Na początek- korekta tytułu topiku: Czesław Juliusz
Niemen- Wydrzycki. Najpierw
Niemen, potem
Wydrzycki, choć chronologicznie było odwrotnie. Trochę to dziwne, że członek dalszej rodziny z Białogardu (post i fotka Władka) nie bardzo wie, jakim nazwiskiem sławny Kuzyn posługiwał się przez większą część życia.
W tym wątku chcę zamieścić refleksje n.t.:
Kto miał największy wpływ na postawę życiową CJN-W?
Zanim ten topik zniknie w archiwalnych czeluściach Forum, zasypany przez 100 nieistotnych tematów odświeżonych przez Jurka, podzielę się hipotezą, którą niedawno w necie przedyskutowałem z jednym z kuzynów Czesława- ponoć dobrze Go znającym. On akurat .. nie zgodził się ze mną. Nie szkodzi.
Ciekaw jestem, jakiego zdania są ludzie znający Niemena- artystę lepiej niż klan Wydrzyckich. Ale- do rzeczy:
Czesław J.Wydrzycki- Polak, rodem z Grodzieńszczyzny, urodzony pół roku przed wybuchem II wojny światowej, wychowany w otoczeniu polskiej diaspory związanej z kościołem katolickim. Uczęszczał do nieprzyjaznej kultywowaniu polskości białorusko-sowieckiej szkoły.
W 1958r. jako młody żonkoś przyjechał z rodzicami i siostrą (ale bez żony) do Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, gdzie osiadł w końcu na Wybrzeżu gdańskim. Pierwsze małżeństwo rozpadło się na skutek trudności bytowych i różnic małżonków w podejściu do życia. Jego żonie nie mieściło się w głowie, że Czesław może żyć z muzyki. W tym czasie dał się już poznać publiczności jako pieśniarz- solista z kręgu studenckiego kabaretu "To Tu", a potem jako piosenkarz związany z zespołami big-beatowymi. Przełom w karierze nastąpił podczas wyjazdów artystycznych do Francji, skąd przywiózł nagrodę festiwalu w Rennes. W 1966r. zamieszkał w Warszawie- najpierw w hotelu, a kilka lat później w niedużym mieszkanku niedaleko Teatru Narodowego. Od sukcesu na festiwalu OPOLE'67, co następnie zdyskontował płytą- "Dziwny jest ten świat", zaczął być postrzegany jako artysta z ambicjami, który oprócz głośnego protest-songu potrafi interpretować liryczną poezję ("Wspomnienie" Tuwima).
Od nagranej w 1969r. płyty z "Bema pamięci żałobnym Rapsodem", po który sięgnął za namową Wojciech Młynarskiego, przyznawał się do zauroczenia poezją Cypriana Norwida. Wiersze tego Poety nagrywał (w tłumaczeniu na j.angielski) nawet poza granicami Polski. Wraz z kolejnymi interpretacjami poezji otrzymał w Polsce nieco ironiczną etykietę nadaną przez dziennikarzy- "
delegata CKN na Kraj". Tę rolę potwierdził mawiając o sobie w wywiadach jako
późnym, duchowym
wnuku Norwida.
Menażerowie z branży, jak również krytycy muzyczni, autorzy tekstów piosenek, a nawet muzycy na wiele sposobów dawali Niemenowi do zrozumienia, że woleliby Go widzieć w ujęciu nieco bardziej konwencjonalnym i przystępnym dla publiczności, bez nawiązywania do dziewiętnastowiecznego Poety.
W odpowiedzi nasz Artysta wykazywał, że Cyprian Norwid miał coś mądrzejszego i ważniejszego do przekazania niż oni. Sam unikał przypisania do jakiejś artystycznej koterii, zaszufladkowania w obrębie wyraźnie określonego trendu- tak artystycznego, jak i ideowo-politycznego. Taką postawę wpajał Mu od młodych lat Ojciec. Wspomnieć w tym miejscu należy, że niemal 100 lat wcześniej także Norwid w wielu listach i utworach literackich wyrażał niechęć do rozmaitych koterii towarzyskich i stronnictw emigracyjnych.
Jednak
wpływ Norwida na życiową postawę Niemena uważam za przesadnie wyolbrzymiony.
Fani i przyjaciele wiedzą, że nasz Czesław od przełomu lat 60. i 70. rzeczywiście poczuwał się do miana owego "późnego wnuka CKN". Był poruszony nie tylko poezją, ale i losem autora „Pielgrzyma”. Ale fascynacja literaturą- to jedno, a wpływ tej literatury na poglądy i decyzje życiowe- to drugie. Nie chodzi tylko o oczywisty fakt, że Autor
Rapsodu nie był współczesnym Czesławowi kolegą i autorem pisanych specjalnie dla Niego tekstów (poezji). W literaturze znajdujemy liczne przykłady związków i inspiracji artystów, których w życiu oddzielały lata i wieki. W książkach o Niemenie co prawda napomyka się o śpiewaniu wierszy, ale o wpływie CKN na życie CzN jakoś cicho. Wyjątkiem jest monografia autorstwa Romana Radoszewskiego, gdzie wpływ Norwida na postawę Niemena- w moim odczuciu- jest z kolei ukazany w sposób przesadnie wielki.
Roman w monografii artystycznej, str.89
: To, że rzeczywiście czuję się jego późnym wnukiem, nie wydaje mi się uzurpacją, ani zbytnią śmiałością. Przecież wywarł na mnie największy wpływ- to jemu zawdzięczam w dużej mierze to, co mnie w dojrzałym życiu spotkało. Nawet jeśli były w nim ciernie, to te szlachetne, hartujące ...
Niektóre wypowiedzi Artysty w tej książce są - jakby to powiedzieć- dopełnione przez autora, który jest nie tylko uznanym ekspertem twórczości Niemena (zwłaszcza okresu "Idee fixe" i Niemena z Robotestrą), ale także znakomitym interpretatorem twórczości Norwida. Czesław - jakiego znałem był dużo bardziej wstrzemięźliwy w ocenie wpływu innych osób na własne życie. Zwykle podkreślał, że sam coś stwierdził lub doszedł do takich a nie innych rozwiązań.
Nie neguję nici niemenowych fascynacji i inspiracji, ale CKN przez większą część życia mieszkał na obczyźnie i- jakbyśmy to powiedzieli- był człowiekiem wyautowanym (z Domem św.Kazimierza na krańcu ziemskiego żywota) i twórcą dość słabo przez współczesnych rozumianym. Natomiast Niemen– jakby Go dziś nie postrzegać- był przede wszystkim popularnym piosenkarzem i muzykiem w epoce oddziaływania mass mediów. Potwierdza to także Roman zawierając w książce takie oto spostrzeżenie:
Roman w monografii artystycznej, str.89
: Na pewno sytuacja wyobcowania do pewnego stopnia zbliża go do mnie duchowo, choć trzeba z góry zaznaczyć, że sytuacja muzyka jest z gruntu inna niż poety: ten pierwszy musi się sprawdzać od_r a z u (podkreśl.M-Z) w kontakcie ze słuchaczem (...)
Poza tym Niemen był idolem dla kilkunastu roczników młodych ludzi (temu sformułowaniu sam Artysta zapewne by się sprzeciwiał). Tak naprawdę tylko przez pewien czas (w latach 70.) można było uważać Niemena za twórcę nierozumianego nawet przez grono dawnych fanów. Pod koniec życia ukuta przez media wizytówka awangardzisty raczej była kłopotliwym balastem niż Go nobilitowała.
Przez wiele lat kariery muzycznej Czesław mógł wrócić (i powracał na koncertach) do swoich popularnych hitów z lat 60.. Żadna to ujma, bo wiele z tych wspaniałych utworów tworzył bądź współtworzył. Dzięki tym pięknym i w większości akceptowanym piosenkom przetrwał ostracyzm ze strony krytyków z opiniotwórczych mediów- w tym niegdyś opiniotwórczej Gazety Wyborczej.
W tejże gazecie w 2001r. ukazała się recenzja płyty "
spodchmurykapelusza", po której można było tylko się załamać. W książeczce do płyty zawarte jest motto z Norwida, które swą hermetycznością musiało nieźle rozjuszyć krytyka muzyki POP- nie rozumiejącego nic z tego przesłania. 20 lat wcześniej nawiązanie przez Niemena w wywiadzie TV do norwidowego etosu pracy również miało dla Artysty bardzo przykre następstwa. Czy można się dziwić, że w ostatnich dwóch dekadach polegał głównie na swoich tekstach..? A treści zawarte w tekstach poetyckich, dziennikach, autoryzowanych wywiadach- z kim mógł konfrontować..? No, przecież nie z opinią Norwida...
Tak, jak teraz to widzę- znacznie
większy wpływ na Czesława Niemena - zwłaszcza w takich aspektach jak ochrona twórczości i wizerunku, stosunek do świata zewnętrznego i do mediów - miała Jego druga żona niż wszyscy poeci z XIX i XX wieku razem wzięci.
Norwid nie stworzył stałego związku, zakochując się często w kobietach fatalnych. Nasz Artysta długą część życia stał na zupełnie innym gruncie. Występujący w filmie =>
"Sen o Warszawie" Dariusz Michalski i niektórzy członkowie rodziny Czesława lansowali Faridę jako kobietę Jego życia, a to jednak spore
przegięcie. Przygoda z Włoszką trwała niespełna rok, a życie u boku pani M. ok.30 lat- to przecież o czymś świadczy. Poza tym aż nadto widoczne różnice językowe, kulturowe i rozbieżności zawodowe sprawiły, że o głębszym porozumieniu z włoską piosenkarką nie mogło być mowy. Nie roztrząsając już spraw prywatnych- trudno o harmonijny związek dwojga tak skupionych na swej twórczości gwiazd. I nic tu do rzeczy nie mają nasze sympatie i antypatie.
Nie dostrzegam też znaczącego wpływu znanych promotorów niemenowej twórczości z Panem Walickim na czele. Wydrzycki z pewnością traktował poważnie różne sugestie Pana Franciszka (choćby sprawa nazwiska), ale w dłuższej perspektywie zdobył się na własny ogląd spraw związanych ze sceną, twórczością, życiem i polityką niż to, co mógł w tych dziedzinach zaoferować "ojciec chrzestny" naszego bigbitu. Ludzi, o których tu piszę, w większości znałem osobiście.
"- Czesław- to jest Marek, o którym mówiłem, Marek- to jest Czesław, o którym nie muszę nic mówić"- tak przedstawił nas sobie w połowie lat 80. menażer z ramienia PSJ- Janek Wiśniewski. Poznawałem Niemena stopniowo: z występów, z wywiadów prasowych, z radia i TV, a później ze sporadycznych kontaktów bezpośrednich (częściej z rozmów telefonicznych) oraz ze wspomnień członków Jego rodziny. I moim skromnym zdaniem - największy wpływ na światopogląd, charakter i życiową postawę naszego bohatera miał Jego ojciec-
Antoni Wydrzycki i to mimo tego, że zmarł w 1960r., a więc gdy Czesław był bardzo młody.
2 Fot_cm_Bialogard_CN_w_W-wie_ilustr_posta_CJNW_M-z (2).jpg