Niemen Aerolit

Archiwum forum fanów Czesława Niemena

W poszukiwaniu źródła

Artykuły prasowe o Niemenie. Zakładanie nowych wątków w tym forum jest zablokowane. Komentowanie istniejących - mile widziane.

Stare, ale może byc ciekawe. 2006-02-07 - 2009-07-09 Tadeusz 3 7349
Tadeusz
2006-02-07 07:09:44
Poniżej wywiad , jakiego udzieliła Gazecie Lubuskiej Małgorzata Niemen


Gazeta Lubuska
11 Czerwca 2005
Dziwny ten świat bez Czesława

Rozmowa z MAŁGORZATą NIEMEN, żoną artysty, któremu poświęcony był tegoroczny Festiwal im. Anny German Tańczące Eurydyki w Zielonej Górze

- Po Czesławie Niemenie nikt nie powinien śpiewać jego repertuaru - uważają ci, dla których inne wykonania to świętokradztwo. Co pani czuje tuż przed koncertem, w którym młodzi ludzie zmierzą się z jego piosenkami?
- Ciekawość, jak sobie poradzą. Bardzo bym chciała, żeby w tej próbie nie zagubili siebie. Cieszę się, że ludzie szerzej poznają utwory Czesława. Radio puszcza w kółko "Pod Papugami”, "Dziwny jest ten świat” i "Sen o Warszawie”... Jakby Czesław stanął w miejscu i niczego więcej nie stworzył.

- Czemu zdecydowała się pani przyjechać na zielonogórski festiwal?
- No bo Czesław tu jest! - odpowiem najprościej. Po odejściu Czesława odbywało się wiele poświęconych mu imprez. Przeważnie dziękowałam za zaproszenia. Zbyt świeże to wszystko było, zbyt bolesne... Wiedziałam, że wiązałoby się to z fleszami, podtykaniem mikrofonów, jakąś wypowiedzią. A jeszcze teraz mam z tym kłopot. To po pierwsze. A po drugie - ja się trochę kieruję instynktem. Ten rok dużo mnie nauczył. O ludziach zwłaszcza. Jak za życia Czesława pod jego nazwisko podpinały się różne osoby, chcąc coś dla siebie uszczknąć, tak po jego odejściu prześcigano się w pomysłach "przez pamięć dla pana Czesława”. Fajnie, bo należy mu się - myślałam najpierw. Ale intencje tych działań nie zawsze były czyste.

- Przed zielonogórską imprezą nie miała pani takich obaw?
- W rozmowie z panią Wandą Rudkowską (szefową Festiwalu im. Anny German - dop. D. P.) była inna energia. Pomyślałam: to impreza wiarygodna, tu nie będzie skuchy.

- Większość czytelników zna Czesława Niemena z nagrań, niektórzy mogą wspominać koncerty z jego udziałem, także w Zielonej Górze. Jakim człowiekiem był "najpopularniejszy polski artysta XX wieku”?
- Pierwsze słowo, jakie mi się nasuwa, to mądrość. Był mądrym człowiekiem... Życzliwy. Wyrozumiały. Odpowiedzialny. Fizycznie sprawiał wrażenie bardzo silnego - zresztą był mężczyzną świetnie zbudowanym. Ale za tym kryła się ogromna delikatność, czułość.

- Czym panią ujął najbardziej? Kiedy się państwo poznaliście, był już osobą znaną, popularną.
- Tak. Tylko ja się wtedy kompletnie nim nie interesowałam jako artystą. Nigdy nie należałam do grona jego fanek. To za trudna muza była dla mnie. Wiedziałam, oczywiście, że jest... w kapeluszu, tajemnica jakaś taka. Myślę, że właśnie jego tajemniczość mnie zafascynowała. Dziś już wiem, na czym to polegało.

- ?!..
- Zmuszał ludzi do myślenia. Słuchaczy - tekstami, jakie pisał. W codziennych kontaktach było podobnie. Czasem miałam gotową odpowiedź na coś. Jak wszyscy. Bo wszyscy przecież nasiąkamy tym, co gazety piszą i telewizja mówi. Choć gdzieś tam w nas jest jeszcze dziesiąta - pięćdziesiąta szuflada, którą wystarczy wysunąć, by znaleźć inne odpowiedzi. Czesław umiał skłonić do ich szukania.

- 30 lat związku między parą artystów: to nie takie częste. Jak to się robi?
- Nie uważam się za artystkę.

- Maluje pani.
- Dawno tego nie robiłam. Trochę nie było czasu. Choroba Czesława... Nauczyłam się nawet zastrzyki robić, żebyśmy nie musieli jeździć do szpitala. Czesław był najważniejszy, a nie malowanie.

- A wcześniej?
- W tym związku byłam bardziej żoną, matką. Twardo stałam na ziemi, żeby dom jakoś funkcjonował. Taki był podział ról. To mnie nie bolało. Chciałam, żeby tak było.

- Jak teraz wygląda pani życie?
- Żyję głównie domem. I sprawami Czesława. Żeby na jakimś dobrym poziomie działo się wszystko, co jego dotyczy.

- Z powściągliwością podchodziła pani do żywiołowo rodzących się pomysłów czczenia pamięci artysty, kiedy każde miasto chciało mieć ulicę Czesława Niemena. Czemu odmówiła pani udziału w opolskiej fecie, związanej z odsłonięciem gwiazdy Czesława Niemena w Alei Gwiazd Polskiej Piosenki?
- Bo postawiono mnie wobec faktów dokonanych. Tuż przed festiwalem zadzwonił telefon. Usłyszałam od przedstawicielki jakiejś fundacji, że jest przygotowana gwiazda pamięci pana Czesława, że będzie wlana w chodnik. Zaskoczona, w pierwszej chwili powiedziałam: to miło, że państwo chcecie Czesława uhonorować. Kiedy ochłonęłam, przypomniało mi się, jak Czesław komentował relacje z Międzyzdrojów czy inne Hollywoody. Jak się odnosił do takich pomysłów.

- Jak?
- Zwykle kwitował je słowami wieszcza "Pawiem narodów byłaś i papugą”. "Niechby coś nowego, naszego wymyślili” - mówił. Oddzwoniłam do Opola, że nie przyjadę. I że nie zgadzam się na gwiazdę Czesława. Może kogoś innego w ten sposób uczcić? - proponowałam. "Nie, już za późno, gwiazda z autografem od miesiąca jest gotowa” - powiedziano mi cztery dni przed festiwalem. Wbrew temu, co twierdzili w wywiadach przedstawiciele fundacji, nie informowano mnie o wszystkim miesiąc wcześniej. Nikt nie spytał o zgodę, nie pokazał projektu.

- Z ulicami było podobnie?
- Co do ulic, nie zabierałam głosu. Czesław był osobą popularną, lubianą... Jeśli chodzi o Warszawę, okazało się, że jest zarządzenie, które mówi, że dopiero po pięciu latach od śmierci można nazwać ulicę nazwiskiem osoby. W tamtym czasie stu zacnych Polaków, wśród nich Jadwiga Smosarska i Jerzy Waldorf, czekało na swoją ulicę. Chapeaux bas! Cóż tu się spieszyć... Wiem, że niektórzy posłowie nie wiem, jakiej opcji, zgłaszali taki pomysł. Na to inna opcja: ależ nie, trzeba poczekać...

- Nikt nie krzyknął: ciszej nad tą trumną?
- To ledwie cząstka różnych historii, które składają się na lekcję wiedzy o człowieku, jaką odebrałam przez ten trudny dla mnie rok. Zaczęła się już na pogrzebie. Jeden z muzyków uznał, że to dobra okazja do promocji swojej świeżo wydanej płyty... Tuż po pogrzebie dzwonili do mnie różni ludzie. Nie żeby spytać, jak się czuję, czy nie trzeba mi w czymś pomóc, ale z propozycjami kupna pamiątek po Czesławie. Potem rozlała się fala koncertów ku czci. Pomijam ich poziom artystyczny. Powiem, że przy okazji jednego z koncertów sprzedawano pirackie płyty Czesława... Jeśli coś jest na poziomie i szczere, zawsze będę za. Ale nie mogę się zgodzić na to, czego Czesław na pewno by nie zaakceptował.

- Pani życie może się zamienić w życie strażniczki skarbu.
- Kto jeśli nie ja, ma się tym zająć? Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Przynajmniej na razie, skoro są osoby, które nie mają żadnych oporów.

- A co z pani własnym życiem? Wróciła pani do pracy?
- Było mi miło, kiedy jedna z polskich firm odzieżowych zwróciła się do mnie ostatnio. Przez trzy dni sesji zdjęciowej mogłam popozować. A poza tym... Mam mądre córki: Eleonorę i Natalię. Mam wnuka Bronka. Grupę sprawdzonych przyjaciół. Wspaniałych rodziców. I może wrócę do malowania?

- Dziękuję.


DANUTA PIEKARSKA
matt
2006-02-07 22:42:52
Rzeczywiscie, bardzo ciekawy wywiad Tadeuszu.

jedynie co jakby przeszkadza to pewien wniosek do jakiego sie dochodzi: kazda okazja pozwala pokazac nasze prawdziwe (ludzkie) oblicze...(i nie ma juz chyba sensu komentowac tych pirackich plyt, telefonow o skupowanie pamiatek i "wielkich" dzialan ku czci)
Tadeusz
2006-02-08 16:21:44
MATT NAPISAŁ:
jedynie co jakby przeszkadza to pewien wniosek do jakiego sie dochodzi: kazda okazja pozwala pokazac nasze prawdziwe (ludzkie) oblicze...(i nie ma juz chyba sensu komentowac tych pirackich plyt, telefonow o skupowanie pamiatek i "wielkich" dzialan ku czci)
_________________
matt


Obawiam się, że Pani Małgorzata nie mogła się opędzic od różnych "ciekawych" propozycji marketingowo- wydawniczych, dotyczących twórczości swojego męża. Wydaje mi się - czuję to intuicyjnie- że w pewnym momencie była trochę zagubiona i dlatego udzieliła tego wywiadu w "Gazecie Lubuskiej", bo to strony zamieszkania rodziny Czesława- stryjeczny brat. W ten sposób - są to oczywiście moje domysły wywiedzione z tego artykułu - chciała dac sygnał rodzinie, ze potrzebuje wsparcia i pomocy.
ratajczak bogdan
2009-07-09 19:29:20
W lutym 2006 roku Markovitz pytał, podobnie jak wielu innych na forum:

"Gdzie jest obecnie miejsce Jego muzyki ? (...) nasze pytania o dalsze losy wielu nieznanych (szerszemu gronu słuchaczy) nagrań Cz.Niemena pozostają bez odpowiedzi.
W wiek dorastania wchodzi już pokolenie dla którego był artystą niszowym ; którego nagrań (z wyjątkiem 4 piosenek) nie grało radio. (...)
On [Niemen] po prostu nie mógł wiedzieć (zaakceptować ) jak źle nam będzie bez możliwości usłyszenia Jego koncertów, bez szans na Muzykę .. która przecież jest ."

No i mamy połowę roku 2009.
Ukazały się 3 płyty Niemena.
Jedna (podwójna) ze znanymi (bardziej lub mniej) klasykami i dwie nieznane szerszemu ogółowi: "41 potencjometrów Pana Jana..." oraz także podwójny CD z "Jazz Jamboree 1972 i 1975".
Niewiele, ale nie znaczy, że nic.
I co się okazuje?
Ano do miana "Złotej Płyty" doszły wydane "starocie", a nowości, na które tak bardzo czekaliśmy, nie mieszczą się w żadnych rankingach.
Przykre to i trudno w tym stanie rzeczy twierdzić, że tysiące stęsknionych fanów, pała niegasnącą chęcią poznania niepoznanego. Bo to mija się z prawdą.
Trzeba sobie jasno to powiedzieć.
Jest nas garstka. Przykre to, ale prawdziwe.
Czy w związku z tym nie mamy oczekiwać na kolejne nowości z głębi szuflady?
Ależ nie, oczekujmy i przypominajmy, bo być może to już ostatni dzwonek, aby jeszcze rozniecić te tlące się już ognisko.
Choćby miało się przy nim ugrzać zaledwie kilkust wyznawców sztuki Niemena.

(*)
Przejdź na: główną stronę z listą forów | listę wpisów z W poszukiwaniu źródła | górę strony