Tadeusz pisze:
A że nie był na zlocie to tylko dobrze zlotowi na tym wyszło.
Zupełnie celowo kilkakrotnie i w różnych miejscach na zlocie ktoś forsował ten kawałek pana Malacha. Nie był z nami ciałem, lecz można powiedzieć, że przez swą twórczość był z nami duchem. Niemal jak

!
Domin189 pisze:
Fakt, że niewiele osób stanęło po Twojej stronie skłania mnie ku smutnej refleksji na temat powszechnej bylejakości, zadowalania się byle czym i prześmiewczego hasła "jeżeli idzie o jakość - to jakoś to bydzie...". Nie akceptuję takiego świata, ale czy to nie czyni ze mnie jakiegoś oderwanego od rzeczywistości kosmity?
Nie siedzę ostatnio na "Fejsbukach", ominął mnie post Tadeusza, nadrobiłem jednak. Zachwyciła mnie i wprowadziła w szczery śmiech pointa fraszki tam umieszczonej, tym dla mnie czytelniejsza, że "sam tam byłem, miód i wino piłem...". No dobra, nie było miodu i wina.
Natomiast co do słów Domina - jedni słuchają, drudzy słyszą. Co więcej - obawiam się, że tak było zawsze i tak zawsze będzie. Ale dopóki możemy wybrać tego, czego słuchamy - czerpmy radośnie z możliwości wyboru. Czy musi koniecznie nas obchodzić co sądzą inni?
To jest oczywiście tylko pytanie nie mam gotowej odpowiedzi.
Podeprę swoją wypowiedź godziwym autorytetem.
Czesław Niemen w utworze 'Sonancja' pisze:
Żeby z chaosu
rzecz wyodrębnić
w kształt
ułożyć wątek
to jak docenić
dzieło bezcenne
z jarmarcznych
stosów
unieść perełkę
wyjątek
Utwór ten chyba zdążył jeszcze wybrzmieć na Zlocie, bo drugiego dnia wieczorem udało się puścić płytę "Spodchmurykapelusza" (dopóki nie zabrakło energii elektrycznej). Nie ja ją przyniosłem, ale ktokolwiek to zrobił - chwała mu za to. Ci, którzy nie cenią faktu, iż "cisza jest głosów zbieraniem", mogli nadal przez resztę wieczoru dyskutować - wedle swego upodobania - przy wtórze muzyki, natomiast Ci, którym nieobojętne jest, czego słuchają - zwłaszcza na Zlocie - mogli odetchnąć z ulgą, że nie był to Enrique. Pojawienie się tego ostatniego, egzotycznego gościa, wykracza mym zdaniem daleko poza pojęcie
faux pas.