończoności/w morzu miłości do ludzi - dzięki rozmowom z bliskimi Niemena wiem, że miał okresy wyciszenia, kontemplacji, a nawet transcendentalnej medytacji. Z kolei o miłości do Boga i ludzi Niemen wyśpiewywał także w Hymnie o miłości św. Pawła (1981) i pośrednio w norwidowskiej Chwili ciszy uroczystej (1981). Tu należy wtrącić, że utwory te był fragmentem większej poetyckiej całości nagranej dla telewizji polskiej na kilka godzin przed wprowadzeniem stanu wojennego (!). Zaprezentowany w dwa tygodnie po nagraniu, uzupełniony zmanipulowanym wywiadem, który można było przez to błędnie odczytać jako krytykę "Solidarności", stał się ważną cezurą również i w duchowej transformacji Niemena. No bo kiedy nagrywa się najbardziej religijny program, z uniwersalnym przesłaniem A miłość największym jest darem, aby w konsekwencji chwilę potem stać się obiektem ciężkiego i długotrwałego ataku nienawiści, to nie może to być przypadek. Na pewnym etapie rozwoju świadomości człowiek zaczyna rozumieć, że przypadki nie istnieją - wszystko jest wynikiem i konsekwencją - myśli, emocji, czynów, lub wszystkiego naraz.... Inna kwestia, na ile jesteśmy świadomi tej prawdy, "prawa przyciągania"...czy potrafimy je kontrolować? Ostatecznie jednak te wydarzenia, i wspomniane wcześniej teksty wielkich poprzedników naszego artysty, były jedynie preludiami czy też intermediami wobec jego własnych prób poetyckich, w których odnaleźć można wiele mniej lub bardziej poukrywanych duchowych ideologii. Pierwszym znaczącym tekstem tego gatunku był, przełomowy również wokalnie, Dziwny jest ten świat – utwór nagrany w stylu soul, a soul to przecież muzyka duszy! Wyśpiewuje w nim m.in.: Nadszedł już czas, najwyższy czas nienawiść zniszczyć w sobie. Nagrania tego utworu dokonuje w kwietniu 1967 r., dokładnie w tym czasie na Monterey Pop Festival w Kalifornii rozpoczyna się długie hipisowskie Lato Miłości, w kreatywnej formie propagujące ideały wolności, pokoju i miłości. Myślę, że Niemen, ze swoją wykonawczą ekspresją, gdyby wyśpiewał ten tekst na wspomnianym festiwalu, to jego pacyfistyczne przesłanie miałoby spore szanse stać się jednym z hymnów tej kolorowej epoki. Być może jednak błędem było przyjęcie w międzyczasie przez Niemena postawy, wg której artysta ma prawo, a wręcz obowiązek głośnego oceniania otaczającej rzeczywistości. Niestety, w przypadku Niemena z biegiem lat chyba nazbyt często przyjmowało to formę coraz bardziej ostrej krytyki… Szkoda też, że nigdy nie powstała długo planowana kontynuacja: Piękny jest ten świat. Taki latami wyśpiewywany publicznie przekaz, wzmocniony silnym emocjonalnym ładunkiem, mógłby wykreować nam wszystkim nieco sympatyczniejszą rzeczywistość... Jeszcze więcej antywojennych treści znajdziemy w kolejnym niemenowym protest-songu z roku 1968. W Spiżowym krzyku z misyjnym zacięciem nawołuje bowiem do pojednania i światowego pokoju. Z kolei już dalej i wyżej spogląda w Człowieku jam niewdzięcznym (1971), śpiewając: A wokoło Wszechświat (...)/myśli wiecznej Arcydzieło!/Uszanować chciałbym niebo - nawiązanie nie tylko do biblijnego: A Słowo Ciałem się stało, ale i być może do ezoterycznych poglądów traktujących dosłownie wszystko jako boskie dzieło, bo przecież zrobione z boskiej substancji (w świecie stworzonym przez Boga nie istnieje nic, co mogłoby nie być Jego częścią). Po latach temat uzupełnia piosenką Antropocosmicus (2001), gdzie głosząc kreacjonizm staje w wyraźnej opozycji do teorii Darwina. Natomiast w Spojrzeniu za siebie (1989) niejeden mistyk doszukałby się wiary w reinkarnację i metempsychozę. Mam tu na myśli otwierający fragment: W wieczystym migotaniu zdarzeń/wędrując w czasie nieskończenie/znalazłem się u progu marzeń/przed labiryntem przeznaczenia/Aż wszedłem do Świątyni ciała/przez Boga w drzwi otwarte/na Jego Cześć i Chwałę/Ludzkości rozpocząłem kartę. W Zezowatej biedzie (1989) przestrzega przed zazdrością, zawiścią i ocenianiem bliźnich - uniwersalne pouczenia wielu dawnych i nowych duchowych systemów (na czele z: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe). Rozwija ten temat w późniejszej Sonancji (2001) radząc: Żeby z patosu słów nadużytych/wyodrębnić sens najpiękniejszych idei/to jakby odbudować ruiny domu/odnowić ducha Per Gratiam Dei. Natomiast już wcześniej pisał o - być może! - tak modnym obecnie "byciu tu i teraz" (tzw. "wieczne teraz"), o pełnej kontroli świadomości istnienia, o buddyjskiej w swej wymowie iluzji czasu [Z listu do M. ("M." - jak maja/ułuda?!.)]. Przyjrzyjmy się jeszcze pieśni: Sen końca i początku (1983), w której, będąc mało ostrożnym analitykiem, łatwo można doszukać się opisów podróży astralnej wywołanej środkiem halucynogennym: Wzleciałem nagle nad szkielety miast/nad wibrujące wniebogłosy/z obłoków grzybów aż do gwiazd/w przestrzenie mgławic wszedłem do Kosmosu. Tu można wspomnieć o czymś, co Roman Radoszewski nazwał niemenową ekologią duchową, polegającą nie tylko na nawoływaniu do ochrony przyrody [np. Moja piosnka [II] (1978), Hymn do Matki Ziemi (1978), Terra Deflorata (1989), Niepokój o pokój (1984)], ale też na abstynencji alkoholowej (Niemen odstawia używki pod koniec 1976 r.) i wegetarianizmie (Niemen unika mięsa od roku 1983 r.; wegetarianizm niesie bowiem w sobie pierwiastek Dobra i to cenię w nim najbardziej - uzasadniał). Jednak nie było w tym porzucaniu ortodoksji i dogmatyzmu: Jak wynika z moich rozmów z rodziną Niemena, stosował tu raczej podejście tybetańskich mnichów, którzy w szczególnych sytuacjach np. mogli spożywać świeże mięso. Piosenkowe wypowiedzi Niemena na tematy hermetyczne uzupełniają poezje, które nie doczekały się muzycznej oprawy. Choćby wiersz Przestroga (1994), w którym mowa o wędrówce dusz (Nadzieja w reinkarnacji - pisze), o kolejnych wcieleniach, których nie powinniśmy bezmyślnie trwonić. W innej poetyckiej próbce, wierszu Gdyby tak (2003) w swoistej poetyckiej wizualizacji podkreśla rolę pozytywnego myślenia i optymistycznego podejścia do życia. Z kolei w tekście Niepojęte (2002) pisze o znaczeniu 7 i 9 w numerologii, a także rozwija wątek kosmicznego pochodzenia ludzkości, rozpoczęty jeszcze na płycie Katharsis. Całości dopełniają wywiady i felietony prasowe ostatnich lat życia, w których m.in. opowiada się za ochroną życia poczętego i pełną ascezą (nie chcieć niczego - pragnie). Część tej publicystyki Niemen - artysta wszechstronny, wzbogacił o własne grafiki, nierzadko o wymowie transcendentalnej; jedną z pierwszych umieścił jeszcze we wnętrzu okładki albumu Idee Fixe (1978). Natomiast we wkładkach do boxów (także bogato ilustrowanych) i w niektórych wywiadach wspomina o własnych komputerowo kontrolowanych biorytmach i bioenergetycznej aurze. Było to już w czasach, gdy poważnie chorował i jego zwrot ku duchowości był przez to jeszcze bardziej sugestywny. Kiedy zdrowie traci człowiek dosyć często „płynący pod prąd”, wegetarianin, dość naturalnym jest, że szuka też rozwiązań pozamedycznych. Może i stąd ten poszerzający się krąg duchowo-ezoterycznych poszukiwań Niemena? Po operacji w 2003 r. miał powiedzieć: zdrowy duch - zdrowe ciało - a nie odwrotnie, czy w podobnym tonie - duch choruje to i ciało szwankuje - jedynie ktoś od dawna idący duchową ścieżką może świadomie wypowiedzieć podobne słowa. W tym czasie Niemen się wewnętrznie wycisza i wreszcie, po latach poszukiwań, możliwe, że odnajduje piękniejszy świat w swojej własnej/boskiej jaźni/Jaźni (Moje hobby to jest nieustanne analizowanie, dlaczego jestem i dokąd zmierzam). Niemal od początku swej duchowej twórczości Niemen chrześcijańskie przesłanie umiejętnie łączy z wielkim dorobkiem duchowym subkontynentu indyjskiego. Wspomniałem, że wystarczyło uważnie śledzić poczynania Liverpoolskiej Czwórki, aby dotrzeć w te rejony. A Niemen dociera tam najpóźniej w 1973, kiedy to w kilku wersjach rejestruje Pielgrzyma. Chcąc mocniej zaznaczyć przesłanie wiersza nagrywa go w aranżacjach wyraźnie wschodnich, persko-indyjskich - rzekłbym precyzyjniej. W tym momencie idąc śladami Niemena uświadamiamy sobie coś niezwykłego, odkrywamy, że dalekowschodnia duchowość nierozerwalnie wiąże się z oryginalnymi formami muzycznymi, wykonywanymi na oryginalnych instrumentach. Po latach wgłębiania się w tą muzykę, zauważamy jeszcze, że nie tylko bhajany i kirtany, ale nawet instrumentalna indyjska raga tradycyjnie niesie za sobą pewne religijne przesłanie...! Dlatego w twórczości Niemena duchowość widać nie tylko w tekstach, ale i w samej muzyce, w sposobie jej komponowania i aranżowania! Mam wrażenie, że kiedy Niemen chciał mocniej podkreślić duchowe przesłanie literackiej wypowiedzi aranżował utwór korzystając ze wschodnich rozwiązań - stricte instrumentalnych, jak i wokalnych (np. melizmaty czy dwugłos). Jednak szczególne nasilenie wschodniopodobnych aranży zauważamy od chwili jego festiwalowej podróży do Indii na początku 1978 r. Niemen wnikliwie tam słucha i obserwuje, a także wykonuje norwidowskie kompozycje z udziałem indyjskich muzyków, wśród których znajduje się muzyczny guru wspomnianych już Beatlesów, ojciec Norah Jones - Ravi Shankar. Przed powrotem do Polski nasz artysta zakupuje też kilka indyjskich instrumentów. Sławomir Kulpowicz, który również grał na festiwalu Jazz Yatra'78, stwierdził, że właśnie tam na dobre Niemen został "dotknięty" przez Indie. Wspaniałym, muzyczno-duchowym rezultatem spotkania z Indiami i Kulpowiczem była nagrana w 1987 r. płyta Samarpan (promowana po latach przez wydawnictwo...diecezjalne!). Niemen wprawdzie użycza tam jedynie swego głosu, ale śpiewa inaczej niż zwykle, bardziej delikatnie, pastelowo i ciepło - w pełni oddając wibracje Ducha (Kulpowicz). W tym samym czasie sam tworzy podobne programowe i poetyckie dzieło. Co zrobić z życiem, które trwa tylko mgnienie, nagrane dla telewizji składało się z kilku motywów instrumentalnych i trzech pieśni do słów indyjskiego myśliciela Rabindranatha Tagore - wszystko precyzyjnie wystylizowane na hinduską modłę. Kulminacyjnym momentem widowiska była prezentacja utworu Ciepłe słowa. W tym lirycznym wyznaniu hinduistycznej wiary, m. in. mowa jest o kluczowym w duchowym rozwoju znaczeniu wybaczania i wadze dobrego słowa, najlepiej podkreślonego szczerym ciepłem uśmiechu. Cały utwór kończy się karmicznym przesłaniem: Ten kto bólu na świecie nikomu nie zadał zazna szczęścia na ziemi i w niebie. Od tej pory wschodnie pierwiastki będą już przy nim na stałe: frazowanie czy skale w bardzo wielu moich utworach mają dużo wspólnego z muzyką hinduską. Najłatwiej to dostrzec w z biegiem czasu coraz bardziej raga-rockowo brzmiącym Pielgrzymie (Nad stanami jest i stanów-stan, jako wieża nad płaskie domy) i Mojej Ojczyźnie (Ja ciałem zza Eufratu, a duchem sponad Chaosu się wziąłem). A wiatr od Azji tętni i pośwista - kolejny norwidowski cytat (Sariusz) wyśpiewany w 1972 r. ustami Niemena nasuwa mi jeszcze jedno wschodniomuzyczne skojarzenie... Otóż nawiążę teraz do awangardowego wątku w muzycznym dorobku Niemena, którego szczyt przypadał na lata 1972-73. Nie bez podstaw rozpowszechniony jest pogląd, w którym stwierdza się, iż w tym czasie wybijały się trzy grupy z kręgu najszerzej pojmowanego rocka, które torowały drogę i wyznaczały najambitniejsze cele najzdolniejszym rockmanom. Mam tu na myśli Mahavishnu Orchestra Johna McLaughlina, King Crimson Roberta Frippa, i naszą Grupę Niemen. Każda z tych formacji mniej więcej w tym samym czasie, doszła (różnymi drogami!) do podobnych muzycznych wniosków, których płytowe rezultaty do dziś pozostają najambitniejszymi eksperymentami w dziejach eklektycznie pojmowanej muzyki rockowego pogranicza. Tym, co dodatkowo łączy te grupy, są wyraźne wschodnie wątki w życiu ich liderów. U McLaughlina będzie to okresowy rozbrat z muzyką, w którym to lider Orchestry podążał za naukami indyjskiego mistrza jogi i wschodniej medytacji Śri Chinmoya. Co ciekawe, nakłaniał on do alkoholowo-narkotykowej abstynencji oraz zachęcał do łączenia muzyki z poezją celem wyrażania wdzięczności dla Boskości! (zresztą, "Mahavishnu" to przecież jedno z imion boga Wisznu...). Podobnie było z Frippem, który między 1975 a 1976 r. oddawał się prawie wyłącznie studiom nad dorobkiem znanego mistyka i przywódcy duchowego Georgija Gurdżijewa (inny muzyk K.C., Jamie Muir, w 1973 r. wstępuje nawet do buddyjskiego klasztoru). Czyżby więc jakaś wspólna wrażliwość, metafizyczny węzeł rockowej awangardy z południowo-wschodnią duchową tradycją?! Bo przecież, jak już wiemy, także w duchowej ewolucji Niemena wschodnie nurty były niezwykle ważne i intensywne. Jednak Niemen nie pozostałby Niemenem, gdyby nie zrobił tego po swojemu, czyli stopniowo, bez okresu duchowego odosobnienia, czerpiąc jednocześnie z wielu źródeł, szukając własnej, niepowtarzalnej ścieżki, drogi środka, jakby mógł powiedzieć Budda, czy Lao-Tsy. Niemen nawet na krótką metę nie daje się ograniczyć do jakiejś jednej tradycji, duchowej czy religijnej, nie izoluje się do ram konkretnej ideologii. I w końcu - u kresu życia, umęczony śmiertelną chorobą porzuca w ostatniej chwili zgorzkniały ton obserwatora "rzeczywistości" skupiając resztki energii na jednym Celu - odnaleźć największą z prawd we własnym wnętrzu... I to, jak odchodzi, wielka osobowość nie tylko rodzimej sztuki - cicho, spokojnie, bez zbędnego rozgłosu... finis coronat opus - jakże w zgodzie z uniwersalnymi prawdami, które nie tylko dostrzegał ale i - co chyba najbardziej wymowne - często stosował. Magna Finis Magnum Opus.... nota aenigma solvitur?!
_________________ Dziś, gdy Ciebie mi brak ...
|