Gdy tylko Niemen miał koncerty w Szczecinie mógł liczyć na spotkanie z bratem stryjecznym. W latach 80. po koncercie z programem "Terra deflorata" Romuald otrzymał w prezencie od sławnego kuzyna koncertowe nagrania, które kilka lat po śmierci Czesława Niemena- Wydrzyckiego udostępnił firmie płytowej OSKAR. Jeden ze wspólników tej spółki podpisał z Nim umowę i wydał album tzw. "official bootleg" składający się z dwóch płyt CD.
Skończyło się to procesem (karnym- podkreślam- z oskarżenia prywatnego a nie na drodze cywilnej). Z prywatnym aktem oskarżenia wystąpiła spadkobierczyni Artysty po tym, jak prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. W pierwszym wydanym w sprawie orzeczeniu poznański Sąd uniewinnił R.J.W. od stawianego zarzutu naruszenia prawa, ale w ostatnich wyrokach z marca i listopada 2015 roku (prawomocnych) uznał winę jednego ze wspólników spółki OSKAR oraz RJW i nakazał im zapłatę grzywien.
Na swoim blogu tak sprawę skomentowała córka Czesława Niemena- pani Eleonora Atalay: "
Dzisiaj wygrałyśmy proces karny przeciwko Agencji Handlowo-Artystycznej "Oskar" z Poznania, która to za sprawą Romualda Juliusza Wydrzyckiego wydała robocze nagrania mojego taty, bez wiedzy i zgody uprawnionych.
Poczułam ulgę, bo cała procedura tej sprawy trwała od 2010r. Niestety nie mogę mówić tu o satysfakcji. Czuję się bardziej jakbym została zmuszona do czyszczenia tego całego "brudu". To zupełnie taki sam stan, jak podczas miłego spaceru z psem, kiedy to trzeba w końcu posprzątać kupkę. " (wpis zatytułowany "I znowu wygrałyśmy" z 5 III 2015r. =>
link).
Gdy o sprawie zaczęło być głośno, prezentowałem pogląd, że sporna rzecz powinna być wyjaśniona pomiędzy spadkobierczyniami a wydawnictwem płytowym. Ostatecznie- stoczniowy Inżynier nie był specjalistą w dziedzinie praw do nagrań i nie do Niego powinna należeć decyzja, czy taki album płytowy z unikatowym materiałem można wydać, czy nie. A jeśli tak- to po spełnieniu jakich warunków..?
W tym miejscu przypomnę przytoczony przez naszego admina - Darka - przykład, który można odnieść także do tych koncertowych nagrań:
"z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że Niemen sam nie zdecydowałby się na ich wydanie, ale czy zawsze należy bezkrytycznie przychylać się do zdania artysty?
Gdyby tak było, to np. nigdy nie przeczytalibyśmy żadnej powieści Franza Kafki! Wszystkie ukazały się pośmiertnie, przygotowane przez przyjaciela autora, Maxa Broda, wbrew woli Kafki, który nakazał mu spalić swoje teksty".
Tymczasem oceniono ten album tak jak piracką składankę ze straganu, choć nie było na tych płytach zgranych hitów, lecz unikalne nagrania o mało komercyjnym charakterze. Sąd nie zajął się wartością artystyczną ani historyczną tych fonogramów.
Od studenckich czasów jestem zdania, że nie do końca zgodne z oczekiwaniami co do porządku prawnego jest, jeśli Sąd który orzeka w sprawach majątkowych o przysłowiową miedzę, rozstrzyga też specyficzne spory związane z prawem autorskim i nadzorem nad dziełem artystycznym.
W tym miejscu zacytuję gorzką wypowiedź Romualda Juliusza Wydrzyckiego z tego wątku na Forum :
Romuald Juliusz Wydrzycki 08 grudnia 2010 o godz. 00:25Mija 40-ta rocznica pamiętnego Grudnia i walki o wolność.
Za udział w pertraktacjach z władzami miasta, za prowadzenie rozgłośni strajkowej Stoczni bylem zwalniany z pracy, represjonowany, rewidowany, bez paszportu, ale też jak we "Śnie końca i początku" choć trochę inaczej "...pobity...zraniony...wieziony...zdradzony "
Czy ja śnię od jakiegoś czasu czy to prawda, znów jestem osaczony i scigany , ale za co .(?)
Jak się okazuje każdy powód jest dobry. No dobrze że nie dla każdego.
Od pamiętnego wywiadu Niemena dla p.Barbary Pietkiewicz zachodziłem w głowę: po której stronie politycznego sporu stał w grudniu 1981 nasz bohater. Jesienią 1985 roku w trakcie rozmowy w garderobie po koncercie delikatnie zahaczyłem o ten temat i otrzymałem wymijającą (jak mi się wtedy zdawało) odpowiedź. Dziś jestem zdania, że Niemen w 1981r. nie chciał się wyraźnie opowiedzieć po jednej ze stron konfliktu społecznego. Przełom wywołały dopiero dramatyczne wydarzenia roku 1984.
W trudnym okresie połowy lat 80. Niemen mógł liczyć na wsparcie rodziny Wydrzyckich (kuzyn Jerzy był autorem jednej z fotografii zamieszczonej na okładce studyjnego albumu CD, a także wsparł Artystę podczas koncertowej wyprawy do Elisabeth Hall w Londynie w 1987r., zaś Romuald bywał na Jego koncertach w Polsce). Oczywiście między kuzynami były jakieś różnice zdań, ale więzi rodzinne były silne.
W utworach "
Sen końca i początku" i "
Klaustrofobia" możemy łatwo znaleźć autobiograficzne wątki świadczące o osamotnieniu i wyobcowaniu Autora, co interpretatorzy tekstów wiążą z atmosferą nieufności otaczającą Czesława w okresie stanu wojennego i jeszcze kilka lat po jego formalnym zniesieniu. Warto uściślić, że owa "zmowa milczenia" wokół Artysty nie dotyczyła wiernych fanów obecnych na koncertach i grupy przyjaciół (bynajmniej nie tych "od korzyści").
Uwagę słuchacza przykuwa monotonny, kaznodziejski ton recytacji "ściśniętego w dziwacznym ciele". To nie był ton znany z innych melodeklamacji naszego Artysty. Genezy tak podanej "Klaustrofobii" upatruję w znanym (choćby z archiwalnych filmów) tonie homilii głoszonych przez charyzmatycznego Księdza na początku lat 80. w Kościele na Żoliborzu. A wiadomo, że Czesław bywał w tym Kościele (w wywiadzie dla RWE wspominał, że chodził po radę do proboszcza).
I choć teksty z programów "
Terra deflorata" i "
Sen końca i początku" noszą wyraźne osobiste piętno autora, to jednak niektóre zawierają jakieś uniwersalne przesłanie. Można się o tym przekonać słuchając "Statusu mojego ja" , czy "Snu końca..." w różnych sytuacjach życiowych, jak i dowiadując się o przeżyciach innych odbiorców twórczości
późnego Niemena.
Wielu z nas ma czasem taki okres w życiu, gdy dobre słowo i pomocna dłoń liczą się więcej niż dobra materialne, choć- być może nie wszystkich to dotyczy. Warto o tym pamiętać, bo okresy prosperity, świetności- a nawet sławy- mają to do siebie, że kiedyś słabną, a bywa, że całkiem się kończą.
Gdyby nie Romuald Juliusz Wydrzycki to zapewne większość fanów dotąd nie usłyszałaby "
Snu końca i początku" w wykonaniu Czesława Niemena-Wydrzyckiego (idem-"
Amen"). Ale czy było to warte aż takiego ryzyka, stresu i determinacji..?
edit 0:26 11 I 2016