Niemen Aerolit

Archiwum forum fanów Czesława Niemena

W poszukiwaniu źródła

Artykuły prasowe o Niemenie. Zakładanie nowych wątków w tym forum jest zablokowane. Komentowanie istniejących - mile widziane.

[1970, Magazyn Jazz] Enigmatic Mr. Namysłowski 2004-03-01 - 2009-07-31 Darek Sieradzki 3 8585
Darek Sieradzki
2004-03-01 14:00:38
ENIGMATIC
MR. NAMYSŁOWSKI
Aleksander J. Rowiński, Magazyn "Jazz", Styczeń 1970


Zbigniew Namysłowski związał się obecnie z zespołem Enigmatic-Niemna, w którym gra także na organach Hammonda. Wraz z tym zespołem wyjechał w listopadzie na kilkumiesięczne występy do Włoch organizowane przez dyrektora festiwalu jazzowego w Bolonii, Forestiego. „Jazz" rozmawia dziś z naszym znakomitym muzykiem jazzowym na temat jego nowych zainteresowań artystycznych.

Pokrewieństwo jazzu z bigbeatem — mówi Namysłowski na wstępie — istniało od początku, gdyż punktem oparcia rocka był blues. Z drugiej strony, kto wie, czy jazzowe sekcje rytmiczne nie mogłyby wiele skorzystać od muzyków grających w beatowych sekcjach rytmicznych.

— A kiedy Pan zaczął interesować się beatem?

Gdy pojawiły się w nim elementy wokalne, wywodzące się z bluesa. Mam na myśli przede wszystkim Ray Charlesa. Moimi faworytami, jeśli chodzi o wokalistykę, są zawsze bluesmeni. I dlatego na przykład bardziej mnie pasjonuje Dinah Washington niż Ella Fitzgerald. Obecnie, gdy big beat wzbogacił się w zakresie rytmu i wprowadził improwizacje jazzowe — wielu jazzmenów uprawia już ten rodzaj gry. A stare nazwy tracą dawne znaczenie. Można grać wszystko. Utwory, które gra się z jazzową sekcją rytmiczną można także grać z sekcją beatową. Zresztą obecnie w dobie free-jazzu nie trzeba już trzymać się tradycyjnej harmonii jazzowej.

— Wspomniał Pan o roli bluesa. Interesuje się Pan przecież nim od dawna.

Tak, już mój pierwszy zespół The Jazz Rockers, który stworzyłem w 1960 r. miał elementy bluesowe. Wiele tematów, jakie wówczas grywaliśmy z Rockersami, gramy obecnie z sekcją beatową. Są to tematy Silvera i Adderleya; nic one nie tracą w składzie beatowym, który ma przecież taką samą sekcję rytmiczną. Nota bene, podobnie sekcję rytmiczną traktował Silver.

— Obserwujemy więc proces zbliżania się muzyki młodzieżowej do jazzu, proces, który chyba będzie rozwijać się nadal

Niewątpliwie to zbliżenie jest już bardzo duże. Moim zdaniem, znakomite osiągnięcia ma tu amerykański zespół Blood, Sweat and Tears, który śpiewane chorusy gra na sposób r-a-b, a sola — z podkładem jazzowym. Blood dysponuje bardzo ciekawymi aranżami nie spotykanymi w pop music, a nawiązującymi do aranży jazzowych big bandów. Zmieniając rytm i tempa, grają oni w różnorodny sposób ten sam utwór.

— Można więc przypuszczać, że obejmując kierownictwo muzyczne zespołu Enigmatic Czesława Niemna, zechce Pan ten zespół przekształcić w tym kierunku.

Przede wszystkim chcę podkreślić, iż gdybym miał na stałe związać się z jakimś zespołem muzycznym, w grę wchodziłby tylko Niemen i jego grupa. Śpiew Niemna najbardziej mnie interesuje i pociąga. Oczywiście, jako kierownik muzyczny zespołu Enigmatic postaram się nadać mu profil zbliżony do moich zainteresowań. Przypuszczam, że dlatego Niemen zaprosił mnie do współpracy. Dotychczas Enigmatic był zwykłym zespołem big beatowym, a mnie — jak wspomniałem — interesuje muzyka zbliżona do jazzu.

— Na zakończenie naszej rozmowy jedno pytanie: jakie wrażenia z JJ 69?

Jak zwykle na Jazz Jamboree podobała mi się prawdziwie jazzowa atmosfera, spotkanie znakomitych muzyków, krytyków, impresariów. Z wykonawców przede wszystkim Stańko i jego zespół, Michał Urbaniak i Urszula Dudziak, Zbigniew Seifert. Z zagranicy — oczywiście Lucky Thompson, o którym myślałem, że jest bardziej tradycyjny.

Rozmawiał: A. Row.
ratajczak bogdan
2009-07-31 17:40:05
Cofnijmy się o prawie 40 lat - do roku 1969.
To był wspaniały okres współistnienia rocka z jazzem.
Nie ominął także naszych zespołów beatowych, że przypomnę Breakout, Dżambli, Anava no i Niemena - czyli wówczas Niemen Enigmatic.
Oto, co mówił na ten temat czołowy polski jazzman - Zbigniew Namysłowski.
ZN.: — Pokrewieństwo jazzu z bigbeatem — mówi Namysłowski na wstępie — istniało od początku, gdyż punktem oparcia rocka był blues. Z drugiej strony, kto wie, czy jazzowe sekcje rytmiczne nie mogłyby wiele skorzystać od muzyków grających w beatowych sekcjach rytmicznych.
A.J.R.: — A kiedy Pan zaczął interesować się beatem?
ZN.: — Gdy pojawiły się w nim elementy wokalne, wywodzące się z bluesa. Mam na myśli przede wszystkim Ray Charlesa. Moimi faworytami, jeśli chodzi o wokalistykę, są zawsze bluesmeni. I dlatego na przykład bardziej mnie pasjonuje Dinah Washington niż Ella Fitzgerald. Obecnie, gdy big beat wzbogacił się w zakresie rytmu i wprowadził improwizacje jazzowe — wielu jazzmenów uprawia już ten rodzaj gry. A stare nazwy tracą dawne znaczenie. Można grać wszystko. Utwory, które gra się z jazzową sekcją rytmiczną można także grać z sekcją beatową. Zresztą obecnie w dobie free-jazzu nie trzeba już trzymać się tradycyjnej harmonii jazzowej.

Nic nie trwa wiecznie, zmienia się myślenie i zmianom podlegają zwłaszcza mody, ale i ogólnoświatowe trendy muzyczne.
Widzimy to na przykładzie naszych zespołów rockowych.
Coraz mniej jest takiego myślenia, jakie zaprezentował w tym wywiadzie nasz mistrz saksofonu. Osobiście bardzo żałuję, bo to dodawało naszej scenie rockowej blasku i podnosiło jej wartość muzyczną.
Gdzie dziś możemy usłuszeć twórczy wpływ jazzmanów, a przy tym dominujący, lub chociaż stanowiący ważny stylistyczny czynnik, jakim była wówczas improwizacja jazzowa, we współczesnym polskim zespole rockowym?
Może Voo Voo byłoby takim przykładem, ale to wyjątek.
A gdzie są ci wszyscy Namysłowscy, Szukalscy, Nahorni, Stańkowie, Seiferci, Bartkowscy, Stefańscy, Nadolscy, Przybielscy...
Czyżby to się skńczyło, bezpowrotnie odeszło do epoki minionej, nie ma już możliwości powrotu do takiej koegzystencji tych dwóch światów muzycznych?
Coraz rzadsze są takie współistnienia jazzmanów i rockmanów.
Przykład ostatniej płyty Jarka Śmietany, grającego i... śpiewającego hity Hendrixa, przy wtórze organów Hammonda Wojtka Karolaka i wspomaganego przez młodych jazzmanów, wskazuje raczej na totalny odwrót od tych tendencji sprzed lat.
Czyżby teraz jazzmani sami postanowili robić rocka na jazzowo, ale już we własnym gronie?
Byłaby to ciekawa propozycja i ciekawy nurt.

(*)
bitels
2009-07-31 18:16:25
ratajczak bogdan
Czyżby to się skńczyło, bezpowrotnie odeszło do epoki minionej, nie ma już możliwości powrotu do takiej koegzystencji tych dwóch światów muzycznych?
Coraz rzadsze są takie współistnienia jazzmanów i rockmanów.


Raczej tak. Kiedyś, mimo wszystko, stawiało się na kulturę wysoką. Nawet jeśli nie była on do końca wysoka w dosłownym tego pojęcia znaczeniu. Obecnie liczy się proste granie, 3 minuty, krótki wstęp, wpadający w ucho refren i już. Nikt się nie będzie bawił w łączenie rocka z jazzem bo kto by to kupił ? Garstka chętnych.
ratajczak bogdan
2009-07-31 18:41:05
Smutne to, o czym piszesz, ale pewnie jest w tym sporo racji.
Nie wchodzi się po dwakroć do tej samej rzeki, ale ja jednak nadal się łudzę, bo widzę przykłady, co prawda pojedyńcze i nie tu nad Wisłą, że to jest możliwe (oczywiście nie w tej formie rozbuchanych, kilkunastominutowych suit, które uwielbiam) i czasami powstają takie perełki, jak choćby też już ponad 20. letni "Englishman in New York" Stinga z fantastycznym solem Branforda Marsalisa na saksie.
Chciałoby się więcej takich nagrań, a zwłaszcza tego, aby powstawały tu, między Bugiem, a Odrą.

(*)
Przejdź na: główną stronę z listą forów | listę wpisów z W poszukiwaniu źródła | górę strony