Dołączając do społeczności skupionej wokół "forum fanów Niemen Aerolit" jako nastolatek miałem ogromne szczęście trafić na sympatycznych, otwartych ludzi, którym nie przeszkadzała różnica wieku i którzy cierpliwie wprowadzali mnie w niezwykły świat twórczości ulubionego artysty. Czymś naprawdę wyjątkowym było przeistoczenie się wirtualnych kontaktów w realne, serdeczne znajomości z ludźmi z całej Polski i nie tylko.
Oblewam się rumieńcem podczas lektury niektórych moich postów z pierwszych pięciu lat czynnego uczestnictwa w życiu forum. Emanują one młodzieńczą naiwnością, bezpośredniością i brakiem pewnego wyczucia czy doświadczenia, zdobywanego nierzadko w bolesny sposób - przykre słowa w moim kierunku padały nie tylko ze strony dyskutantów, ale także od osób z najbliższego otoczenia bohatera tego forum... czy słusznie, czy też nie - to sprawa dyskusyjna, lecz trudno prowadzić dialog o błędach i wybaczeniu, gdy napotyka się na ścianę milczenia.
Moje poglądy na pewne aspekty twórczości czy życiorysu Czesława Niemena ewoluowały na przestrzeni lat za sprawą poszerzanej sukcesywnie wiedzy, która nie opiera się wyłącznie na współczesnych opracowaniach. Mając na uwadze moje poważne podejście do tematu - swoiste "studiowanie Niemena" - mógłbym o sobie żartobliwie powiedzieć, że czuję się niemenologiem, ale zarzutom przynależności do... mafii (!) muszę stanowczo zaprzeczyć. Grono znawców twórczości Niemena bynajmniej nie jest jednomyślne czy zorganizowane i podobnie, jak w środowisku akademickim, występują w nim różnego rodzaju animozje oraz zależności towarzyskie, które jeden z autorów książki o

określił w rozmowie ze mną mianem "frakcji"

Najważniejsze jest jednak to, że dzięki internetowym platformom wymiany poglądów, mediach społecznościowych, niezależnym publikacjom w prasie czy panelom dyskusyjnym, tych kilkanaście (bo wątpię, aby ta liczba przekraczała 20) osób żarliwie podtrzymuje pamięć o dokonaniach Niemena, nad którymi nie pochyli się redakcja plotkarskiego czasopisma czy organizator jakiegoś wspominkowego wydarzenia. No i jeszcze jedno - w obliczu skromnej liczby niemenologów nie powinien dziwić fakt, że większość z nich zna się osobiście lub przynajmniej kojarzy pewne nazwiska.
Najwcześniejsze odnaleziono przeze mnie źródło, w którym pojawiła się wzmianka o "niemenologii" pochodzi ze stycznia 1969 roku. Na łamach ilustrowanego magazynu studenckiego "itd." toczyła się zażarta
dyskusja o tym, czy o Niemenie w ogóle warto dyskutować 
Pewien czytelnik skierował do redakcji pełen rozgoryczenia list:
Czytelnik czasopisma 'itd.' pisze:
Rozpętaliście ogólnonarodową studencką (...) dyskusję na temat Niemena. Czy naprawdę wydaje się Wam, że piosenkarz nawet najbardziej popularny, zasługuje na kilkumiesięczne omawianie jego osoby na łamach najpopularniejszego studenckiego czasopisma? To już gruba przesada!
Ta cała "niemenologia" nieodparcie nasuwa mi kilka alternatywnych wniosków:
1) albo Panowie Redaktorzy nie mają o czym pisać (...) - więc hejże na Niemena!
2) albo Panowie Redaktorzy uważają, że brać studencka nie ma żadnych innych zainteresowań poza Niemenem (...).
Zamiast niszczyć cenny papier na wątpliej wartości "niemenologię", moglibyście np. wprowadzić rubrykę przedstawiającą sylwetki współczesnych polityków, albo kurs j. esperanto, porady kulinarne, rady sercowe ciotki Gustli czy cokolwiek innego, a pożytek z pewnością będzie większy...
Do tej epistolarnej, narodowej dyskusji nawiązał w 1977 roku Marian Butrym w swoim obszernym, przekrojowym artykule opublikowanym w "Razem" ("Piętnaście lat później"):
Marian Butrym w roku 1977 pisze:
(...) Niemena atakowano nieraz bardzo boleśnie, dyskutowano o nim, a wypowiedzi o "niemenologii" można by zmieścić w książce formatu encyklopedii.
Frapująca jest obecność tego hasła na okładce singla "Przeprowadzka", wydanego przez Rogot:
Cytuj:
Muzyka i wykonanie: Czesław Niemen
Słowa: Wojciech Młynarski
Ilustracja: Natalia
Proj. graf.: Andrzej Tyszko
Niemenologia: Antoni Roszczuk
- cóż, najwyraźniej i sam Niemen nabrał do tego - w zasadzie nieszkodliwego - hasła dystansu, skoro wyraził zgodę na umieszczenie go na swoim oficjalnym wydawnictwie

Lata później, na tylnej stronie okładki kompilacji CD pt. "Sen o Warszawie" napisał on kilka ważnych słów, które zdawał się proroczo kierować do podobnych nam, którzy od lat poświęcamy mu uwagę na niniejszym forum i które wydają mi się niezwykle istotne w kontekście niewydanych dotychczas archiwaliów:
Czesław Niemen na tylnej stronie okładki CD "Sen o Warszawie pisze:
(...) Wesołość mieszała się z rozpaczą, kiedy po latach wsłuchiwałem się, zwłaszcza w ubóstwo brzmienia zleżałych taśm. Mogłem, oczywiście, wyrzucić ten dorobek na śmietnik i zająć się czymś bardziej pożytecznym. Postanowiłem jednak, w końcu drogie mojemu sercu pamiątki, ocalić, choć niektóre z nich dawno zaliczyłem do nieszczęśliwych wypadków przy pracy (...). I oto, po radykalnej ingerencji cyfrowej maszynerii, większość piosenek zarumieniła się nowym życiem. Powstał (...) album (...). Dedykuję go moim fanom, szperaczom i kolekcjonerom.
- i tym sposobem Czesław Niemen osobiście i najtrafniej scharakteryzował typowego "niemenologa" - fana, szperacza i kolekcjonera - nagrań artysty czy memorabiliów z nim związanych - w jednym.
nieco wyżej Markovitz pisze:
W pierwszej wersji posta napisałem, że nie uważam Domina za "ciekawskiego", ale szybko doszedłem do wniosku, że w aspekcie twórczości Niemena- jednak uważam. Ale tylko w tym jednym kontekście!
- zwykłem mawiać, że nie jestem ciekawski, tylko lubię wszystko wiedzieć

Na poważnie jednak - dziękuję za miłe słowa, naprawdę wiele dla mnie znaczą, szczególnie od osoby, która utrzymywała osobistą relację z moim ulubionym muzykiem. Wierzę, że kiedyś, "gdy szereg odkryć mych spełnię do końca", podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat twórczości i życia Czesława Niemena w nieco obszerniejszej od forumowego postu formie
