"Nad Niemenem"
z Czesławem Niemenem rozmawia Jan Skaradziński (Rock'n'Roll)
Rozdział I
POSTAĆ
- Często jest Pan postrzegany jako człowiek tajemniczy, poważny, posągowo - pomnikowy wręcz. Czy Panu wygodnie na cokole, czy Pan nie ma ochoty z niego zeskoczyć? Czy Pan rzeczywiście taki jest, czy może tylko wytworzył wokół siebie ów nimb?
- CZESŁAW NIEMEN: Nie jestem taki poważny ani ważny. I choć śpiewam o sprawach ważnych, sądzę że mam poczucie humoru - w końcu zaczynałem od kabaretu studenckiego (To Tu w Gdańsku). Moje piosenki często są poważną refleksją nad humorystycznymi zachowaniami ludzi w "dziwacznym świecie". Uprawiam humor jeśli nie czarny, to często sarkastyczny. Często się śmieję również z siebie. W sumie uważam się za człowieka zrównoważonego - wiele rzeczy mnie cieszy, wiele smuci. Wieloma jestem zakłopotany.
Rozdział II
KONTROWERSJE, POLITYKA, PLOTKI...
- Czy np. legendarnymi już kwestiami typu Radomsko?
- Tak. Co chwila pojawiają się osoby, które chcą mnie jakoś umniejszyć.
- Wróćmy tam...
- Możemy, tylko mnie wtedy w Radomsku w ogóle nie było, więc jak mogłem pokazać tam cztery litery? To rzecz wymyślona przez bezpiekę. Owszem, w Radomsku coś się zdarzyło, ale podobno chodziło o Silną Grupę Pod Wezwaniem, a nie o mnie.. Więc wytoczyłem sprawę w sądzie i wygrałem, tylko że gazety informowały o tym bardzo powściągliwie.. W tamtych czasach władza chciała ukrócić big beat, nie podobało się np. to, że śpiewaliśmy po angielsku. Zagrażaliśmy też klikom oficjalnych kompozytorów, którzy mieli własne stajnie piosenkarzy starszego pokolenia. I te wszystkie powiązania razem wzięte powodowały wręcz nagonkę na takich facetów jak ja, a jeszcze dochodził mój pseudonim, który okazał się "rewizjonistyczny", który bardzo źle się kojarzył (np. przez długi czas nie mogłem wyjeżdżać do ZSRR). Te problemy naprawdę następowały jeden po drugim . Po piosence "Dziwny jest ten świat", jakkolwiek otrzymałem za nią wiele nagród, młodzieżowe organizacje socjalistyczne wołały: Jak to? To chyba piosenka antysocjalistyczna! Jeden z kierowników wydziału KC, tow. Kraśko wręcz powiedział, że nie będziemy lansować żadnych Niemenków. I nie lansowali, choć zdarzyło im się mnie również głaskać, wręczać Złoty Krzyż Zasługi.
- I w końcu przeprosił się Pan z władzą. Była wizyta na Festiwalu Młodzieży i Studentów na Kubie z "Hymnem do Matki Ziemi", była współpraca z reżyserem Porębą. Ludzie zastanawiali się, czy Niemen aby nie jest po tamtej stronie...
- Jeśli chodzi o Festiwal, to wiedziałem co jest grane, ale podszedłem do niego raczej artystycznie ("Hymn..." to ciekawa kompozycja i nawet zastanawiam się, czy nie wydać go teraz na płycie). Dopiero po powrocie z Kuby zrozumiałem, ze być może nie było to najwłaściwsze podejście, bo ludzie z ulicy Smolnej natychmiast chcieli ze mnie zrobić artystę nadwornego... Tak, zaczął się za mną ciągnąć cień niejasności - nawet doszły mnie słuchy, że sopocki festiwal w 1979 roku wygrałem dlatego, że zapisałem się do partii (a oczywiście nigdy do niej nie wstępowałem). Natomiast Poręba po prostu zainteresował mnie scenariuszem i podsunięciem Mickiewicza, co wtedy było dość ważne. Dopiero później okazało się, co to za film i jaką ideologię prezentuje Poręba. Potem jeszcze pomawiano mnie o kolaborację za pokazanie się w telewizji w stanie wojennym. I takie rzeczy ciągną się do dziś - ostatnio zarzuca mi się granie w kościołach w ramach akcji antyaborcyjnej. Mam trochę dość.
- 0 ile pamiętam, rzadko tak wyraźnie określa się Pan politycznie jak w przedwyborczym programie telewizyjnym przed 4 czerwca 1989. Czym dla Pana jest polityka?
- Oczywiście byłem i jestem zwolennikiem Solidarności, a wobec konfliktu Wałęsa - Mazowiecki poczułem się jak dziecko, które utraciło rodziców... Ale nie bardzo chcę wdeptywać w politykę - to raczej ona się do mnie przyczepia. Politykę postrzegam jako "dyplomatyczne hipokryzje", zresztą jest o tym w moich tekstach.
- Jak Pan sądzi, dlaczego ciągle ciągnie się za Panem ogon kontrowersji, dwuznaczności, plotek - np. od pewnego czasu o tym, że nie ma Pan własnych włosów, tylko perukę...?
- Nie wiem. Może dlatego, że nie udzielam się towarzysko i w ogóle nie piję. Może dlatego, że niektórzy mi zazdroszczą. Tylko nie bardzo wiem czego. Takie postawy skomentowałem "Zezowatą biedą". I nabrałem do nich dystansu.
Rozdział III
ZAGRANICA
- Czy zgodzi się Pan z tezą, że kariera zagraniczna po prostu Panu nie wyszła?
- Czy ja wiem?... Może tak. Ale specjalnie jej nie żałuję. Byłem dość uparty, nie chciałem nagiąć się do zbyt komercyjnych propozycji. A później uznałem, że co ta zagranica ma się męczyć z jakimś Niemenem z Polski, skoro ma pod bokiem tysiące własnych.
- Podobno nie zgodził się Pan objąć posady wokalisty Blood Sweat & Tears tłumacząc odmowę faktem, iż stylistyka BS&T nie leży na drodze Pana artystycznych poszukiwań. A przecież mógł Pan w tym zespole "zrobić nazwisko" i dopiero wtedy zaatakować z własnej flanki...
- Takie rozważania rzeczywiście były, ale ani CBS, ani ja nie podchodziliśmy do nich z entuzjazmem. Być może zrobiłem błąd o tyle, że Blood Sweat and Tears był wówczas zespołem w miarę awangardowym (a na pewno nie grał szmiry) i ewentualnie byłaby szansa na zrobienie z nim kilku moich własnych kompozycji. Ale tak myślę dopiero po latach.
Rozdział IV
WCZORAJ l DZlŚ
- W tatach 70 odniosłem wrażenie, iż Pan się po prostu wstydzi własnych złotych piosenek typu "Pod papugami", "Wspomnienie", "Sukces", "Płonąca stodoła" etc.
- Było tak w okresie poszukiwań awangardowych, bo tamte piosenki nie pasowały mi do ówczesnych wyobrażeń o muzyce. Ale później, i to jeszcze pod koniec lat 70., jakoś powracałem do prostszych rozwiązań muzycznych. Utwierdziłem się w przekonaniu, że szereg moich starszych piosenek tak bardzo trafne kompozycje.
- Czy "Allilah" również?
- A co, to infantylna bzdura?
- Według mnie wyjątkowo.
- No nie wiem. Już dawno jej nie słuchałem. Pamiętam tylko, że fatalnie tę piosenkę zrealizowałem.
- Jak Pan odnosi się do faktu, że słuchacze czekają przede wszystkim na owe stare, klasyczne piosenki; ze swoje nowe utwory na koncertach sprzedaje im nieco na zasadzie transakcji wiązanej.
- Nie jestem pewien czy tak jest... Ale oczywiście publiczność czeka także na stare utwory, na przypomnienie już nie tylko legendarnych piosenek, ale i legendarnych czasów. Mnie zastanawia coś innego - skąd młodzi ludzie, bo i tacy przychodzą na moje koncerty, tak dobrze znają piosenki z czasów młodości swoich rodziców... Pewnie ze zdartych płyt tych rodziców. A w sumie płynie dla mnie nauka, że bardzo ważna jest komunikatywna forma, o czym zdarzało mi się zapominać.
Rozdział V
NORWID
- Czy najpierw komponując, a potem nagrywając materiał z albumu "Niemen Enigmatic" miał Pan wrażenie, ze dzieje się coś niesamowitego, ze powstaje polskie "Close To The Edge"
- Zapamiętałem do dziś, jak Tomek Jaśkiewicz podszedł do mnie i powiecdział: Wiesz, dzieką się ważne rzeczy. Ale aż tak dalece nie przypuszczałem, że to przetrwa i stanie się kamieniem milowym. "Bema pamięci żałobny rapsod" trafił na tak wiele lekcji języka polskiego w szkole...
- ...u mnie był również.
- ...no własnie; ale "Jednego serca" zauważono dopiero niedawno, a ja już wtedy wiedziałem, że zrobiłem duży utwór.
- "Terra deflorata" świadczy o tym, że ciągle jest Pan pod wpływem Norwidowskiej poezji.
- Pewnie tak. Kiedyś mocno zagłębiłem się w poezje, filozofię Norwida i to we mnie zostało. Utożsamiam się z nią.
Rozdział VI
"TERRA DEFLORATA" (ALE NIE TYLKO)
- Jak Pan ocenia przyjęcie "Terry defloraty". Jak na nasze ciężkie czasy płyta sprzedała się nieżle - ostatnie meldunki mówią o jakichś siedemdziesięciu tysiącach. I z tego się cieszę bo nie była lansowana radiu, choć mogła być - weźmy np. "Zezowatą biedę", "Począwszy od Kaina" czy "Status mojego ja". Tego braku lansowania z kolei mi żal.
- Czy "Unisono na pomieszane języki" to świadome dotknięcie stylistyki Laurie Anderson?
- Nie. Wtedy ledwie słyszałem o Laurie Anderson. Jeśli już można mówić o jakichś wpływach na ostateczny kształt całej "Terry", to należy wspomnieć o Peterze gabrielu i Kate Bush u której gagi aranżacyjne są kontynuacją muzycznego myślenia Franka Zappy.
- Trzeba jednak przyznać, że nie robi Pan wrażenia artysty podpatrującego innych. Wydaje się, że Niemen spogląda głównie w odmęty duszy własnej...
- Tak chyba jest rzeczywiście. Rzadko słucham innych. Robię swoje. Ale nie da się ukryć, iż ciąży nade mną miejsce urodzenia na pograniczu ścierania się różnych kultur muzycznych. I ja to wszystko - czasem świadomie, czasem nie (bo bywam zaskakiwany samym sobą) - przetwarzam. Na "Td" również.
Rozdział VII
NOWA PŁYTA
- Jak Pan zapowie swoją nową płytę?
- Będzie ona ciągiem dalszym "Terry defloraty", może trochę rozszerzonym. Szersze instrumentarium, inne wykonanie. Waham się co do tytułu.
Rozdział VIII
ELEKTRONIKA I ZESPÓŁ
- Nadal elektronika?
- Dlaczego nie? Choć absolutnie nie czuję się weteranem, nie czuję tego, ze jako jedyny obok Tadka Nalepy przetrwałem tyle lat, to robię się coraz starszy i lubię rzeczy uporządkowane. Wchodzimy w XXI wiek i nie ma na to rady. Ale nie jestem niewolnikiem czystej elektroniki, staram się ją podporządkować swoim zamysłom. Poza tym kwestia techniczna - sam tego materiału na koncertach nie wykonam.
- Czyli elektronika to również konieczność, a nie tylko wybór?
- Wybór, jasne ze wybór. Elektronika to takie laboratorium malarskie, a nie znam nikogo spośród malarzy, który angażowałby czeladników. Komputery dają ogromne możliwości. Istnieje muzyka akustyczna, dlaczego więc ma nie być muzyki elektronicznej?
- Święta racja, tylko wydaje mi się, że Pana muzyka mogłaby zyskać na wykorzystaniu żywej sekcji, prawdziwego saksofonu, mięsistej gitary. Nie kusi Pana współpraca z jakimś zespołem?
- Ależ oczywiście że kusi. Nawet marzę o tym, pertraktuję z muzykami, choć prawdę mówiąc na razie są kłopoty z miejscem na próby. Tylko że taki zespół widziałbym raczej nie na swoich płytach, a na koncertach.
Rozdział IX
FINANSE
- Czy mająca miejsca od kilkunastu miesięcy dość spora Pańska aktywność, koncertowo-nagraniowa spowodowana jest kwestiami finansowymi?
- Raczej nie, jakkolwiek pieniądze to też argument pchający mnie do pracy. Dopiero po dziesięciu latach nagrałem płytę, więc z tantiem na pewno bym nie przeżył, a jakoś ostatnio wcale nie chce mi się jeździć do USA. Ale niczego nie robię na siłę. Gram żeby nie siedzieć w miejscu, bo te spotkania z publicznością to również ruch tak mi potrzebny. Jeśli jadę na koncert. nie pytam ile zapłacą. Ale rzeczywiście okazuje się, że w zeszłym roku koncerty były głównym źródłem moich dochodów. Nie jestem zamożny, ale mogę utrzymać rodzinę.
Rozdział X
RODZlNA
- A czy jest Pan człowiekiem rodzinnym?
- Jak byłem młody to uważałem, że rodzina artyście trochę krępuje skrzydła (i chyba dlatego rozpadło się moje pierwsze małżeństwo). Później stwierdziłem jednak, że to nieprawda. Rodzina daje bezpieczeństwo.
- Czy Małgorzata Niemen była fanką Czesława Niemena?
- Chyba nie. Poznaliśmy się w 73 roku nie dzięki muzyce - "objawiła się" na czele watahy modelek nowego pokolenia Grażyny Hase na dyskotece w Remoncie, a że z Grazyną znałem się już wcześniej, kontakt był ułatwiony. Pobraliśmy się dwa lata później.
Rozdział XI
WEGETARIANIZM
- Co skłoniło Pana do przejścia na wegetarianizm?
- Wegetarianizm jest sprawą światopoglądu. Jestem przeciwnikiem zabijania - to jedno. Na podstawie różnych eksperyrnentów na własnym organizmie doszedłem do wniosku, że bez mięsa lepiej się czuję - to dwa.
Rozdział XII
KSIĄŻKA
- Kolejny rockman przymierza się do napisania książki..
- Wszyscy piszą, więc dlaczego ja mam tego nie robić, tym bardziej że materiałów mi nie brakuje. Ale jeszcze zastanawiam się, czy warto. A miałaby to być refleksja nad karierą w socjalizmie Śpieszyć się jednak nie będę - wcześniej muszę zająć się realizacją kilku projektów . muzycznych (m. in. płytą z nowymi wersjami bardzo starych przebojów), no i wreszcie dokończyć remont domu oraz zacząć budowę własnego studia.
z Czesławem Niemenem rozmawia Jan Skaradziński (Rock'n'Roll)
Rozdział I
POSTAĆ
- Często jest Pan postrzegany jako człowiek tajemniczy, poważny, posągowo - pomnikowy wręcz. Czy Panu wygodnie na cokole, czy Pan nie ma ochoty z niego zeskoczyć? Czy Pan rzeczywiście taki jest, czy może tylko wytworzył wokół siebie ów nimb?
- CZESŁAW NIEMEN: Nie jestem taki poważny ani ważny. I choć śpiewam o sprawach ważnych, sądzę że mam poczucie humoru - w końcu zaczynałem od kabaretu studenckiego (To Tu w Gdańsku). Moje piosenki często są poważną refleksją nad humorystycznymi zachowaniami ludzi w "dziwacznym świecie". Uprawiam humor jeśli nie czarny, to często sarkastyczny. Często się śmieję również z siebie. W sumie uważam się za człowieka zrównoważonego - wiele rzeczy mnie cieszy, wiele smuci. Wieloma jestem zakłopotany.
Rozdział II
KONTROWERSJE, POLITYKA, PLOTKI...
- Czy np. legendarnymi już kwestiami typu Radomsko?
- Tak. Co chwila pojawiają się osoby, które chcą mnie jakoś umniejszyć.
- Wróćmy tam...
- Możemy, tylko mnie wtedy w Radomsku w ogóle nie było, więc jak mogłem pokazać tam cztery litery? To rzecz wymyślona przez bezpiekę. Owszem, w Radomsku coś się zdarzyło, ale podobno chodziło o Silną Grupę Pod Wezwaniem, a nie o mnie.. Więc wytoczyłem sprawę w sądzie i wygrałem, tylko że gazety informowały o tym bardzo powściągliwie.. W tamtych czasach władza chciała ukrócić big beat, nie podobało się np. to, że śpiewaliśmy po angielsku. Zagrażaliśmy też klikom oficjalnych kompozytorów, którzy mieli własne stajnie piosenkarzy starszego pokolenia. I te wszystkie powiązania razem wzięte powodowały wręcz nagonkę na takich facetów jak ja, a jeszcze dochodził mój pseudonim, który okazał się "rewizjonistyczny", który bardzo źle się kojarzył (np. przez długi czas nie mogłem wyjeżdżać do ZSRR). Te problemy naprawdę następowały jeden po drugim . Po piosence "Dziwny jest ten świat", jakkolwiek otrzymałem za nią wiele nagród, młodzieżowe organizacje socjalistyczne wołały: Jak to? To chyba piosenka antysocjalistyczna! Jeden z kierowników wydziału KC, tow. Kraśko wręcz powiedział, że nie będziemy lansować żadnych Niemenków. I nie lansowali, choć zdarzyło im się mnie również głaskać, wręczać Złoty Krzyż Zasługi.
- I w końcu przeprosił się Pan z władzą. Była wizyta na Festiwalu Młodzieży i Studentów na Kubie z "Hymnem do Matki Ziemi", była współpraca z reżyserem Porębą. Ludzie zastanawiali się, czy Niemen aby nie jest po tamtej stronie...
- Jeśli chodzi o Festiwal, to wiedziałem co jest grane, ale podszedłem do niego raczej artystycznie ("Hymn..." to ciekawa kompozycja i nawet zastanawiam się, czy nie wydać go teraz na płycie). Dopiero po powrocie z Kuby zrozumiałem, ze być może nie było to najwłaściwsze podejście, bo ludzie z ulicy Smolnej natychmiast chcieli ze mnie zrobić artystę nadwornego... Tak, zaczął się za mną ciągnąć cień niejasności - nawet doszły mnie słuchy, że sopocki festiwal w 1979 roku wygrałem dlatego, że zapisałem się do partii (a oczywiście nigdy do niej nie wstępowałem). Natomiast Poręba po prostu zainteresował mnie scenariuszem i podsunięciem Mickiewicza, co wtedy było dość ważne. Dopiero później okazało się, co to za film i jaką ideologię prezentuje Poręba. Potem jeszcze pomawiano mnie o kolaborację za pokazanie się w telewizji w stanie wojennym. I takie rzeczy ciągną się do dziś - ostatnio zarzuca mi się granie w kościołach w ramach akcji antyaborcyjnej. Mam trochę dość.
- 0 ile pamiętam, rzadko tak wyraźnie określa się Pan politycznie jak w przedwyborczym programie telewizyjnym przed 4 czerwca 1989. Czym dla Pana jest polityka?
- Oczywiście byłem i jestem zwolennikiem Solidarności, a wobec konfliktu Wałęsa - Mazowiecki poczułem się jak dziecko, które utraciło rodziców... Ale nie bardzo chcę wdeptywać w politykę - to raczej ona się do mnie przyczepia. Politykę postrzegam jako "dyplomatyczne hipokryzje", zresztą jest o tym w moich tekstach.
- Jak Pan sądzi, dlaczego ciągle ciągnie się za Panem ogon kontrowersji, dwuznaczności, plotek - np. od pewnego czasu o tym, że nie ma Pan własnych włosów, tylko perukę...?
- Nie wiem. Może dlatego, że nie udzielam się towarzysko i w ogóle nie piję. Może dlatego, że niektórzy mi zazdroszczą. Tylko nie bardzo wiem czego. Takie postawy skomentowałem "Zezowatą biedą". I nabrałem do nich dystansu.
Rozdział III
ZAGRANICA
- Czy zgodzi się Pan z tezą, że kariera zagraniczna po prostu Panu nie wyszła?
- Czy ja wiem?... Może tak. Ale specjalnie jej nie żałuję. Byłem dość uparty, nie chciałem nagiąć się do zbyt komercyjnych propozycji. A później uznałem, że co ta zagranica ma się męczyć z jakimś Niemenem z Polski, skoro ma pod bokiem tysiące własnych.
- Podobno nie zgodził się Pan objąć posady wokalisty Blood Sweat & Tears tłumacząc odmowę faktem, iż stylistyka BS&T nie leży na drodze Pana artystycznych poszukiwań. A przecież mógł Pan w tym zespole "zrobić nazwisko" i dopiero wtedy zaatakować z własnej flanki...
- Takie rozważania rzeczywiście były, ale ani CBS, ani ja nie podchodziliśmy do nich z entuzjazmem. Być może zrobiłem błąd o tyle, że Blood Sweat and Tears był wówczas zespołem w miarę awangardowym (a na pewno nie grał szmiry) i ewentualnie byłaby szansa na zrobienie z nim kilku moich własnych kompozycji. Ale tak myślę dopiero po latach.
Rozdział IV
WCZORAJ l DZlŚ
- W tatach 70 odniosłem wrażenie, iż Pan się po prostu wstydzi własnych złotych piosenek typu "Pod papugami", "Wspomnienie", "Sukces", "Płonąca stodoła" etc.
- Było tak w okresie poszukiwań awangardowych, bo tamte piosenki nie pasowały mi do ówczesnych wyobrażeń o muzyce. Ale później, i to jeszcze pod koniec lat 70., jakoś powracałem do prostszych rozwiązań muzycznych. Utwierdziłem się w przekonaniu, że szereg moich starszych piosenek tak bardzo trafne kompozycje.
- Czy "Allilah" również?
- A co, to infantylna bzdura?
- Według mnie wyjątkowo.
- No nie wiem. Już dawno jej nie słuchałem. Pamiętam tylko, że fatalnie tę piosenkę zrealizowałem.
- Jak Pan odnosi się do faktu, że słuchacze czekają przede wszystkim na owe stare, klasyczne piosenki; ze swoje nowe utwory na koncertach sprzedaje im nieco na zasadzie transakcji wiązanej.
- Nie jestem pewien czy tak jest... Ale oczywiście publiczność czeka także na stare utwory, na przypomnienie już nie tylko legendarnych piosenek, ale i legendarnych czasów. Mnie zastanawia coś innego - skąd młodzi ludzie, bo i tacy przychodzą na moje koncerty, tak dobrze znają piosenki z czasów młodości swoich rodziców... Pewnie ze zdartych płyt tych rodziców. A w sumie płynie dla mnie nauka, że bardzo ważna jest komunikatywna forma, o czym zdarzało mi się zapominać.
Rozdział V
NORWID
- Czy najpierw komponując, a potem nagrywając materiał z albumu "Niemen Enigmatic" miał Pan wrażenie, ze dzieje się coś niesamowitego, ze powstaje polskie "Close To The Edge"
- Zapamiętałem do dziś, jak Tomek Jaśkiewicz podszedł do mnie i powiecdział: Wiesz, dzieką się ważne rzeczy. Ale aż tak dalece nie przypuszczałem, że to przetrwa i stanie się kamieniem milowym. "Bema pamięci żałobny rapsod" trafił na tak wiele lekcji języka polskiego w szkole...
- ...u mnie był również.
- ...no własnie; ale "Jednego serca" zauważono dopiero niedawno, a ja już wtedy wiedziałem, że zrobiłem duży utwór.
- "Terra deflorata" świadczy o tym, że ciągle jest Pan pod wpływem Norwidowskiej poezji.
- Pewnie tak. Kiedyś mocno zagłębiłem się w poezje, filozofię Norwida i to we mnie zostało. Utożsamiam się z nią.
Rozdział VI
"TERRA DEFLORATA" (ALE NIE TYLKO)
- Jak Pan ocenia przyjęcie "Terry defloraty". Jak na nasze ciężkie czasy płyta sprzedała się nieżle - ostatnie meldunki mówią o jakichś siedemdziesięciu tysiącach. I z tego się cieszę bo nie była lansowana radiu, choć mogła być - weźmy np. "Zezowatą biedę", "Począwszy od Kaina" czy "Status mojego ja". Tego braku lansowania z kolei mi żal.
- Czy "Unisono na pomieszane języki" to świadome dotknięcie stylistyki Laurie Anderson?
- Nie. Wtedy ledwie słyszałem o Laurie Anderson. Jeśli już można mówić o jakichś wpływach na ostateczny kształt całej "Terry", to należy wspomnieć o Peterze gabrielu i Kate Bush u której gagi aranżacyjne są kontynuacją muzycznego myślenia Franka Zappy.
- Trzeba jednak przyznać, że nie robi Pan wrażenia artysty podpatrującego innych. Wydaje się, że Niemen spogląda głównie w odmęty duszy własnej...
- Tak chyba jest rzeczywiście. Rzadko słucham innych. Robię swoje. Ale nie da się ukryć, iż ciąży nade mną miejsce urodzenia na pograniczu ścierania się różnych kultur muzycznych. I ja to wszystko - czasem świadomie, czasem nie (bo bywam zaskakiwany samym sobą) - przetwarzam. Na "Td" również.
Rozdział VII
NOWA PŁYTA
- Jak Pan zapowie swoją nową płytę?
- Będzie ona ciągiem dalszym "Terry defloraty", może trochę rozszerzonym. Szersze instrumentarium, inne wykonanie. Waham się co do tytułu.
Rozdział VIII
ELEKTRONIKA I ZESPÓŁ
- Nadal elektronika?
- Dlaczego nie? Choć absolutnie nie czuję się weteranem, nie czuję tego, ze jako jedyny obok Tadka Nalepy przetrwałem tyle lat, to robię się coraz starszy i lubię rzeczy uporządkowane. Wchodzimy w XXI wiek i nie ma na to rady. Ale nie jestem niewolnikiem czystej elektroniki, staram się ją podporządkować swoim zamysłom. Poza tym kwestia techniczna - sam tego materiału na koncertach nie wykonam.
- Czyli elektronika to również konieczność, a nie tylko wybór?
- Wybór, jasne ze wybór. Elektronika to takie laboratorium malarskie, a nie znam nikogo spośród malarzy, który angażowałby czeladników. Komputery dają ogromne możliwości. Istnieje muzyka akustyczna, dlaczego więc ma nie być muzyki elektronicznej?
- Święta racja, tylko wydaje mi się, że Pana muzyka mogłaby zyskać na wykorzystaniu żywej sekcji, prawdziwego saksofonu, mięsistej gitary. Nie kusi Pana współpraca z jakimś zespołem?
- Ależ oczywiście że kusi. Nawet marzę o tym, pertraktuję z muzykami, choć prawdę mówiąc na razie są kłopoty z miejscem na próby. Tylko że taki zespół widziałbym raczej nie na swoich płytach, a na koncertach.
Rozdział IX
FINANSE
- Czy mająca miejsca od kilkunastu miesięcy dość spora Pańska aktywność, koncertowo-nagraniowa spowodowana jest kwestiami finansowymi?
- Raczej nie, jakkolwiek pieniądze to też argument pchający mnie do pracy. Dopiero po dziesięciu latach nagrałem płytę, więc z tantiem na pewno bym nie przeżył, a jakoś ostatnio wcale nie chce mi się jeździć do USA. Ale niczego nie robię na siłę. Gram żeby nie siedzieć w miejscu, bo te spotkania z publicznością to również ruch tak mi potrzebny. Jeśli jadę na koncert. nie pytam ile zapłacą. Ale rzeczywiście okazuje się, że w zeszłym roku koncerty były głównym źródłem moich dochodów. Nie jestem zamożny, ale mogę utrzymać rodzinę.
Rozdział X
RODZlNA
- A czy jest Pan człowiekiem rodzinnym?
- Jak byłem młody to uważałem, że rodzina artyście trochę krępuje skrzydła (i chyba dlatego rozpadło się moje pierwsze małżeństwo). Później stwierdziłem jednak, że to nieprawda. Rodzina daje bezpieczeństwo.
- Czy Małgorzata Niemen była fanką Czesława Niemena?
- Chyba nie. Poznaliśmy się w 73 roku nie dzięki muzyce - "objawiła się" na czele watahy modelek nowego pokolenia Grażyny Hase na dyskotece w Remoncie, a że z Grazyną znałem się już wcześniej, kontakt był ułatwiony. Pobraliśmy się dwa lata później.
Rozdział XI
WEGETARIANIZM
- Co skłoniło Pana do przejścia na wegetarianizm?
- Wegetarianizm jest sprawą światopoglądu. Jestem przeciwnikiem zabijania - to jedno. Na podstawie różnych eksperyrnentów na własnym organizmie doszedłem do wniosku, że bez mięsa lepiej się czuję - to dwa.
Rozdział XII
KSIĄŻKA
- Kolejny rockman przymierza się do napisania książki..
- Wszyscy piszą, więc dlaczego ja mam tego nie robić, tym bardziej że materiałów mi nie brakuje. Ale jeszcze zastanawiam się, czy warto. A miałaby to być refleksja nad karierą w socjalizmie Śpieszyć się jednak nie będę - wcześniej muszę zająć się realizacją kilku projektów . muzycznych (m. in. płytą z nowymi wersjami bardzo starych przebojów), no i wreszcie dokończyć remont domu oraz zacząć budowę własnego studia.