Niemen Aerolit

Archiwum forum fanów Czesława Niemena

W poszukiwaniu źródła

Artykuły prasowe o Niemenie. Zakładanie nowych wątków w tym forum jest zablokowane. Komentowanie istniejących - mile widziane.

[1971, Magazyn Jazz] Wśród płyt 2004-03-21 - 2010-09-02 Darek Sieradzki 21 18563
Darek Sieradzki
2004-03-21 14:12:13
Janusz Mechanisz, z rubryki "Wśród płyt", Magazyn Jazz, czerwiec 1971

Niemen — XL 0710—711, SXL 0710—711. Dwupłytowy album Niemena raczej zawodzi oczekiwania, Stanowi kontynuacją pomysłów wykorzystanych już na poprzedniej płycie, jednak wykonanie jest tym razem znacznie mniej ciekawe. Pompatycznej, jak zwykle nadmiernie egzaltowanej partii wokalnej towarzyszy dosyć prymitywnie grający zespół instrumentalny. Pośród prezentowanych w albumie utworów wyróżnia się korzystnie kompozycja do tekstu Norwida „Italiam, Italiam", natomiast sztandarowe „dzieło" Niemena „Człowiek jam niewdzięczny" z napuszonym, a niewiele wyrażającym tekstem i szeroko rozbudowanym, ale pozbawionym treści muzycznej improwizacyjnym (?) fragmentem instrumentalnym — osiąga rozmiary przekraczające granice wytrzymałości nawet bardzo życzliwie nastawionego słuchacza.

Janusz Mechanisz
wireq
2006-01-30 22:34:21
Niełatwe było życie przedstawicieli „podkasanej muzy” w początkach lat 70. Funkcjonowały w owych czasach dwa „prężne” koncerny płytowe: „Polskie Nagrania” i „Pronit”, które wydawały różnego typu winylowe produkty dla melomanów według sobie tylko znanego klucza i planu. Jakość techniczna owych nagrań, jak też obwoluty, w które pakowano płyty, była koszmarna, a nakłady krążków – o ile trafiła się jakaś dźwiękowa perełka – z reguły były i tak mniejsze od popytu. Na tym zresztą polegał realny socjalizm: planowany niedobór i rozdział pewnych dóbr według „społecznych potrzeb”.

O ile pamięć mnie nie myli, to w chwili ukazania się „czerwonego albumu” istniały dwa tytuły prasowe, w których znaleźć można było publikacje poświęcone muzyce rozrywkowej. Dziennik „Sztandar Młodych” z cotygodniową rubryką redagowaną przez Romana Waschko i miesięcznik „Jazz”, z którego pochodzi recenzja (nie liczę jakiejś efemerycznej „Musicoramy”, której zaletą były fotografie, mogące przy odrobinie dobrej woli uchodzić za kolorowe). Specjalnością „Jazzu” było kilka kartek zadrukowanych informacjami o muzyce rockowej, big – bitowej, czy też o ambitniejszym popie. Postrachem polskich wykonawców, uwiecznianych wtedy na winylowych krążkach był w „Jazzie” Janusz Mechanisz. Do dziś nie wiem czy była to postać realna, czy raczej dźwięczna ksywka jakiegoś „pankopodobnego” krytyka (nie mylić z punkiem!). Facet miał rzadki dar do pisania króciutkich lecz wywołujących atak śmiechu recenzji – i to zazwyczaj trafnych. Miałem ongiś sporo roczników „Jazzu”, ale w ferworze życiowych wędrówek zaginęły gdzieś bezpowrotnie. Przypominam sobie jednak genialną charakterystykę pewnej płyty piosenkarki Sipińskiej, napisaną przez J. Mechanisza, o brzmieniu: „Wytwórnia Polskie Nagrania wydała zestaw kilkunastu efektownych zdjęć Urszuli Sipińskiej. Nie wiedzieć czemu dołączono do tych fotografii płytę gramofonową”.

Rzeczony J. Mechanisz, negatywnie oceniając „czerwony album”, popełnił jednak pewne nadużycie. Nie uważam tych płyt za wybitne, ale w ówczesnych polskich warunkach nagrania grupy Niemen Enigmatic charakteryzowały się poziomem kosmicznie nieosiągalnym dla reszty branży (poza płytami, „Skaldów” „Klanu” i „Dżambli”). Trudno mi zgodzić się z opinią, że omawiane nagrania są „kontynuacją pomysłów wykorzystanych już na poprzedniej płycie, jednak wykonanie jest tym razem znacznie mniej ciekawe”. Poprzednia płyta („Wiersze”) była arcydziełem spójnym, jednorodnym i starannie przemyślanym. Tu zaś mamy do czynienia z Niemenem na rozstaju artystycznych dróg. Wydaje mi się, że Czesław nie przypadkowo zdecydował się na wydanie dwóch płyt. „Człowiek jam niewdzięczny”, „Aerumnarum Plenus”, „Italiam, Italiam” oraz „Enigmatyczne impresje” to z jednej strony „puszczenie oka” do zwolenników jazzujących przypraw, a z drugiej wyraźny sygnał żegnania się z tradycyjnymi formami wypowiedzi. Druga z płyt ma z założenia zadowolić słuchaczy chciwych rockowych brzmień. Krążek zawiera typowy, rockowy mainstream, ani lepszy, ani gorszy od tego, co popularne w tej konwencji muzykowania – właściwie nie konweniuje z jej charakterem jedynie „Sprzedaj mnie wiatrowi”. Co ten krążek ma wspólnego z „Rapsodem”, skoro Mechanisz pisze o kontynuacji??? Doprawdy nie wiem!

Odczucia recenzenta typu: „dosyć prymitywnie grający zespół instrumentalny”, „Pompatycznej, jak zwykle nadmiernie egzaltowanej partii wokalnej” uznaję za przejaskrawione i złośliwe. Jacek Mikuła, Czesław Bartkowski, Zbigniew Namysłowski, Janusz Stefański, a nawet Tomasz Jaśkiewicz, brzmią na tych krążkach profesjonalnie i kompetentnie. Prymitywizm? Czyżby p. Mechanisz przez pomyłkę wrzucił na talerz gramofonu LP „Trubadurów”, czy innych „Czerwonych Gitar”???

Niemen wydał, w jakże burzliwym okresie swojej działalności, dwie płyty, których nie musi się wstydzić. Nie były arcydziełami i odkrywaniem nowych dźwiękowych światów, ale dla niezorientowanego, obecnego słuchacza, brzmią zachęcająco nawet po tak wielu latach.
gasket
2006-02-01 17:03:07
dziekuje wam za zwrocenie mojej uwagi na ten dzial - jakos go omijalem - nie chcac sie niepotrzebnie denerwowac wynurzeniami pana czeslawa

a tu - mile zaskoczenie - nawet tak niecenzuralne jak ta czy panka - recenzje sie tu znalazly

hoho - bedzie duzo czytania i duzo smiechu - a niemalo juz bylo go dzisiaj - takze przy recenzji sipinskiej

z pompatyczna i egzaltowana partia sie zgodze - no przeciez tak bylo i tak jest - to jedna z cech stylu naszego bohatera

zespol chyba jednak nie gral calkiem prymitywnie - takie rockowe granko z chorkami

ale jezeli jm po mistrzu spodziewal sie dziela genialnego - to mogl byc zawiedziony i tak pisac
ratajczak bogdan
2009-07-10 10:34:44
Czy kogoś jeszcze rusza temat "Czerwonego Albumu"?
Jestem mocno podbudowany wypowiedzą wireqa, bo myślę podobnie, chociaż w przeciwieństwie do niego, dostrzegam jednak wyraźną kontynuację LP "Bema pamięci...".
Nie tylko w składzie personalnym, czy kontynuacji zauroczenia się poezją, ale w warstwie czysto muzycznej.
Bo przecież tytułowy utwór, nie był na tej płycie jedyny, chociaż faktycznie ją zdominował.
Ale mówimy wszak o dziele wybitnym!
Pozostałe nagrania, nie odbiegają w sposób zasadniczy od tego, co Niemen zaprezentował na "Czerwonym Albumie".
Czy się z tym zgadzacie?

(*)
cocomo
2009-07-14 09:22:46
Problem z "czerwonym" albumem jest taki, że powstał jako kolejny po płycie "Enigmatic" będącej najlepszą płytą :N: -a.
Dlatego siłą rzeczy był porównywany z "Enigmatic", któremu mimo swoich wszystkich zalet nie dorównywał.
Ja sam po pierwszym przesłuchaniu "czerwonego" (znając wcześniej "Enigmatic", który był łatwiej dostępny w czasach kiedy poznawałem :N: -a, ponieważ wyszła reedycja w cyklu "Z Archiwum Polskiego Beatu") też miałem poczucie lekkiego rozczarowania. Później polubiłem tę płytę, bo jest to solidny rockowy album, ale na pewno nie o takiej sile oddziaływania jak "Enigmatic".
ratajczak bogdan
2009-07-17 22:53:57
cocomoPóźniej polubiłem tę płytę, bo jest to solidny rockowy album, ale na pewno nie o takiej sile oddziaływania jak "Enigmatic".


Ja polubiłem ją od razu.
I twierdzę, że jest najbardziej zapomnianą i bagatelizowaną (niesłusznie!!!) płytą Czesława Niemena.
I to nie kwestia gustu, ale dogłębnej analizy literacko-muzycznej.
Mogę podjąć każdą polemikę, byle na takim poziomie, jaki prezentuje w tej kwestii osoba.

(*)
bitels
2009-07-21 09:23:29
wireq przez pomyłkę wrzucił na talerz gramofonu LP „Trubadurów”, czy innych „Czerwonych Gitar”??? .


Ale przecież poziom wykonawczy tych zespół był w pełni wystarczający do uprawiania tego rodzaju muzyki. Czasem siła tkwi w prostocie :D
ratajczak bogdan
2009-07-21 11:30:30
bitels Czasem siła tkwi w prostocie :D


Niestety w przypadku wymienionych zespołów prostota została zamieniona w prostactwo.
No i one faktyczne wystarczało do uprawiania muzyki w stylu umpa, umpa, której wielbicielem był redaktorek.
Stąd taki, a nie inny rodzaj "recenzji".

(*)
Stach
2009-07-21 14:11:49
ratajczak bogdan
Niestety w przypadku wymienionych zespołów prostota została zamieniona w prostactwo.
(*)

Niewiele brakowało a :N: grałby z ... CG.
ratajczak bogdan
2009-07-21 14:40:01
Oj brakowało, brakowało.
To są takie bajeczki dla grzecznych i naiwnych dzieciaków, aby podkręcić atmosferę zainteresowania wokół siebie i podnieść swoją wartość w oczach innych.
Decyzja Niemena była jednoznaczna - osiadam na stałe w Warszawie (choćby w hotelu) i gram z zespołem warszawskim, bo to była jedyna możliwość bycia w centrum paszołbiznesu, zawsze pod ręką decydentów i trzymania ręki na pulsie.
Tu kumolowały się i zbiegały wszystkie ścieżki, umożliwiające choćby szybkie dojście do paszportów, PFJ, PR i TVP, PN i dziesiątek instytucji ułatwiających realizację ekspansji, jaką sobie Niemen zapewne wtedy założył.
Trójmiejski klimat był może i fajny od strony towarzyskiej, ale stąd w 1967 roku nie dało się zrobić zdecydowanego kroku naprzód.
A CG miech sobie dalej opowiadają dyrdymałki.

(*)
bitels
2009-07-21 16:13:00
ratajczak bogdan
A CG miech sobie dalej opowiadają dyrdymałki.


Tyle, że to nie są wcale dyrdymałki. Możesz nie lubić CzG i masz do tego prawo, ale w mojej opinii był to zespół lepszy od NC (w tamtym czasie). Dopiero CzG miały normalny rockowy skał gitary + perkusja, bez pianin czy saksofonów, które były ciągle obecne u NC. Początkowo w Akwarelach też nie było trąbek i saksofonów a ich poźniejsza obecność to skutek zainteresowania się soulem.
ratajczak bogdan
2009-07-21 16:42:21
bitels Dopiero CzG miały normalny rockowy skał gitary + perkusja, bez pianin czy saksofonów, które były ciągle obecne u NC. Początkowo w Akwarelach też nie było trąbek i saksofonów a ich poźniejsza obecność to skutek zainteresowania się soulem.

I kto to mówi?
Bitels?
Toż cała finezja i wartość czysto muzyczna Beatlesów wynikała właśnie z owych cymelii aranżacyjnych i użycia tego wszystkiego o czym wspominasz + sekcji smyczkowej, rożka angielskiego, sitaru, i dziesiątek innych instrumentów, dzięki którym te perełki zawsze będzie słuchało się z wielka przyjemnością.
Prostota jest cnotą, ale to należy umieć robić.
Przypomnę choćby Russische Lieder.

(*)
Ewa
2009-07-21 18:41:10
A ja się zgadzam z Bitelsem, że Czerwone Gitary były w swoim czasie lepsze od Niebiesko-Czarnych. Przede wszystkim był to zespół bardziej spójny stylistycznie, no i była jakaś siła w tych prostych, ale jakże melodyjnych piosenkach. Byli naszym odpowiednikiem Beatlesów, którzy też przecież na początku śpiewali prościutkie i banalne piosenki.
ratajczak bogdanProstota jest cnotą, ale to należy umieć robić.

Kto jak kto, ale Krajewski i Klenczon z pewnością potrafili pisać przeboje i stworzyli ich więcej niż Niebiesko-Czarni.

ratajczak bogdan o ewentualnym wstąpieniu Niemena do CG
To są takie bajeczki dla grzecznych i naiwnych dzieciaków, aby podkręcić atmosferę zainteresowania wokół siebie i podnieść swoją wartość w oczach innych.

Nie wiem, Bogdanie, na czym opierasz swoje przekonanie, bo listy, na które powołuje się w swojej książce Gaszyński, dobitnie świadczą o tym, że Niemen (a właściwie Czesław Wydrzycki) uczestniczył w naradach dotyczących powstania Czerwonych Gitar. Co więcej, Niemen chciał wstąpić do Czerwonych Gitar, a Kossela odwodził go od tego pomysłu, namawiając, by stworzył własny zespół.
bitels
2009-07-21 19:05:36
Mówi tu oczywiście tylko o CzG, o ówczesnym rynku polskim.
Wiadomo, że The Beatles lepsi od CzG :) ale w Polsce panowała inna sytuacja niż na Zachodzie.
ratajczak bogdan
2009-07-21 20:52:28
EwaA ja się zgadzam z Bitelsem, że Czerwone Gitary były w swoim czasie lepsze od Niebiesko-Czarnych. Przede wszystkim był to zespół bardziej spójny stylistycznie, no i była jakaś siła w tych prostych, ale jakże melodyjnych piosenkach.

Porównywania N-C z C-G i doszukiwanie się przewagi tych drugich nad pierwszymi?
Nie bardzo wiem o co chodzi, bo nie można porównywać zespołów w ich różnym etapie rozwoju. Faktycznie stylistyka N-C w okresie początkowym z kilkoma wokalistami i instrumentalistami traktowanymi jako zespół akompaniujący była nijaka, taka od sasa do lasa, z ich późniejszą diametralnie zmienioną postawą i znaczeniem, jako grupy poszukującej i otwartej na nowinki płynące ze świata, czego w C-G ja nie potrafię niestety dostrzec.
To jak porównywanie kogoś ciekawego świata, kosztującego różnych owoców, próbującego nowych smaków (nie zawsze przecież znanych i ostatecznie akceptowanych - mówię o potrawach), z kimś, kto znalazł swój wzór i pozostał do końca na tym samym etapie.
I C-G znalazły prosty patent - postawili na piosenki o świetnej, łatwo wpadającej melodii i przy tym trwali do końca.
Trafiły się przy tym perełki, ale wszystko to nie przekraczało raz przyjętej konwencji. Tam nie było juz poszukiwań brzmieniowych i stylistycznych w przeciwieństwie do N-C.
To dwa różne światy. Dwa odmienne sposoby muzycznego myślenia.
Mnie odpowiadał bardziej ten, za którym stali Korda, Podgajny, Popławski.
Ewa
Nie wiem, Bogdanie, na czym opierasz swoje przekonanie, bo listy, na które powołuje się w swojej książce Gaszyński, dobitnie świadczą o tym, że Niemen (a właściwie Czesław Wydrzycki) uczestniczył w naradach dotyczących powstania Czerwonych Gitar. Co więcej, Niemen chciał wstąpić do Czerwonych Gitar, a Kossela odwodził go od tego pomysłu, namawiając, by stworzył własny zespół.

Po pierwsze listy Gaszyńskiego nie są dla mnie żadnym argumentem, a do tego są mało wiarygodne, bo zbyt często mijały się z prawdą. Ale gdybym nawet im zawierzył, to tylko przez fakt, że znam te relacje z zupełnie innych żródeł.
Ale to na marginesie.
Bardziej ważki argument wypływa właśnie z tego drobnego niuansu - w naradach z grupą X uczestniczył nie Niemen, ale Czesław Wydrzycki.
Na tym etapie jemu w zupełności wystarczało grać z Klenczonem i Kosselą, bo to byli fajni kumple, ale z czasem ten element stracił ważność i legitymację do odskoczenia na inny poziom, którego oni zapewnić Niemenowi już nie mogli, bo to było poza ich zasięgiem.
I to była zapewne kolejna (poza tymi jakie wskazałem na początku dyskusji) przeszkoda, aby już jako świadomy, poszukujący artysta, nie kryjący swych wysokich aspiracji, zdecydować się na pozostanie w trójmiejskim grajdołku.
To był prawdziwy gorset, z którego mógł się uwolnić jedynie poprzez odcięcie od pępowiny.
Ha! Narażam się Gdańszczanom, Gdynianom i Sopocianom. Ale czegóż nie robi się dla podgrzania atmosfery dyskusji? :wink:

(*)
Ewa
2009-07-22 07:30:39
Porównywania N-C z C-G i doszukiwanie się przewagi tych drugich nad pierwszymi?
Nie bardzo wiem o co chodzi…

Chodzi mi tylko o to, że ludziom, którzy wychowali się na Czerwonych Gitarach oraz tym, którzy cenią ten zespół mówisz, że to co robili, to prostactwo. Ja twierdzę, że miało to swój urok i w pewnym okresie swojego życia chętniej słuchałam CzG niż N-Cz (na szczęście żaden Bogdan mi nie dyktował, czego mam słuchać. :wink: )
A że mieli swój sprawdzony styl, który podobał się publiczności, to i nie poszukiwali nowego. Wtedy było zapotrzebowanie właśnie na taką muzykę, a oni robili to dobrze i ze smakiem. I dlaczego mamy teraz deprecjonować ich twórczość?
ratajczak bogdan
2009-07-22 11:34:26
O prostactwie mówiłem w sensie ogólnym i nie chciałem urazić w ten sposób ani muzyków C-G, ani ich fanów.
Aby była jasność, też lubię kilka ich piosenek, może nie na tyle, aby się nad nimi dłużej rozwodzić, ale z pewnością nie przełączam stacji, gdy słyszę te pierwsze wersje.
Ewa(na szczęście żaden Bogdan mi nie dyktował, czego mam słuchać. :wink: )

No to faktycznie miałaś szczęście, bo wówczas preferowałem taki radykalizm stylistyczny, że sam czasami "wysiadałem" i nie bardzo wiedziałem jak to ugryźć.
Piękne czasy.
Później (oczywiście za sprawą C-G) dotarło do mnie, że można prościej i miło. :)
Do dziś pamiętam jak sam nuciłem:
Wszyscy wiedzą, że jesteś jedną z Ew,
Tych najmilszych i na medal.
Ale kto by zgadł, kto by nagle wpadł
Na mych uczuć tajny ślad.

No to tyle ode mnie na temat C-G.
Wracam do "swojej" muzyki i nadal będę "katował" domowników i przyjacół dźwiękami zdecydowanie bardziej skomplikowanymi.
Wiem, że dla nich bywało to czasami irytujące, ale powoli przywykają, co więcej, czasami proszą o dokładkę.
To już coś!

(*)
bitels
2009-07-22 19:44:43
Właściwie to odbiegamy od tematu....

Ale po kolei:
Jeżeli recenzent uznał grę za prymitywną, to być może uważał, że należy mieć jeszcze większe możliwości techniczne jak chociażby Deep Purple ?
Moim zdaniem Czerwony Album jest bardzo dobry, i jak zwykle nie daje się zaszufladkować w żadnej kategorii. Nie jest to czysty hard rock, ani jazz rock. Po prostu :N: .
ratajczak bogdan
2009-07-22 20:02:25
bitels
Moim zdaniem Czerwony Album jest bardzo dobry, i jak zwykle nie daje się zaszufladkować w żadnej kategorii. Nie jest to czysty hard rock, ani jazz rock. Po prostu :N: .


Szufladkowanie to domena dziennikarzy i fanów - ona ułatwia komunikację. Muzycy, na ogół, starają się omijać te podziały.
Ale nie zawsze mogą.
Przytoczmy choćby dialog Aleksandra Rowińskiego ze Zbigniewem Namysłowskim z 1970 roku.
AR.: Obserwujemy więc proces zbliżania się muzyki młodzieżowej do jazzu, proces, który chyba będzie rozwijać się nadal
ZN.: Niewątpliwie to zbliżenie jest już bardzo duże. Moim zdaniem, znakomite osiągnięcia ma tu amerykański zespół Blood, Sweat and Tears, który śpiewane chorusy gra na sposób r-a-b, a sola — z podkładem jazzowym. Blood dysponuje bardzo ciekawymi aranżami nie spotykanymi w pop music, a nawiązującymi do aranży jazzowych big bandów. Zmieniając rytm i tempa, grają oni w różnorodny sposób ten sam utwór.
AR.: Można więc przypuszczać, że obejmując kierownictwo muzyczne zespołu Enigmatic Czesława Niemna, zechce Pan ten zespół przekształcić w tym kierunku.
ZN.: Przede wszystkim chcę podkreślić, iż gdybym miał na stałe związać się z jakimś zespołem muzycznym, w grę wchodziłby tylko Niemen i jego grupa. Śpiew Niemna najbardziej mnie interesuje i pociąga. Oczywiście, jako kierownik muzyczny zespołu Enigmatic postaram się nadać mu profil zbliżony do moich zainteresowań. Przypuszczam, że dlatego Niemen zaprosił mnie do współpracy. Dotychczas Enigmatic był zwykłym zespołem big beatowym, a mnie — jak wspomniałem — interesuje muzyka zbliżona do jazzu.


Wprawdzie wypowiedź nie dotyczyła konkretnie "Czerwonego albumu" - ale to był ten etap i to myślenie.
Idąc wprost (i godząc się z zaprezentowana argumentacją) za rozumowaniem Namysłowskiego, należałoby stwierdzić, iz był to rock z elementami jazzu, ale czy można mówić o klasycznym jazz-rocku?
Raczej byłoby to nie całkiem uzasadnione naciągnięcie.
To określenie bardziej odpowiada takim zespołom jak Mahavishnu Orchestra, Water Report, Return To Forever, Chase, B,S & T, Chicago...
A odnośnie porównania umiejętności gry na organach Jacka Mikuły i Johna Lorda.
To jednak także różne szkoły - tu rockman z krwi i kości, tam zaś muzyk o prowieniencji jazzowej.
Trudno to porównywać.

(*)
slawkomuzykant1980
2010-08-17 08:15:45
slawkomuzykant1980bitels napisał:
Ale po kolei:
Jeżeli recenzent uznał grę za prymitywną, to być może uważał, że należy mieć jeszcze większe możliwości techniczne jak chociażby Deep Purple ?


J. Mechanisz wg. mnie dla muzyki rockowej był tylko szkodnikiem.
Tak samo a może i gorzej zjechał prekursorski, jak wiadomo album Breakout-u "Blues".
Ówcześni krytycy (przeważnie starej daty), tak sądzę nie mieli zbyt wielkiego pojęcia o muzyce rockowej, przez to jej nie czuli, więc jak mogli wgłębić się dobrze w temat skoro rock, awangarda jazz-rockowa itp. była im obce.
Dlatego podejrzewam bitelsie, że on też za dobrze nie znał twórczości Deep Purple, był po prostu niekompetentny, żeby wypowiadać się na ten temat. A co do "Czerwonego" to uważam, że jest to dobra i udana płyta jak na tamten, trudny czas rozterek muzycznych Niemena. Muzyka jest różnorodna, eklektyczna, tak powiem. Nie jest to do końca ani hard-rock, ani jazz-rock, ani pop ani soul. Wszystkie te gatunki są ze sobą zmieszane i to daje, moim zdaniem smakowity efekt w postaci dobrej płyty, jaką jest "Czerwony". Słychać, że Niemen poszukuje i bywa, że jest na rozstaju dróg, znać pewne rozterki artystyczne, co do dalszej drogi rozwoju i oczywiście dalsze poszukiwania. Np. w utworze "Chwila ciszy" wstęp trochę przypomina Akwarelowo- Beatlesowsko- hippie rockowe klimaty z drugiej połowy lat 60 , podlane rockowo-soulowym sosem i umiejętnie podkręcane dynamicznie. Takich przykładów, rożnych, ciekawych eklektycznych poczynań grupy jest pełen cały dwupłytowy album. Zespół gra sprawnie. Podoba mi się ta jazz-rockowa perkusja (nie wiem czy Stefański, czy Bartkowski grał większość partii, ale jej gra wydaje się pewniejsza, ekspresyjniejsza, silniejsza i o wiele bardziej sprawna technicznie, niż na albumie N.E. z 70 roku, no i solówki też są super), klawisze Mikuły (super klawiszowiec, słychać, że wielka indywidualność, tak myślę) i w końcu (nadszedł czas), dużo bardziej śmiało i z polotem poczynający sobie Tomasz Jaśkiewicz. Na tej płycie, chyba najpełniej widać jego stricte rockowy, gitarowy pazur. Co do śpiewu Niemena to chyba jasne, że śpiewa przeważnie w patetycznym tonie, ale przecież jest to ważny element jego stylu. Uważam, że płyta jest raczej dalszym poszukiwaniem, niż kontynuacją "Niemen Enigmatic" z 69 roku. Chociaż pewnie i tu też można doszukać się elementów, charakteryzujących tamte klimaty brzmieniowe, ja jednak uważam, że na "Czerwonym" Czesław z zespołem Enigmatic poczyna sobie dużo swobodniej i z większym, rockowym luzem, niż na poprzednim albumie a i chórki są bardziej soulowe i smakowite (nic dziwnego, skoro tworzyły je na tę sesję, mega-talenty z zespołu Respekt (istniał tylko rok, ktoś z was pamięta ten zespół?), czyli: Krystyna Prońko, Zofia Borca, Elżbieta Linkowska. Pasują do muzyki, zespół gra dużo ostrzej i z czadem. Cóż więcej?
Bardzo mi się podoba pieśń "Człowiek jam niewdzięczny", bo po trosze charakteryzuje mnie samego, też jestem, chyba "niewdzięczny" i podobnie postrzegam świat;):).
Dobra płyta, polecam!:)
GraCja
2010-09-02 13:41:49
slawkomuzykant1980
Bardzo mi się podoba pieśń "Człowiek jam niewdzięczny", bo po trosze charakteryzuje mnie samego, też jestem, chyba "niewdzięczny" i podobnie postrzegam świat;):).
Dobra płyta, polecam!:)

Dobra płyta to troszkę mało powiedziane...Ja dodałabym plusik, tym bardziej, że tak rzeczowo i zmysłowo ją zaprezentowałeś.
slawkomuzykant1980
2010-09-02 14:40:30
No wiem, że dobra to za mało. Żadne słowa nie opiszą muzyki...;)
Przejdź na: główną stronę z listą forów | listę wpisów z W poszukiwaniu źródła | górę strony