Ewa pisze:
Nie rozumiem, Bogdanie, po co to całe kazanie.
Dziękuję za miłe i rzeczowe podsumowanie mojej wypowiedzi.
Pisząc w
"kaznodziejskim tonie" (cytat z Markovitza" - niestety szybko usunięty post, a więc może niedosłowny), zwracałem się do wszystkich, którzy zabierają głos w dyskusji o płycie Niemena "Spiżowy krzyk".
Cały wątek związany z najnowszą płytą Czesława to nasze dywagacje na temat samej płyty, przeplecione merytorycznymi tematami "pobocznymi", ale nie brak w nim również złośliwych "wycieczek" personalnych, skierowanych bezpośrednio pod adresem Pani Małgorzaty.
O ile mogę zgodzić się na merytoryczną debatę o samej płycie, na poddanie krytyce jej zawartości, ocenę okładki i wkładki, postulaty wyrażające niezadowolenie z doboru utworów, sugerowanie swoich oczekiwań na przyszłość i wiele zapytań (np. o cel tego wydawnictwa, sposób programowej reklamy, lub jej braku, etc.) o tyle mój wewnętrzny opór i bunt budzą właśnie te fragmenty wypowiedzi, skierowane w agresywnym tonie do autorki kompilacji.
Dlatego właśnie zdecydowałem się na włożenie kija w mrowisko i jasno postawiłem ten problem.
Bo inaczej - nie odpowiadając sobie na zadane pytania - będziemy powtórnie "wałkowali" ten temat przy każdej, kolejnej płycie z zapowiadanej serii: "Małgorzata Niemen poleca", lub, jak piszą inni - "Niemen mniej znany", która się w końcu i tak ukaże.
Zostawię temat fanów, bo to dłuższa dyskusja - kto nim jest i jakie musi spełnić warunki, aby za takiego uchodzić.
To, że ludzie zmieniają poglądy nie można jednak uznać za niekonsekwencję. Do czego byśmy wówczas doszli? A więc kupienie "Spiżowego krzyku" przez tych, którzy pierwotnie nie mieli takiego zamiaru, nie ma nic wspólnego z konsekwencją lub jej brakiem.
To po pierwsze. A temat kupowania lub ostentacyjnego bojkotowania płyty omówiłem w poprzednim poście i nie ma celu się powtarzać.
Nie ma też mowy o przypodobywaniu się komukolwiek, bo jesteśmy wolnymi ludźmi i każdy zrobi, co uważa za najrozsądniejsze i jemu odpowiadające najbardziej.
Ewa pisze:
Napisałam, że nie jestem jej fanką,(...), ale to nie znaczy wcale, że ich nie lubię czy nie szanuję. Wierzę, że pani Małgorzata jest miłą i uroczą osobą, mimo, że moje z nią spotkanie do szczególnie miłych nie należało.
Przez szacunek dla niej jednak nic na ten temat nie napisałam.
Pomyśl jednak dlaczego Wasze relacje nie były tak sympatyczne, a przecież nic nie stało na przeszkodzie, aby tak właśnie było, jak w przypadku spotkań np. z Piotrem czy innymi fanami Czesława, którzy byli na spotkaniach promujących płytę "Spiżowy krzyk" w poszczególnych Empikach?
Może nie było tłumów, ale były fajne RELACJE.
Wspomnę jeszcze raz przemiłe i budujące rozmowy w PR w Muzykomanii. Jednak można.
Dlaczego jedni mogą, a drugim tak trudno? Czy to jedynie przypadek?
Prześledź uważnie cały wątek, a jak na talerzu, ujrzysz całe nasze "pochlebne" wyrażanie swego stosunku do Pani Małgorzaty.
Te wszystkie apele o protesty przeciwko jej ignorancji i lekceważenie potrzeb fanów. Sugestie o złym guście, nieprzemyśleniu, wystawianiu sobie świadectwa, o złośliwości w stosunku do oczekujących, o ignorowaniu fanów i nieomylności, o doszukiwaniu się intryg, ku własnej chwale, o...
...O kim to?
O misiu koala?
O Marsjanach?
A odnośnie płyty "Spiżowy krzyk" - nie uważam tej płyty za bubel, dzisiaj uznaję racje stojące za jej wydaniem i w tym kontekście (zobacz zamieszczony w jednym z Twych postów cytat Pani Małgorzaty) jest to płyta całkiem ciekawa.
Nie dla nas, ale przecież na nas świat fanów Niemena się nie kończy.
I to trzeba brać pod uwagę wydając ostateczne wyroki.
Nie jesteśmy pępkiem świata.
(*)