Temat spuścizny po Czesławie Niemenie zabrnął w ślepą uliczkę.
Nie potrafimy go rozwiązać. Typowy pat.
Minęły 4 lata, a sprawa ani drgnie.
A przecież są liczne przykłady, że jednak można. Trzeba dobrej woli i profesjonalizmu.
Poszukajmy przykładów na takie podejście, które zadowala wszystkich. I spadkobierców i miłośników twórczości zmarłych artystów.
Zacznijmy od Stanisława Lema.
- Wydanie całej spuścizny Lema to olbrzymie przedsięwzięcie, przede wszystkim logistyczne. Nie wiem, czy jakikolwiek wydawca w Polsce posiada know-how, które pozwoliłoby na sprawne przeprowadzenie takiej operacji - przyznaje Wojciech Zemek, sekretarz Stanisława Lema, obecnie porządkujący jego archiwum. - Stąd koncepcja, aby dochody ze sprzedaży tytułów najbardziej poczytnych subsydiowały wydawanie tych niszowych, choćby w symbolicznych nakładach. Wstępnym założeniem była publikacja około czterech nowych tytułów rocznie przez okres siedmiu lat. Wszystkie książki powinny być dostępne od momentu ich wydania, aż do zakończenia czasu trwania umowy.
Rodzina pisarza chce jednak, aby na rynku dostępna była równocześnie zdecydowana większość jego dzieł - ich pełna edycja liczyła 33 tomy. Dla ewentualnego wydawcy utrzymywanie w ciągłej sprzedaży takiej masy tytułów (z których część nie może liczyć na masowego odbiorcę) jest jednak sporym wyzwaniem i... wydatkiem, bo książki trzeba nie tylko wydrukować, ale i cały czas magazynować.
Cały artykuł:
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,4959247.html
Jak widzimy problem tkwi nie w kwestii jak i kiedy, tylko kto?
W przypadku spuścizny Czesława Niemena - jest jak dotąd dokładnie odwrotnie.
Wiemy kto i jak.
Pytanie brzmi kiedy?
I dlaczego nie teraz, skoro są takie oczekiwania i jest takie zainteresowanie?
Zachęcam do rozmowy. Podawania kolejnych pozytywnych przykładów. Może trzeba pokazać, że jednak można.
Warto o tym rozmawiać.
(.)
Nie potrafimy go rozwiązać. Typowy pat.
Minęły 4 lata, a sprawa ani drgnie.
A przecież są liczne przykłady, że jednak można. Trzeba dobrej woli i profesjonalizmu.
Poszukajmy przykładów na takie podejście, które zadowala wszystkich. I spadkobierców i miłośników twórczości zmarłych artystów.
Zacznijmy od Stanisława Lema.
- Wydanie całej spuścizny Lema to olbrzymie przedsięwzięcie, przede wszystkim logistyczne. Nie wiem, czy jakikolwiek wydawca w Polsce posiada know-how, które pozwoliłoby na sprawne przeprowadzenie takiej operacji - przyznaje Wojciech Zemek, sekretarz Stanisława Lema, obecnie porządkujący jego archiwum. - Stąd koncepcja, aby dochody ze sprzedaży tytułów najbardziej poczytnych subsydiowały wydawanie tych niszowych, choćby w symbolicznych nakładach. Wstępnym założeniem była publikacja około czterech nowych tytułów rocznie przez okres siedmiu lat. Wszystkie książki powinny być dostępne od momentu ich wydania, aż do zakończenia czasu trwania umowy.
Rodzina pisarza chce jednak, aby na rynku dostępna była równocześnie zdecydowana większość jego dzieł - ich pełna edycja liczyła 33 tomy. Dla ewentualnego wydawcy utrzymywanie w ciągłej sprzedaży takiej masy tytułów (z których część nie może liczyć na masowego odbiorcę) jest jednak sporym wyzwaniem i... wydatkiem, bo książki trzeba nie tylko wydrukować, ale i cały czas magazynować.
Cały artykuł:
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,4959247.html
Jak widzimy problem tkwi nie w kwestii jak i kiedy, tylko kto?
W przypadku spuścizny Czesława Niemena - jest jak dotąd dokładnie odwrotnie.
Wiemy kto i jak.
Pytanie brzmi kiedy?
I dlaczego nie teraz, skoro są takie oczekiwania i jest takie zainteresowanie?
Zachęcam do rozmowy. Podawania kolejnych pozytywnych przykładów. Może trzeba pokazać, że jednak można.
Warto o tym rozmawiać.
(.)