W jednym z wydań audycji "Ze szpulowca bigbitowca" usłyszałem archiwalne nagranie Minstreli z Lublina.
Dotąd zespół ten kojarzyłem głównie z finałem Wiosennego Festiwalu Muzyki Nastolatków w Gdańsku w 1966.
Po tym festiwalu kilka zespołów ruszyło w trasę ze St.Cejrowskim, ale o Minstrelach na pewien czas ucichło.
Okazało się później, że zespół miał w repertuarze kilka lepszych piosenek niż te zaprezentowane w Gdańsku.
Pamiętam, że po wspomnianej audycji zwróciłem uwagę na wokalistę Mariana Głąba, choć komponował basista.
Niezmanierowanym tenorem ów Marian śpiewał o szkole i miłości, czyli o sprawach którymi żyli młodzi ludzie.
Teksty te pisali głównie sami muzycy- nie menażerowie z Wybrzeża, ani autorzy z Polskiego Radia w Warszawie.
Z głosu wokalisty emanował jakiś szczery zapał i to nasunęło mi skojarzenie ze śpiewem młodego Wydrzyckiego.
I chyba nieprzypadkowo, bo w piosence "Krzyk" z roku 1969 roku skojarzenie z Niemenem było już oczywiste.
Co z nim działo się dalej..? No cóż- nie zmienił nazwiska i nie przeniósł się do hotelu w stolicy, więc...
Wokalista Minstreli przeszedł do zespołu Pattern Blues - jak ustalił Paweł Nawara w notce do płyty CD.
To normalne koleje losu- w końcu nie każdy zdolny muzyk musi być gwiazdą i takich historii było wiele.
Ale zdarzały się dość dramatyczne sytuacje, jak ta której doświadczyli Marek Ałaszewski i zespół KLAN.
Pewnego dnia muzycy z menażerem i grupą taneczną "Mrowiska" stawili się na miejscu zbiórki przed wyjazdem.
Oczekiwali już tylko na kogoś z PAGART-u, kto miał przynieść paszporty, bo oto mieli jechać na występy do Italii.
W ostatniej chwili jakaś pani obwieściła zebranym, że wyjazd do Włoch nie dojdzie do skutku, bo... nie!
To był cios przetrącający kręgosłup tego zespołu i rzeczywiście- ten skład wkrótce się rozpadł.
W tym miejscu przytoczę zdanie Maćka, które przedstawił w liście dotyczącym innej sprawy:
Maciek off topic w temacie o sprawie radomszczańskiejMarku, myślę, że temat jest złożony a zarazem prosty.
Po pierwsze tak naprawdę ci artyści, którym coś tam zablokowano (wyjazd, koncert czy udział w programie TVP) przeważnie mieli niewiele do zaproponowania lub po jednej płycie wyczerpali swoje możliwości (Klan, Nurt i Dżamble).
Niestety najlepiej o tym świadczą pozostałe późniejsze nagrania radiowe.
O ile grupy Klan i Dżamble nagrały płyty dobre choć czasami wtórne, (Klan) to już Nurt prezentuje się na jedynym LP szablonowo, a czasami wręcz amatorsko.
Oczywiście były też zespoły (R&R), które rokowały dobrze, ale dziś można jedynie snuć domysły „co by było?”.
Jak się dobrze wczytać w te legendy, które dziś tworzą na swój temat to można dojść do wniosku, że oprócz złej władzy- nie mieli szczęścia czyli dobrego menadżera (czyt. dobrze ustawionego i zaprzyjaźnionego z tymi pierwszymi jak np. Franciszek Walicki) lub redaktorzy PR - jak np. Marek Gaszyński (...)
Wspomnijmy jeszcze o współpracujących tekściarzach i muzycznych dziennikarzach, a później o ich udziale w psuciu muzyki w PR (oczywiście to miało jeszcze jakieś pozory przyzwoitości w porównaniu z dzisiejszymi redaktorkami mieniącymi się muzycznymi) i wyłania się cały obraz tzw. „pecha ”.
Zachodnie zespoły też go miały i często po jednej znakomitej płycie nagle znikały (np. Indian Summer, Arcadium), bo właśnie trafiały na kiepskiego menago lub wytwórnię. U nas z tym ostatnim nie było „problemu”, bo istniały właściwie tylko niewydolne PN Jak dobrze pamiętam najwięcej „rockowych” płyt PN wydały w roku 1970 i było ich aż 10
Niezwykle twórczy rok 1970 i rozpętana w prasie nagonka na długowłosych muzyków i zespoły rockowe to zjawiska, którym należałoby się przyjrzeć bardziej wnikliwie.
Nawet po tylu latach zdumiewa mnie, jak wiele interesujących dokonań miały zespoły w tym czasie, co wyraźnie kontrastuje z nieprzychylnymi recenzjami z koncertów oraz z wręcz napastliwymi relacjami z festiwalu opolskiego AD 1970.
W krytyce młodzieżowych wykonawców Opola'70 przodowali wyrobnicy pióra z organów prasowych PZPR, ale wpisali się w ten krytykancki nurt także ci, którzy i przedtem i później sympatyzowali z zespołami "mocnego uderzenia" - tak jak Dariusz Michalski i Marek Gaszyński, co mnie bardzo zdziwiło. Trzeba wziąć pod uwagę hipotezę, że pod nieobecność Niemena, grupy Breakout i kilku innych zespołów poziom muzyczny festiwalu zwyczajnie mógł na tej absencji ucierpieć, ale.. nie aż tak, żeby potępiać wszystkich w czambuł ! Nawet Halina Frąckowiak oberwała nie tyle za śpiew, co za strój estradowy.
Ta przesada w krytyce była zauważalna tak w relacjach telewizyjnych, radiowych, reporterskich kronikach i recenzjach prasowych.
W przytoczonej we fragmencie wypowiedzi Maciek zauważył, że Niemen miał wiele szczęścia mogąc realizować swoje muzyczne ambicje- i tu akurat można się z Nim zgodzić mając w pamięci przykłady - jak choćby ten z wokalistą Minstreli. Mnie jednak jakoś nie pasowała lekkość, z jaką w kilku zdaniach przejechał się po Klanie, Nurcie i im podobnym grupom, którym decydenci w PRL-u uświadomili, że nie mają racji bytu.
Łatwo stwierdzić, że na debiutanckim longplayu Nurtu są słabsze utwory, a muzyka mogłaby brzmieć lepiej, ale czy na Zachodzie ktoś zamknął szlaban przed zespołem Deep Purple, gdy okazało się, że pierwszy album tej formacji deczko rozczarowuje..?
Zespół KLAN w składzie z Tomaszem Jaśkiewiczem wypadł rewelacyjnie w 1972r. na festiwalu w Finlandii, lecz przed zespołem nie otworzyły się nowe perspektywy, bo ktoś miał baczenie, aby niezależny artysta Ałaszewski nie urósł za bardzo. Taka to była rzeczywistość znaczona zmarnowanym wysiłkiem wielu młodych i zdolnych muzyków, autorów tekstów i wokalistów.
Wspomniane na wstępie Minstrele w końcu lat 60. jakoś zaistniały na antenie radiowej w Lublinie, ale już w zmienionej postaci- z żeńską grupą wokalną.
Wykonywali wtedy repertuar, na który składały się covery Trubadurów i Czerwono-Czarnych, a wśród nich piosenka najbardziej niedocenionego muzyka tej dekady- czyli Klaudiusza Magi.
O tym, jak lubelski zespół prezentował się w studio i na koncertach można przekonać się z You Tube i ze starannie wydanej płyty firmy Kameleon.
Nadal liczę, że jednak podejmiecie temat polskiego bigbitu, czy też big-beatu (za taką pisownią opowiada się Paweł Brodowski).
Chyba każdy miał jakąś swoją ulubioną grupę lub przynajmniej nagranie- oprócz tych Niemena i jego zespołów..?
Album zespołu Minstrele- wydany przez Kameleon Records- fot_poglądowa.jpg