Cytuj:
Szkoda, że kolega dyskutant nie raczył się odnieść do wydań, których on słucha najchętniej i czy w ogóle słuchał innych wydań.
Otóż, odnióśł się przy innej okazji, gdzie powiedział, że wydania Niemena z boxu go satysfakcjonują, słuchałem też pirackiej (?) Andromedy, ale o znaczeniu dla mnie różnic napiszę poniżej.
Cytuj:
Jeszcze raz powiem: negowanie różnic w brzmieniu pomiędzy poszczególnymi wydaniami albumów Niemena nie świadczą za dobrze o forumowym koledze.
Nie twierdzę, że różnic nie ma, ale są one na tyle dla mnie nieistotne, że w moim przekonaniu zajmowanie się nimi jest jałowe. Mogę równie dobrze rozpętać dyskusję o wzorkach na skrzydłach kolorowych motyli tego samego gatunku - są, ale dla mnie to nie ma znaczenia, bo i tak są kolorowe. Muzyka Niemena pozostaję muzyką, mimo że można ją mieć na płytach różnych wydań. Nie zawracam sobie głowy porównywaniem- góra, czy dół okrojone, - bo mi to jest zupełnie zbędne, byleby nie brzmiało to jak z
KOLCHOŹNIKA ( starsi wiedzą co to jest
kołchoźnik * ). Jeżeli takie podejście źle o mnie świadczy, to o reszcie ludzkości na świecie źle świadczy fakt, ze nie obchodzą ich układy krystaliczne płatków śniegu- każdy ma inny, a każdy jest biały. Specjalnie strywializowałem na końcu wypowiedzi sprawę, bo obawiam się, że inaczej byś nie zrozumiał o co mi w tym wszystkim chodzi.
Cytuj:
A może Tadeusz neguje sztukę re-/masteringu? Czy po prostu nie wierzy, że amator-pasjonat może mieć cokolwiek do powiedzenia w tym temacie i dlatego nazywa moje posty "mędrkowaniem"?
Nie neguję, dopóki nie zabierze się za to jakiś patałach, a do tej pory w profesjonalnych studiach takich się nie spotyka.
Amatorzy najczęsciej dodają sobie animuszu mędrkowaniem. W Polsce amatorzy najlepiej znają się na medycynie, budownictwie i ostatnio na...; taka nasza cecha narodowa.
Na tym kończę tę jałową dyskusję. Jeżeli masz ochotę coś napisać, to napisz o wrażeniach lub emocjach po przesłuchaniu wydawnictwa, kórego wątek dotyczy, tylko broń boże nie pisz więcej, przynajmniej w tym wątku, o obciętych górach, dołach, wykresach i innych mankamentach akustycznych poszczególnych wydań. No, chyba że "Nerwy miast" brzmią jak z
kołchoźnika
(*)
kołchoźnik- głośnik niskiej jakości instalowany w jedną sieć w domostwach w ZSRR, którą zasilała zazwyczaj rozgłośnia propagandowa. Jakść tych glosników była tak marna, że głos z nich dochodzący brzmiał jak z za bardzo grubej kurtyny utkanej z bardzo grubej wełny.