Geronimo w wątku o Niemenie w mediach pisze:
Podobnie pisał (

) we wkładce do "Marionetek"...
Czytając wspomnienia Niemena pisane dla TYLKO/TERAZ ROCKa nie zapominajmy, że sam autor brał udział w opisywanych przez siebie wydarzeniach i należy te teksty traktować jako relację uczestnika a nie pewnik nie podlegający żadnej dyskusji.
Zdarzało się bowiem, że punkt widzenia lidera Grupy Niemen daleki był od obiektywizmu- jak było np. w przypadku sporu z Józefem Skrzekiem.
We fragmencie dotyczącym okresu Grupy Niemen jest mowa o linii podziału : Czesław i Helmut, a z drugiej strony trójka młodych muzyków ze Śląska. Być może na początku istotnie taką linię dało się zauważyć - trudno żeby było inaczej skoro przyjaźń Czesława z Helmutem Nadolskim trwała od okresu gdańskiego, ale już po kilku miesiącach Józef, Lakis i Piotrowski stali się bardziej potrzebni Czesławowi niż kontrabasista ze swoimi ciągotami w kierunku muzyki intuicyjnej, free jazzu i teatru jednego performera...
Tak więc od drugiej połowy 1972r. mamy improwizację Grupy na scenie i rozwój talentu Jo. Skrzeka jako najbliższego współpracownika, a z drugiej strony (z późniejszych wywiadów) dowiadujemy się, że poza sceną coraz dalej było od przyjacielskich relacji.
Muzycy SBB mieli żal za pomijanie ich twórczego wkładu w opisie nagrań Grupy.
Z kolei Czesław miał im za złe zbytnie koncentrowanie się na doskonaleniu umiejętności instrumentalnych kosztem klimatu nagrań (
przyznacie, że to dość dziwny zarzut).
W 1990r. w wywiadzie udzielonym Markowi Gaszyńskiemu Niemen mówił, iż
kolegom odbiła szajba i nie da się tego inaczej nazwać.
Źródło
"Przez Monachium do Ameryki.." z nowego albumu p.t."Miło wspomnieć".
Myślę, że w imię porozumienia z pewnością dałoby się to inaczej nazwać, ale niestety urażona ambicja lidera na to nie pozwalała. A przecież sam Czesław przyznawał, że potencjał mieli niesamowity... Jako starszy i bardziej doświadczony powinien ustąpić.
Bo czy prośby młodszych kolegów o uwzględnienie ich potrzeb (
np. znalezienie im podczas trasy miejsca w hotelu a nie w akademiku) były rzeczywiście wygórowane
Współpraca z Czesławem na pewno dała muzykom SBB wiele korzyści artystycznych i doświadczeń zawodowych, ale w sferze materialnej praktycznie od nowa musieli pracować na sprzęt, kontrakty nagraniowe i koncertowe.
A kiedy już SBB naprawdę się coś udało- to długo nie mogli liczyć na dobre słowo ze strony otoczenia NAE.
I bywało, że

opowiadał dziennikarzowi, że nasza
eksportowa grupa koncertowała w RFN dla mniejszej publiczności niż to ogłoszono. Taka mała rzecz...
Źródło
Magazyn Jazz z 1978 r.