Piszemy w topiku "
Z archiwów TVP", więc spróbuję jakoś powiązać poruszoną przez Mariosa kwestię z wiodącym tematem. Otóż w odległych czasach, gdy Niemen robił karierę estradową, ludzie pracujący w Polskim Radio i Telewizji mieli nad sobą jeden organ, który skupiał wszelkie prerogatywy właścicielskie. Był to tzw. Radiokomitet, którego szef w 1967 wyróżnił Czesława Niemena nagrodą specjalną za wykonanie utworu "Dziwny jest ten świat" na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Ten werdykt spotkał się z krytyką środowiska kompozytorsko-autorskiego hołdującego upodobaniom estetycznym dalekim od big-beatu, bluesa, soulu i pieśni protestu. Głosy z archiwalnej audycji przywołanej przez Mariosa są wyrazem nie tylko sprzeciwu wobec Niemena, ale szerzej- przeciwko całemu nurtowi nowej muzyki, w którym mieścił się także Stan Borys z Blackoutem z nagraniem "Te bomby lecą na nasz dom"- najwyraźniej błędnie powiązany przez pana "B" z osobą Czesława Niemena.
Dariusz Bugalski prowadzący specjalne wydanie ->
"Klubu Trójki" nie chciał ujawnić: do kogo owe głosy w archiwalnej audycji należały. Kordon ochrony salonu najwyraźniej wciąż w radiowej Trójce obowiązuje i niektórym nie mieści się w głowie, że uznany pisarz mógłby mieć skazę na wizerunku, bo kiedyś głupio wypowiedział się o startującym do wielkiej kariery pieśniarzu. Spróbuję zatem postawić pierwsze kroki w tym naszym demaskatorskim dochodzeniu, bo pewne tropy jednak mamy. Dzięki skąpo dozowanym informacjom przez uczestników "Klubu Trójki" dowiedziałem się, że w dyskusji o festiwalu opolskim brali udział znani pisarze i radiowcy. Dało się tam usłyszeć jeszcze jeden głos- kobiecy, a więc formuła audycji zawierała się w dyskusji prowadzonej przez kilka osób zgromadzonych przed radiowym mikrofonem. Jeśli tymi osobami byli znani pisarze, autorzy piosenek i krytycy, których nazwisk pan Bugalski nie chce "szargać"- to na 90% była to cykliczna audycja radiowa zatytułowana
"Parnasik" (około 280 wydań na przełomie lat 60. i 70.).
Do grona stałych bywalców tego programu należeli m.in.: Jerzy Janicki, Andrzej Kudelski, Adam Wielowieyski i Jerzy Abratowski. Ludzi pióra reprezentowali: Antoni Słonimski, Stanisław Dygat i Stanisław Grochowiak. To grono uzupełniali Zygmunt Kałużyński, Witold Zadrowski i Krzysztof Teodor Toeplitz. W tym towarzystwie zaledwie jeden z panów dostrzegał zalety niemenowego śpiewu, a dosłyszał je wiedziony sugestią swej żony- znanej śpiewającej aktorki.
Ten brak uznania to po części sprawa gustów pokolenia wychowanego przed II wojną światową. I tak np. znany krytyk Kałużyński w niezbyt wnikliwej recenzji określił muzykę z filmu "HELP!" Beatlesów jako
chrapliwe szczekanie bez melodii... Ale- co chcę podkreślić- choć starsi panowie gusta mieli staroświeckie i odbierali, a raczej odpierali falę buntowniczych zespołów i solistów niczym najazd Hunów, to jednak posługiwali się argumentami natury estetycznej.
Gorsi byli ci, którzy używali plotek i wątpliwych oskarżeń natury obyczajowej do zwalczania młodych artystów- zwłaszcza tych tworzących swój repertuar. Ten nurt zwalczania młodych muzyków miał swoje apogeum w okresie po OPOLU '70, a z jednym z panów którzy zanadto zapędzili się na łamach prasy w oskarżaniu o niemoralne wybryki bohater tego forum spotkał się na sali sądowej w ->
Radomsku. Wobec dziennikarza Romana Cieleckiego z "Gazety Radomszczańskiej" warunkowo umorzono postępowanie karne. Inny autor tekstu zawierającego nieprawdziwe treści- Zbigniew Zapert (z "Expresu Wieczornego") został napiętnowany przez koleżeński sąd dziennikarski. Niestety- szkaradne prasowe enuncjacje wystarczyły, aby Witold Filler- szef telewizyjnej rozrywki w TV- wydał zakaz prezentowania na antenie Czesława Niemena.
W zakamarkach pamięci noszę jeszcze kilka audycji i publikacji prasowych, w których
przeciągano Czesława Niemena po rozżarzonych węglach- jak to w 2007r. obrazowo określił w filmie dla TVP Polonia Franciszek Walicki. Wyjątkowe miejsce w tej kronice wstydu powinno przypaść monologowi, który kiedyś przeczytał przed mikrofonem radiowym aktor Maciej D.. Tę wybitnie paszkwilancką audycję usłyszałem w cyklu "Powtórka z rozrywki" na przełomie lat 70 i 80.. Nie było tam nic do śmiechu, za to tekst obfitował w złośliwe i aluzyjne kłamstwo. Nigdy później tego monologu podpisanego pseudonimem nie słyszałem. Więcej szczegółów na tym etapie archiwalnych poszukiwań nie podam.
Otwartym pozostaje pytanie:
dlaczego z treścią wielu programów z archiwów radiowych (ale też i telewizyjnych) nie można się zaznajomić w klarownie określonym trybie..? A przecież istnieją od dawna możliwości techniczne (internet) i taka procedura mogłaby przynosić wpływy na rzecz spółek Skarbu Państwa- ku pożytkowi zainteresowanych i mediów publicznych. Dziwne to i dla mnie- niepojęte.