Zaczynam, Markovitzu.
Człowiek „niepokorny...?spokorniały”
CZESŁAW
NIEMEN „Dziwny jest ten świat”, gdzie człowiek osiąga „Sukces”, woła z tęsknotą „Czy mnie jeszcze pamiętasz?” a potem pisząc „Wiersze” dostrzega „Marionetki”, po śmierci Piotra D. potrzebuje „Katharsis”, podwójnie przeżywa „Idee fixe”, dodaje „Postscriptum”, dostrzega, że „Terra (jest) deflorata”, by wreszcie „Spodchmurykapelusza miłość dostrzec, gdyż ta najtrwalszy pozostawia ślad.”
Chcę powiedzieć o dwóch, dla mnie bardzo ważnych, sprawach. Po pierwsze o tym, kim dla mnie był(?) Czesław
Niemen. Był jednym z najważniejszych ludzi w moim życiu. Na pierwszym miejscu moja najbliższa rodzina, wiadomo kto, nie trzeba tutaj wymieniać, ale już na drugim miejscu on. On, który zaczął kształtować mój (wtedy nastolatka) gust muzyczny, moje upodobania artystyczne i sposób patrzenia na sztukę w ogóle. Dzięki Niemenowi poznałem takich ulubionych jego wykonawców jak Ray Charles (jego nieustający nauczyciel), Otis Redding, Wilson Pickett, James Brown czy do dziś ukochaną przeze mnie muzykę gospel (gospel- Ewangelia- Dobra Nowina).
Jednym z moich ulubionych cytatów z Biblii jest werset 10 z 1 Kor.15:”Ale z łaski Boga jestem tym, czym jestem...” Z łaski Boga, ale która wyraziła się m.in. poprzez zaistnienie Czesława w moim życiu, jestem tym, kim jestem.
Jako nastolatek usłyszałem po raz pierwszy jego utwory...przez ścianę; sąsiadka słuchała jakichś utworów nieznanego mi wykonawcy, które mnie „rzuciły na kolana”. Z uchem przy ścianie wysłuchałem całego longplaya, jak się później okazało, „Czy mnie jeszcze pamiętasz”. I tak się zaczęło-moje 39 lata życia (jak na razie!) wypełniane w rozmaity sposób przez człowieka o pseudonimie
NIEMEN. Od wspomnianej płyty zapoczątkowałem swój zbiór jego wszystkich płyt (Tato, dziękuję Ci za tolerancję, mimo że wtedy Czesia za bardzo nie lubiłeś, gdyż mówiłeś, że… przesadzam). Zbierałem wywiady, zdjęcia, plakaty - wszystko, co jego dotyczyło.
W roku 1970 poszedłem na jego koncert w poznańskiej Auli i tam zaczęło się coś, co miało już wywrzeć wpływ na całe moje życie- swoim śpiewem i muzyką trafił do najgłębszych warstw mojej osobowości i wrażliwości.
I druga rzecz - owo zachłanne gromadzenie rzeczy jego dotyczących graniczyło, zdaniem moich bliskich, z przesadą, ale miałem jakieś przeczucie jego wyjątkowości, wielkości i chyba przemijania; chęci przekazywania wszystkiego, co jego dotyczy dalszym pokoleniom. W jakiś dziwny sposób przeczuwałem jego odejście i tak bardzo się śpieszyłem, by za jego życia czerpać z przebywania z nim, lecz potem by również jemu dawać coś od siebie, ot choćby stałe miejsce w moich modlitwach (które miał zresztą do końca...).
Zbierałem jego autografy prawie na wszystkich płytach i to w latach, gdzie dostanie się do niego graniczyło prawie z cudem; jakoś udawało mi się choć kilka zdań z nim zamienić. Później zaczął mnie już rozpoznawać, bez alkoholu (!) przeszliśmy „na ty”. Pamiętam jak wtedy, w emocjach pokoncertowych w roku bodajże 1990, palnąłem: „Czesiu, możesz mi się tutaj podpisać?”. On to zrobił i zaraz go przeprosiłem za poufałość, a on na to;” Prawidłowo, prawidłowo.” Od tamtego momentu był Czesławem, Czesiem- mniej już niedostępnym Niemenem. Później, starając się tę znajomość utrzymywać, a jednocześnie się nie narzucać, dzwoniłem do niego z różnymi życzeniami „ z okazji”. Do końca byliśmy w kontakcie choćby przez taki wynalazek jakim są SMS-y (których zresztą nie lubił- wolał kontakt „słuchowy”, mówiący mu coś o aktualnym stanie rozmówcy).W swoich dedykacjach m.in. na płytach dawał wyraz swojej względem mnie sympatii pisząc:” Z przyjaźnią…” czy „...dziękując za wsparcie duchowe ”itp.
Na swój sposób żegnał się ze mną w Wigilię Anno Domini 2003. Pierwszy wysłał do mnie SMS życząc mi błogosławieństw Boga na całe moje życie. Cóż piękniejszego i cenniejszego dla mnie mógł mi życzyć?...Tydzień później zadzwoniłem do niego, rozmawiał chętnie a nawet z humorem o swoim zdrowiu, a raczej o chorobie...
Ukochany przeze mnie Czesław
Niemen odszedł do lepszego świata, tam gdzie” śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie”. A my, cóż? Dziękujmy Bogu za to, co dał nam w osobie Czesława, pamiętając o tym, że każdy człowiek, którego DZISIAJ spotykamy jest ważny, gdyż jutro może odejść...
A jego muzyka? Pozostanie JEGO muzyką, rozpoznawalną zawsze wśród muzycznej „sieczki” ale i …muzycznych „perełek”.
Jego twórczość po-zostanie zawsze otwarta dla ludzi o wrażliwych sercach, którym niegdyś dedykował pieśń „Dziwny jest ten świat” (widział go w całym jego pięknie dobra i ohydzie zła) i unosił z sobą na wyżyny Ducha, który, „…dobrem się objawi w arcydziełach Pana. Amen!”
Nie powiedziałbym nigdy Czesławowi „Żegnaj!”, lecz…”Do zobaczenia!”
Ten „...niepokorny...? spokorniały” Człowiek znalazł swoje trwałe miejsce w mojej godzinnej audycji „
NIEMEN znany czy nieznany?” emitowanej w poznańskim Radiu Emaus w poniedziałki po godzinie 21.00 .
Człowiek jam niewdzięczny
Zadufany w sobie
Eksperymentujący na Myśli
Silny słabością
Łudząco dobry
A
Wielce niepokorny
Nigdy się nie dowiesz
Ile
Energii
Mogłem
Emitować
Niebu…
Piotr Starzyński