Niemen Aerolit

Archiwum forum fanów Czesława Niemena

Muzyko moja

Dyskusje o twórczości Niemena.

Niemen 1972 - 1974 2006-03-15 - 2016-10-03 wireq 43 27534
wireq
2006-03-15 20:27:51
Edytowany 1 raz(y), ostatnio 2006-03-15 20:27:51 przez wireq
1972 – 1974: trzy lata szczególnej, owocnej w płytowy dorobek, aktywności twórczej Czesława Niemena. Nagrywa on, w różnych składach instrumentalnych, następujące krążki (chronologiczne terminy dokonywania nagrań):

- „Strange is this World” – luty 1972, płyta nagrana w RFN;
- „Requiem dla van Gogha" i "Marionetki - lipiec 1972, płyty nagrane w Polsce;
- „Ode To Venus" - 18-26 marca 1973, płyta nagrana w RFN;
- „Mourners Rhapsody" – grudzień 1973 – luty 1974, płyta nagrana w USA;
- „Niemen Aerolit” – jesień 1974, płyta nagrana w Polsce.

Czy Państwa zdaniem okoliczność dokonania nagrań w określonym kraju (Niemcy, USA, Polska) wywarła wpływ na artystyczną (muzyczną) wartość tych płyt?

Czy odczuwalne są pewne wymagania wydawców tych płyt w stosunku do treści i formy wypowiedzi muzycznej?

Czy każdej z tych płyt nadać można etykietkę „artystyczna bezkompromisowość”?

Czy są jakieś charakterystyczne elementy łączące tych sześć, jakże różnych albumów?

Nie chcąc (przynajmniej na razie)zanudzać userów forum rozwlekłymi opisami moich spostrzeżeń zapraszam do dyskusji.
Ewa
2006-03-16 08:34:21
A solowa płyta "Russische Lieder" z 73r.? Nie wiem, czy celowo ją pominąłeś, ale też należy do dorobku muzycznego Niemena w opisywanym okresie i była dla Niego na pewno płytą ważną.
wireq
2006-03-16 08:36:51
Pominąłem je celowo, bo jest płytą solową, nietypową i niszową, odbiegającą od zasadniczego nurtu twórczości Niemena.
Markovitz
2006-03-16 08:37:22
Ed Wirku, popraw daty w poście o płytach a ja swoje wykasuję

:shock: To Ty Edzie możesz usuwać posty... ?

Do Wirqa mam zaś następujące pytanie: czy pominięcie "Rusische Lieder" jest celowe (jako pierwszej płyty solowej), czy też ten album uszedł przypadkiem uwadze ?
Jakby nie było -to tylko 3 lata , a materiału muzycznego jest aż nadto do analizy.
Ja proponowałbym rzecz ująć tematycznie : Grupa Niemen , Niemen Aerolit do śmierci Piotra i w okresie realizacji Idee fixe.
Zaczynając od roku 1972 gubimy bowiem Grupę Niemen w składzie z jesieni 1971r. z Andrzejem Tylcem na perkusji, Józkiem Skrzekiem na basie , Tomkiem Jaśkiewiczem na gitarze , no i oczywiście Helmutem Nadolskim... i Liderem :wink:
wireq
2006-03-16 08:52:54
Zależy mi wyłącznie na latach 1972 - 1974 (włącznie), bo to najaktywniejszy okres wydawania płyt przez Niemena. Celowo pomijam skład, o którym pisze Markovitz, bo nie pozostały po nim żadne oficjalnie dostępne płyty. O "Russische Lieder" już wspomniałem wcześniej, że jest dziełem indywidualnym i zjawiskowym. Sam Niemen w wywiadach odnosił się do niej w podobny sposób.

PS. Nie umiem kasować postów na tym forum :? . Może Darek zrobi to za mnie, a ja poprawię tę nieszczęsną datę.
Markovitz
2006-03-16 09:17:28
wireq Celowo pomijam skład, o którym pisze Markovitz, bo nie pozostały po nim żadne oficjalnie dostępne płyty.


W składzie z Tomaszem Jaśkiewiczem na gitarze i Andrzejem Tylcem na bębnach Grupa przygotowała i grała na koncertach utwory, które znalazły się następnie na płycie :n:.vol. II (np. Piosenkę dla zmarłej, Com uczynił).
Na tej płycie grała większość muzyków tego składu, więc... niezupełnie mogę się zgodzić z tym kryterium.
wireq
2006-03-16 09:40:53
Bardzo dobrze rozumiem Twoje intencje, ale przytoczę raz jeszcze zasadnicze (i jedyne) kryterium, które przyjąłem: "Nagrywa on, w różnych składach instrumentalnych, następujące krążki (chronologiczne terminy dokonywania nagrań)".
Owszem pierwotny skład Grupy Niemen, przygotowujący materiał, był inny. Jednak na płytach nie ma Tomasza Jaśkiewicza i Andrzeja Tylca, a są Jerzy Piortowski i Apostolis Anthymos. Ja muszę trzymać się "utrwalonych" na krążkach (a nie w pamięci) dźwiękowych faktów.
gasket
2006-03-16 14:53:21
Markovitzu, czy oprócz "nie zgadzam się" potrafisz sensownie odpowiedzieć na ciekawe pytania zadane przez wirqa?

Moja wypowiedż tylko w małej części dotknie tych pytań a bardziej podanych dat nagrania płyt. Ale jest to dobry moment do wspomnienia jednego z moich krakowskich znajomych z lat dawnych. Otóż znajomy ten był kolekcjonerem płyt jazzowych i po latch zbierania stwierdził, że najbardziej lubi płyty nagrywane latem!!! I od pewnego czasu kupował płyty tylko w lecie nagrywane! Uważam, że jest to fenomenalne odkrycie, które i w tym przypadku znajduje potwierdzenie. Najbardziej świeże i lekko zagrane płyty to te z lata!
Wrócę jeszcze do tego tematu - gasket
Markovitz
2006-03-16 19:10:43
gasketMarkovitzu, czy oprócz "nie zgadzam się" potrafisz sensownie odpowiedzieć na ciekawe pytania zadane przez Wirqa?

Chyba potrafię, ale najpierw muszę podkreślić choćby kursywą :

Nie zgadzam się zwłaszcza na wymazanie wkładu Tomasza Jaśkiewicza w powstanie płyt ":n: vol.II " ("Marionetki") i "Strange is this World". Poza tym Grupa :n: w składzie z muzykami Silesian Blues Bandu pracowała nad repertuarem tych płyt co najmniej od grudnia 1971r.

Skoro już to rzekłem , to spróbuję teraz odpowiedzieć na pytania Autora tematu :
wireq Czy Państwa zdaniem okoliczność dokonania nagrań w określonym kraju (Niemcy, USA, Polska) wywarła wpływ na artystyczną (muzyczną) wartość tych płyt?

Na wartość artystyczną raczej nie , ale na charakterze muzyki zawartej np. na "Mourner's Rhapsody" - miejsce jej powstania, czyli NYC odcisnęło wyraźne piętno, które oceniam zresztą b. pozytywnie. Nowojorski sznyt tej produkcji mnie nie razi.
wireq Czy odczuwalne są pewne wymagania wydawców tych płyt w stosunku do treści i formy wypowiedzi muzycznej ?

Próby wywierania nacisku na :N:-a były , ale słuchając tych płyt doprawdy trudno dostrzec przejawy poddania się sugestiom ze strony wydawców, czyli CBS International (RFN, USA) i Polskich Nagrań (Polska).

wireqCzy każdej z tych płyt nadać można etykietkę artystyczna bezkompromisowość ?

Takie etykietki są mi niepotrzebne, ale w opinii krytyki muzycznej za najbardziej bezkompromisowe uchodzą: "Strange is this World" dla CBS i "Requiem dla van Gogha" dla Polskich Nagrań.

wireqCzy są jakieś charakterystyczne elementy łączące tych sześć, jakże różnych albumów ?

Wypada docenić spójność stylistyczną materiału muzycznego na każdym z tych albumów, żarliwy śpiew Niemena i trudne, ale i piękne teksty wyrażające nonkonformistyczną postawę życiową (i to niezależnie, czy były to wiersze Norwida, teksty N.Simona, czy samego Niemena).

Wszystkie te płyty (oprócz może ":n:.vol. I") ustawiłbym w sklepie na półeczce "jazz-rock" .
wireq
2006-03-18 19:31:50
Coś "chudo" jeśli chodzi o komentarze ... czyżbyśmy słuchając czesławowych płyt nie zadawali sobie pewnych pytań??? Ok, odsłonię zatem intencję, którą kierowałem się zaczynając ten wątek. Stawiam tezę, że płyty nagrane przez Niemena w Polsce są pod względem artystycznym ciekawsze i bardziej bezkompromisowe od albumów nagranych za granicą.
W zasadzie wszystko powinno przemawiać na korzyść nagrań zrealizowanych poza krajem:

-porządne studia nagraniowe, wyposażone w dobrej jakości sprzęt,
-profesjonaliści w dziedzinie reżyserii i nowoczesnej realizacji nagrań,
-komfort pracy muzyków nieporównywalny z tym, czego doświadczali w Polsce,
-pozytywny stres, bo przecież "nagrywamy dla CBS" - to "pójdzie w świat" i otworzą się drzwi do kariery ...

Rozkładam przed sobą "Strange Is This World", „Requiem dla Van Gogha" i "Marionetki" oraz „Ode To Venus". To dźwiękowe dokumenty pozostałe po "Grupie Niemen". Symbolicznie okres ten zaczyna się w Niemczech ("Strange ...") i tam też się kończy ("Ode …"). Każda z tych płyt ma zasadniczą cechę – tak zwaną „awangardowość”. Przeanalizujmy zatem zastosowane przez muzyków środki, które miały ją uzasadniać.

-„Strange Is This Word” to pierwszy krok „Grupy Niemen” w awangardę. Utwór tytułowy oraz „A Song For The Deceased” („Piosenka dla zmarłej”) nieźle wpisują się w ten klimat: proste w zasadzie piosenki muzycy przekształcają w utwory pozbawione cech komercyjności, a podstawowym środkiem do osiągnięcia celu jest oryginalny sposób wykorzystania wyobraźni i umiejętności instrumentalnych Helmuta Nadolskiego. Dwa pozostałe utwory, to w zasadzie bluesopodobne granie bez silenia się na łamanie tradycji poza „melodyczno - kontrabasową” oprawą dokonywaną przez Nadolskiego („Why Did You Stop Loving Me”, “I've Been Loving You Too Long”). Nie zauważam w nagraniach z tej płyty szczególnych (niezwykłych) konstrukcji utworów, skomplikowanych harmonii lub zapadających na zawsze w pamięć solówek. Interesująco zaaranżowana „Piosenka dla zmarłej” razi trochę dłużyznami i powtórzeniami tych samych rozwiązań w partiach solowych i kulminacyjnych – trochę nieporadnie brzmi też momentami gitarzysta. Ponad wszystko wybija się śpiew Niemena, znakomicie dysponowanego wokalnie.

-Minie niespełna pół roku, a ten sam skład muzyków, uzupełniony gościnnie o trębacza Andrzeja Przybielskiego, nagra w studiu Polskich Nagrań „Requiem dla Van Gogha" i "Marionetki" (w boksie wydanym przez Polskie Radio wypełniają jeden krążek). I nagra, w moim odczuciu, dwie znakomite płyty, o wybitnych walorach artystycznych. Te nagrania zasługują na inne, oddzielne miejsce ich omawiania na forum. Wpiszę jedynie, że wieje z nich awangardą, pozorna surowość muzyki łamana jest przez lekkość grania (o której w innym miejscu trafnie napisał Ed: http://www.venco.com.pl/~dsier/Niemen/f ... 9&start=30), pojawia się zdecydowanie szerszy niż na „Strange …” wachlarz środków wypowiedzi. I obecny jest Andrzej Przybielski (szkoda, że okazjonalnie: doprawdy rad byłbym dowiedzieć się dlaczego tylko na zasadzie dokooptowanego gościa). Cudowne rzeczy gra ten muzyk! Chcąc się do czegoś przyczepić wspomnę dla porządku, że analogicznie, jak na płycie niemieckiej, rażą pewne fragmenty w „Piosence dla zmarłej” i z tych samych powodów. Dla konesera „Requiem dla Van Gogha" i "Marionetki" są arcydziełem.

-Po kilku miesiącach muzycy „Grupy Niemen” wchodzą do monachijskiego studia, by nagrać – jak się okaże – ostatnią płytę w tym składzie, jednocześnie będącą pożegnaniem z awangardą. Wykorzystują w części materiał z „Marionetek”. I dziwna sprawa: cały urok muzyki i ładunek emocjonalny z polskiego dwupłytowego albumu trafia szlag. Ta płyta, mimo że ważna, wartościowa i „trzymająca” określony poziom jest artystycznym krokiem wstecz.

Dlaczego na niemieckich płytach Niemen nie zdecydował się na eksperymenty, które z powodzeniem sprawdziły się w produkcjach dla Polskich Nagrań? Z jakich przyczyn zrezygnował z kolejnej płytowej wersji „Requiem dla Van Gogha” i „Inicjałów”? Dlaczego „Puppets” (czyli „Marionetki”) z przejmującej, fascynująco brzmiącej pieśni przekształciły się na niemieckim krążku w dość mdłą i ckliwą piosenkę? Co uczyniono z „Com uczynił?”???

Gdzie tkwić może prawda:

-czy polski wydawca dawał Niemenowi nieograniczoną wolność muzycznej wypowiedzi (poza tekstami, rzecz jasna, bo był to czas mrocznej PRL z szalejącą cenzurą)?
-czy może CBS żądał wygładzonego i łatwiejszego do powszechnej akceptacji materiału rejestrowanego na swoich płytach?
-czy też muzycy obawiali się komercyjnej porażki, która i tak nastąpiła, bo wydane w RFN albumy rozeszły się w niewielkich nakładach?
-czy też, aby grać swoją muzykę – tę niezdefiniowaną, bo podświadomie zakorzenioną w genach, najlepiej czynić to w miejscach najbliższych sercu?

Przepraszam za objętość postu, ale to tylko część koniecznych w tym przypadku uwag.
gasket
2006-03-21 15:41:21
Domyślałem się wirqowej odpowiedzi, bo i sam czuję bardzo podobnie.
Jak już wspominłem w innych miejscach tego forum za płytę najbardziej z wymienionych udaną uważam tzw. "Marionetki" (zwłaszcza vol.2). Nagrana w Polsce, w lecie, muzycy mieli czas już się ze sobą wzajemnie zapoznać, choć nie na tyle by się już sobą i swoim repertuarem znudzić. Nagrana w szkole muzycznej, co mogło im dodać dodatkowych skrzydeł, no a przede wszystkim zaśpiewana po polsku!

Wymagania zachodnich firm musiały narzucić im język angielski a chyba nie za dobrze się z tym czuli próbując wsadzić angielskie słowa w stare piosenki. Czy mieli problem z akcentem, czy co, w każdym razie piosenki z Ode to Venus brzmią dla mnie bardzo żle w porównaniu z Marionetkami. Mimo bardziej zaawansowanej studyjnej produkcji ja ciągle preferuję oszczędną, suchą produkcję Marionetek. A ostatnia z wymienionych płyt, nowojorska, no powiedzmy, że bardzo rzadko jej słucham. Kiedyś chciałem się na siłę przekonać do rhapsodu, bo dużo lepiej nagrany, ale nic nie pomogło. Może szkoda, że nie było tam więcej nowych piosenek w stylu "Bzy i szampan" z chórkami i trochę soulowym śpiewaniem. Na pewno efekt byłby lepszy niż z tym dwudziestominutowym rhapsodem w którym nie wiadomo o co chodzi. Schody do nieba były dla mnie zawsze najnudniejszą piosenką w historii rocka, ale rhapsod bije cepelinów na głowę...

W Polsce czuli się dobrze, nie tyle swojsko ale pewnie. Mieli tu ze sobą tzw. "wow-effect" i czuli, że są najlepsi.
Za granicą było inaczej...
wireq
2006-03-21 18:16:47
Pięknie jest zgadzać się z Gasketem :D . Nawiasem mowiąc przywołana przez Ciebie teza o płytach nagrywanych latem jest nader interesująca. Muszę kiedyś w wolnej chwili przeanalizować ulubione płyty pod kątem prawidłowości tego kryterium. Jednak nie o porach roku chciałem dziś napisać, kontynuując dyskusję w tym wątku, ale o relacjach płyt "Niemen Aerolit" i "Mourner's Rhapsody". Pozornie niewiele w nich wspólnego, ale dostrzegam pewną jedność:

- oba albumy nagrano w 1974 roku,
- fundament brzmieniowy na obu płytach zdominowany jest przez elektroniczne instrumenty klawiszowe,
- podobny jest klimat muzyki, mającej niezaprzeczalne źródło w zakorzenionej już wtedy na światowych rynkach typowej estetyce jazzrocka,
- echa niektórych pomysłów z płyty "MR" pobrzmiewają wyraźnie w "Czterech ścianach świata", "Kamyku", czy "Daj mi wstążkę błękitną": to nie zarzut, lecz zaakcentowanie, że Niemen wykształcił w tym czasie własny, łatwo rozpoznawalny styl kompozycyjny i aranżacyjny,
- jedynym wspólnym utworem nagranym na tych plytach jest "I Search For Love"/"Smutny ktoś i biedny nikt".

Płyta amerykańska miała w założeniach wypromować Niemena za granicą. Jest więc gatunkowo "lżejsza", brzmieniowo "ugrzeczniona", pozbawiona cienia ewentualnego eksperymentu, ładnie skrojona pod gust brzmień tamtych lat. Niektóre utwory ("Half Way Around The World", "I'm Reaching Out To The People") są w zasadzie typowym "muzakiem" - nie zapadają w pamięć, spisując się wybornie jako tło do wykonywania przez słuchacza różnych domowych czynności. Nie chcę powracać do krytycznej oceny tytułowego utworu, bo kiedyś już obszernie opisałem moje rozczarowanie (http://www.venco.com.pl/~dsier/Niemen/f ... .php?t=821). Są jednak na amerykańskiej płycie perełki godne zapamiętania: "Lilacs And Champagne", "I Search For Love", "I've Got No One Who Needs Me", czy piękna ballada "Baby M" - żałować należy, że Niemen nie nagrał ich później (poza "I Search For Love") w polskiej wersji jezykowej.

Spoiwem obu płyt, jednoznacznie łatwym do snucia porównań, są "I Search For Love"/"Smutny ktoś i biedny nikt". To jedna z niewielu piosenek nagranych przez Niemena poza krajem, brzmiąca lepiej od polskiej wersji. Co o tym decyduje? Moim zdaniem zdecydowanie lepsza od polskiej sekcja rytmiczna, genialnie wkomponowane w całość skrzypce Michała Urbaniaka oraz wybitnie niesłowiański klimat utworu, niezwykle przyswajalny dla muzyków sesyjnych zaangażowanych do nowojorskich nagrań. Myślę, że Czesława "natchnął" z lekka Don Grolnick, bo po powrocie do Polski, tworząc "Niemen Aerolit", zanagażował do zespołu Andrzeja Nowaka, grającego na fortepianie fendera (z lepszym skutkiem niż lider, acz gorszym - co zrozumiałe - od Grolnicka). Szkoda, że pięknie brzmiący na amerykańskiej płycie flet Seldona Powella zastąpiły na płycie "Niemen Aerolit" imitacje syntezatora.

Z perspektywy lat "Aerolit" jawi się jako jedna z ciekawszych płyt Niemena. "Kamyk", "Cztery ściany świata", a zwłaszcza "Pielgrzym" to dziś niemenowska klasyka. Warto wsłuchać się w dwie wersje "Pielgrzyma": tę z "Aerolitu", i tę z "Ode To Venus" - w praktyce oba te nagrania doskonale ilustrują tezę postawioną przeze mnie wcześniej: o artystycznej wyższości nagrań dokonywanych przez Niemena w Polsce. Smętnie stylizowany "A Pilgrim" pozostaje o lata świetlne za niesamowitą wersją "Pielgrzyma" utrwaloną na polskiej płycie. Niewiele napiszę o "Wstążce", bo choć jest urokliwa, to jednak stanowi zbyt dosłownie "odrobioną" pracę na temat wczesnego King Crimson.
angur
2006-03-21 20:35:48
Jedna uwaga: piosenki "Half Way Around The World" i "I'm Reaching Out To The People" nie znalazly sie ani na winylu ani na 8-sladowej kasecie wydanych przez CBS, nie byly wiec czescia materialu majacego promowac Czeslawa na zachodzie.
Markovitz
2006-03-21 23:12:05
wireq Pięknie jest zgadzać się z Gasketem :D


Ano pięknie :twisted: zwłaszcza w tak przestrzelonych ocenach :

Niektóre utwory ("Half Way Around The World", "I'm Reaching Out To The People") są w zasadzie typowym "muzakiem" - nie zapadają w pamięć, spisując się wybornie jako tło do wykonywania przez słuchacza różnych domowych czynności.


Ja Wirqu rozumiem , że różne utwory mogą nam się podobać . Są też takie, których z różnych względów nie lubimy. Rozumiem też potrzebę rozruszania dyskutantów , ale ... muzakiem tych piosenek nie powinno się jednak nazywać.
To nie jest dyskretna, nieskomplikowana muzyczka wpadająca jednym i wypadająca drugim uchem...

Z kolei , co do Smutnego Ktosia to akurat bardziej przypadła mi do gustu wersja z AErolitu i to nie tylko z powodu chórku zasugerowanego przez producenta na amerykańskim longplayu, lecz ze względu na wymowę wiersza Pawlikowskiej -Jasnorzewskiej.
Muzyka rozpędza czarne myśli -do tego przesłania przywykłem chyba wcześniej niż do rozglądania się za niewiadomo czym ... (wersja polska powstała oczywiście wcześniej).

Zgadzam się , że za krótko grali na koncertach "Lilacs And Champagne", czy choćby "I've Got No One Who Needs Me" , lecz flet brzmiał na koncertach i to w naturalnej postaci .. Za sprawą Lidera :)

wireq Smętnie stylizowany "A Pilgrim" pozostaje o lata świetlne za niesamowitą wersją "Pielgrzyma" utrwaloną na polskiej płycie.

Niewiele napiszę o "Wstążce", bo choć jest urokliwa, to jednak stanowi zbyt dosłownie "odrobioną" pracę na temat wczesnego King Crimson.


Czy smętnie, czy nie - tak naprawdę nie mieliśmy jeszcze okazji posłuchać Ody do Wenus na zremasterowanej płycie .
Ja jestem zwolennikiem radiowej wersji Pielgrzyma ze stycznia 1973r.
I chyba szkoda , że to nie z jednej z wielu wersji Tego Utworu znają Go ludzie ...

Natomiast przy okazji mellotronu w "Daj mi wstążkę .." to chciałbym zauważyć , że w przypadku niektórych instrumentów -ich brzmienie poważnie implikuje melodykę utworu. Słyszymy podobne brzmienia w "I talk to the wind" K.C. i we Wstążce a jednak linia melodyczna jest zupełnie inna . Zatem jeśli takowe zadanie istotnie postawił sobie, to ograniczył się do pokusy użycia podobnego klawisza .
I ja miałbym ochotę zaśpiewać : much confusion, disillusion - all around me ...

P.S. Gratuluję setki na karku ... 8)
wireq
2006-03-21 23:49:14
Nareszcie ruszyła lokomotywa z postami (mam nadzieję!). Jasne, że leciutko prowokacyjnie tu i ówdzie postąpiłem :D , bo o płytach Niemena warto i trzeba rozmawiać! Lecz co do dwóch bonusowych nagrań z "Mourner's Rhapsody" zdania nie zmienię - są (dla mnie) muzycznie nijakie. I słusznie zauważył Angur, że na oryginalnej, pierwszej wersji "MR" tych utworów zabrakło - mniemam, że właśnie dlatego.

Drogi Markovitzu! Mi właśnie o to chodzi abyśmy pięknie różnili się dyskutując o muzyce. W tym tkwi jej urok, że Ty wolisz "Smutny ktoś ...", a ja np. "I Search ...". Moje argumenty przedstawiłem: dodam, że wersja nowojorska nacechowana jest lekkością, ma zdecydowanie lepsze (technicznie) brzmienie i grają ten utwór dżentelmeni o ponadprzeciętnych umiejetnościach i doświadczeniu , co słychać i czuć. W polskim odpowiedniku rażą mnie trochę osobliwe niskotonowe akcenty syntezatora w tle (niezbyt ciekawie się kojarzące) i zbyt wiele muzycznego hałasu w stosunku do elegancji (szlachetności?) brzmienia z płyty CBS. Najbardziej ciekawiłaby mnie jednak odpowiedź na wcześniejsze pytanie: dlaczego nie pojawiły się polskie wersje piosenek z "MR"?

Nie wydaje mi się, aby "A Pilgrim", poddany nawet najbardziej kunsztownym zabiegom, cokolwiek zyskał. Uważam, że genialnym pomysłem podczas nagrywania "Aerolitu" było "przetłumaczenie" utworu "Pielgrzym" na język elektroniki. Syntezator Niemena i preparowany momentami elektronicznie głos Czesława (plus doskonała wokalna interpretacja) przynoszą cudowny efekt. To nagranie chyba nigdy nie pokryje się patyną czasu. A że słyszę "A Pilgrim" z niemieckiej płyty, jako smętną pieśń na tle rachitycznych bębęnków ... cóż - takie już wredne bywa wirqowe ucho :? .

Wstążka ... - fajna jest, naprawdę. I dobrym pomysłem - łamiącym nieco crimsonowski pierwowzór - jest z pewnością zdublowane solo fortepianu elektrycznego, przeciwstawne klimatowi całości. Zresztą jeśli inspirować się, to tylko dobrymi wzorami. A King Crimson taki nowatorski w pełni też nie był - coś tam kiedyś wziął z "Moody Blues", nagrywając słynne "Epitaph", prawda???

PS. Dzięki za gratulacje, ale Twojej liczby postów raczej nie osiągnę - zawsze będziesz dla mnie prawdziwym wzorem na tym Forum. I nie sroż się w tym wątku na Gasketa, bo w tej dyskusji jest on nadspodziewanie grzeczny (fakt, że przegiął coś uznając nowojorski "Rapsod" za coś tam ... chyba mało tzw. rocka nasz kolega słuchał ).
Markovitz
2006-03-22 18:31:12
wireq Nie wydaje mi się, aby "A Pilgrim", poddany nawet najbardziej kunsztownym zabiegom, cokolwiek zyskał.
Uważam, że genialnym pomysłem podczas nagrywania "Aerolitu" było "przetłumaczenie" utworu "Pielgrzym" na język elektroniki. Syntezator Niemena i preparowany momentami elektronicznie głos Czesława (plus doskonała wokalna interpretacja) przynoszą cudowny efekt. To nagranie chyba nigdy nie pokryje się patyną czasu. A że słyszę "A Pilgrim" z niemieckiej płyty, jako smętną pieśń na tle rachitycznych bębęnków ... cóż :?


Pielgrzyma radiowego na wieczną wędrówkę odprowadza gitarowy wstęp Lakisa .
Także Pilgrima z Ode to Venus spotykamy już w drodze.
Bębny prowadzą Go jednostajnym rytmem przy wtórze harmonijki.
W wersji z płyty Aerolit zanim Pielgrzym ruszy w drogę, wysłuchamy prawie całej, dumnej opowieści. Nawiasem mówiąc przy rejestracji partii wokalnej wcale nie posłużono się urządzeniem dublującym głos...
Trzy wersje, a w każdej różny timing.
Pielgrzym radiowy zbudowany jest z zachowaniem wszelkich dobrych wzorców piosenki rockowej- naturalnie o dość orientalnym kolorycie. W tej wersji utwór mógłby być nawet przebojem ... Żal mi , że zadna z tych wersji nie została spopularyzowana przez radio.
Pamiętam, że gdy po latach w trakcie solowych koncertów powrócił do "Pielgrzyma" wielu mniej zorientowanych widzów mówiło :
- O, znowu gra coś nowego , mógłby wrócić do tych starszych rzeczy .... :wink:
wireq
2006-03-22 20:21:04
O wersji radiowej "Pielgrzyma" nie będę dyskutował, bo jej nie znam. Lecz wersja monachijska jest oględnie mówiąc ledwie szkicem w stosunku do tego, co słyszy się na "Aerolicie": te rachityczne, jak wspomniałem wcześniej bębenki i jakże orientalne organki :roll:, słyszalne na "Ode To Venus", w połączeniu z dość dziwnie brzmiącymi w końcowce "niestrojącymi" interwencjami Hammonda ... czym się tu zachwycić?

Pielgrzym z "Aerolitu" jest znakomicie zaaranżowany. Ile tu dźwiękowych "smaczków"!!! Genialny śpiew (i chodzi nie tylko o orientalizmy!!!). Znakomicie wyważone proporcje w budowie utworu: frapująca inwokacja, gra ciszą, "elektroniczne dialogi" Niemena, Nowaka i Piwowara - nieśpieszne, wrażliwe, bez jednej zbędnej nuty. I ten przejmujący, szczery klimat oraz doskonale ułożona dramaturgia dźwiękowej opowieści. Dla mnie "niemenowski" klasyk i arcydzieło w tym gatunku muzyki. Poza tym: czy nie jest to najlepsza ilustracja właściwego wyciągnięcia przez Niemena wniosków z końcowego okresu pracy z poprzednim składem?
matt
2006-03-23 15:22:15
Edytowany 2 raz(y), ostatnio 2006-03-23 15:22:15 przez matt
Pielgrzym to genialny wiersz, a :N: potrafil go swietnie interpretowac. Tym bardziej ze rozne wersje znakomicie odzwierciedlaja klimat wiersza.

Znam wersje radiowa, ale wlasnie ona najmniej mi sie podoba (moze po czesci jest to wina dosyc slabej jakosci nagrania?).

Natomiast wersje z Ode to Venus jak i Aerolitu sa najwyzszych lotow.

Jesli chodzi o ta z polskiej plyty to orientalizm utworu (muzyki, spiewu) swietnie wspolgra z tekstem. (Wlasciwie brzmi to troche za formalnie) Chodzi mi o to, ze Pielgrzym z Aerolitu wrecz hipnotyzuje, przenosi w inne rejony. Swietnie sie go slucha. Arcydzielo - jak napisal wireq.

Ale po wysluchaniu A Pilgrim mialem podobne odczucia jesli chodzi o interpretacje i wykonianie utworu, mimo ze wersja ta tak rozni sie od poprzednio opisywanej. :n: w A Pilgrim juz tak nie hipnotyzuje ale za to jakby lepiej wyraza odczucia samego autora. Ten przejmujacy krzyk na koncu, nie jednorazowy, ale kilkakrotny tak zeby wszyscy slyszeli (bo Norwid wlasnie krzyczy w tym wierszu):



III
Przecież ja aż w nieba łonie trwam,
Gdy ono duszę mą porywa
Jak piramidę!

IV
Przecież i ja ziemi tyle mam,
Ile jej stopa ma pokrywa,
Dopókąd idę!...
Ewa
2006-03-23 15:54:18
W zupełności zgadzam się z Mattem. Mnie również z tych trzech wersji najmniej podoba się wersja radiowa, a za najciekawszą uważam wersję z Aerolitem.
Są jeszcze wersje koncertowe, niektóre bardzo interesujące. 8)

P.S.
Oczywiście chodziło Ci o "Pielgrzyma" z "Ody do Wenus", a nie ze "Strange is this world". :)
matt
2006-03-24 14:43:22
Ewa
Oczywiście chodziło Ci o "Pielgrzyma" z "Ody do Wenus", a nie ze "Strange is this world". :)


Oczywiscie o wersje z "Ode...", juz to zmienilem :wink: .
Dziekuje za czujnosc. Piszac to juz chyba przenosilem sie w inne rejony :D
szach' raj
2006-03-25 07:33:51
Witam i pozdrawiam ! Wasza dyskusja , głównie na temat zagranicznych albumów Niemena miała swój dalszy ciąg przed chwileczką, na zupełnie innym forum....we śnie...Marzenie senne szybko ulatuje, więc napiszę, to co jeszcze pamiętam :
Śniło mi się, że wychodzi kolejny box "na pomieszane języki", a w nim SP Jamais ze zmienionym ale porażającym wymową monumentalnym chórem więcej niż w tle...potem jakiś wywiad z Paryża, kilkanaście nagrań z okresu włoskiego, Russische Lieder z "trzeszczącą" (!) na sposób analogowy wersją Stiep Da Stiep Krugom , z jakąś dziwną, soulową wkładką w środku utworu...i jeszcze dwa napisy na boxie utkwiły mi w pamięci : remastering - muzycy-przyjaciele Niemena, projekt graficzny - koncept rodzinny...tyle marzenie senne.
Tak naprawdę to marzy mi się box (a czemu nie dwa?) z muzyką Czesława wykonywaną przez niego na żywo, tyle się tego wszak zachowało...Wybredne podejście Niemena do nagrań live znamy, ale może teraz kuzyni Jego wezmą się do roboty..
Jak już tu jestem to mam pytanie : kto potrafi coś powiedziec o kompozycji Niemena wykonywanej przez Radulego i B.Sade - Sprzedaję łzy, kupuję sny. To taki mało niemenowski kawałek
Markovitz
2006-03-25 08:24:50
szach' raj Śniło mi się, że wychodzi kolejny box "na pomieszane języki", a w nim SP Jamais ze zmienionym ale porażającym wymową monumentalnym chórem więcej niż w tle (...)
Tak naprawdę to marzy mi się box (a czemu nie dwa?) z muzyką Czesława wykonywaną przez niego na żywo, tyle się tego wszak zachowało...Wybredne podejście Niemena do nagrań live znamy, ale może teraz kuzyni Jego wezmą się do roboty..


Witam .. no to już wiemy Szach'raju , że jesteś nieźle zakręcony na muzyce NAE i miewasz bardzo ciekawe odloty :P

Box Na pomieszane języki (temat przewijał się już w różnych wątkach ) jest projektem przerwanym przez śmierć :N:-a , więc trudno nam ustalić, ile pozostało, aby doprowadzić rzecz do finału.
Dwie rzeczy są pewne. Pierwsze : wszystkie nagrania z płytki dla A-Z -wg wcześniejszych zapowiedzi :N:-a - powinny tam się znaleźć (także z singli włoskich oraz nagrań demo i nagrań live jako bonusów, nie mówiąc o albumach).
Druga rzecz dotyczy pryncypiów : Kuzyni Niemena w tej sprawie nie mają wiele do powiedzenia, ponieważ spadkobierczyniami są : Żona i Córki ...

szach' raj kto potrafi coś powiedziec o kompozycji Niemena wykonywanej przez Radulego i B.Sade - Sprzedaję łzy, kupuję sny. To taki mało niemenowski kawałek
Chodzi o piosenkę napisaną pod koniec lat siedemdziesiątych dla Teresy Haremzy .. W którymś z topiców nazwisko autorki tekstu wymienił Darek .
W imieniu wszystkich forumowiczów życzę przyjemnego wertowania Strony i liczę .. na udział w dyskusjach :) .
Darek Sieradzki
2006-03-25 08:32:51
Markovitz
szach' raj kto potrafi coś powiedziec o kompozycji Niemena wykonywanej przez Radulego i B.Sade - Sprzedaję łzy, kupuję sny. To taki mało niemenowski kawałek
Chodzi o piosenkę napisaną pod koniec lat siedemdziesiątych dla Teresy Haremzy .. W którymś z topiców nazwisko autorki tekstu wymienił Darek .

Jadwiga Has, ale to nie ja wymieniałem, tylko Ewa :)
szach' raj
2006-03-25 08:37:07
Dzięki za wszystkie wyjaśnienia ! Co do niemenowego kuzynostwa i praw do spadku to się zgadzam. Słyszałem jednak, że jeden z kuzynów wiele koncertów nagrywał , także na własny rachunek, stąd moja wypowiedz i moje nadzieje (mam kilkanaście koncertów Niemena, niestety większość w formacie mp3, i z tego co wiem , część z nich pośrednio pochodzi z wyżej wymienionego żródła). Pozdrawiam
Markovitz
2006-03-25 08:49:07
Edytowany 1 raz(y), ostatnio 2006-03-25 08:49:07 przez Markovitz
Pora wrócić do tematu- ograniczonego cezurą do lat 1972-74. Ostatnio wałkowany był temat Pielgrzymów, z których ten z Ode to Venus nie cieszy się akurat Waszym uznaniem..
Winny tego stanu rzeczy jest zapewne brak zremasterowanej wersji z taśmy matki , bo materiał, który wydał GTR także technicznie pozostawia wiele do życzenia...
Słychać , że na Odzie mamy dwie wizje muzyki: jedna o wyraźnych cechach stylu Niemena, mieszanka bluesowo-orientalna (np.What have I done i Pilgrim) oraz druga : zagrany z polotem rock , ale również z wyraźną nutą liryczną (np.Lecąc nad polami żółtych słoneczników)
Czy były to wizje wzajemnie się wykluczające ?
W wywiadach były takie sugestie, że wizja muzyki :N: i Jo.Skrzeka były diametralnie różne ... Zgadzacie się z takim poglądem?
szach' raj
2006-03-26 13:50:31
Witam ! Buszuję tak sobie po różnych tematach Waszego forum, i zastanawiam się po co tak naszego Artystę rozkładać na czynniki pierwsze ? Te naukowe rozbiory są owszem ,nawet interesujące ale brak w tym wszystkim uczucia, serca.... Dla mnie Niemen to całość, nie potrafię ocenić czy zanalizować JEDNEGO utworu. Kiedy słucham Jego muzyki doznaję pewnych odczuć , wrażeń, emocji, barw.. Analitycznego podejścia do tego co moje uszy odbierają mogę dokonać tylko wówczas, jesli nie wiąże mnie z tym ładunek emocji.
To tyle. Pozdrawiam (nie tylko słyszących sercem).
Markovitz
2006-03-26 14:13:28
szach' raj zastanawiam się po co tak naszego Artystę rozkładać na czynniki pierwsze ? Te naukowe rozbiory są owszem , nawet interesujące, ale brak w tym wszystkim uczucia, serca...


Chwilkę ... A posty Ewy, Andrzeja Mroza, a ostatnio także Wirqa -czyżby wyprane były z emocji ?

Że wspomnę jeszcze pełne wiary posty i audycje Piotra (dziś po 21-ej Radio Emaus :idea: ).

W wywiadach były takie sugestie, że wizje muzyki prezentowane przez :N: i Jo.Skrzeka w 1973r. były zupełnie odmienne .. Wręcz nie do pogodzenia. Czy i Wy zgadzacie się z takim poglądem ?

P.S.Trzymajmy się tematu .. :wink:
wireq
2006-03-26 16:29:38
Arcyciekawe pytanie Drogi Markovitzu. Godne co najmniej książki, albo wielostronicowego artykułu. Chcąc w generaliach ustosunkować się do jego treści trzeba opuścić cezurę 1972 - 1974 i spojrzeć w lata 1975 - 1980. Przychodzi mi na myśl kilka następujących uwag:

Myślę, że to właśnie muzycy tworzący późniejsze SBB mają w genach bluesa. I mieli go, rzecz jasna, przed rozpoczęciem współpracy z Niemenem. Słyszę to w większości nagrań "Grupy Niemen", zwłaszcza w partiach improwizowanych, gdy pole do instrumentalnych popisów przydzielone jest Józefowi Skrzekowi i Antymosowi Apostolisowi. Analizując późniejsze dokonania wszystkich muzyków Grupy Niemen - od jesieni 1973 roku - widoczne są pewne generalne różnice. Śląskie trio podążyło konsekwentnie szlakiem estetyki wyraźnie krystalizującym się we "From The First Major Discoveries", "Fly Over Fields Of Yellow Sunflowers" lub tytułowej "Ode to Venus". Rzecz jasna te sygnalizowane wyżej przeze mnie szkice muzycznych preferencji Józefa Skrzeka przekształciły się w rozbudowane i wyrafinowane formy zapoczątkowane debutancką płytą wydaną w 1974 roku przez Polskie Nagrania, a osiągające artystyczne apogeum w albumach: "Follow My Dream", czy wydane w Czechosłowacji "Wołanie o brzęk szkła" (1978 r.), uwzględnić też należy w tym kontekście inne ważne płyty SBB: "Welcome" (1979) i wydane rok później "Memento z banalnym tryptykiem".
Helmut Nadolski pozostał wierny idei awangardy wiążąc się przez pewien czas z Andrzejem Przybielskim (pamiętam ich fascynujące koncerty po 1974 roku).

Niemen zaś dokonał kolejnej wolty stylistycznej: zaniechał flirtu z awangardą kładąc nacisk na kreowanie siebie, jako artysty - komentatora obserwowanej współczesności, przy posłużeniu się językiem poezji. O ile dla SBB lat 70. formy i technika tworzenia zdawały się być priorytetem (celem), to dla Niemena stanowiły raczej środek - narzędzie. W odróżnieniu od twórczości prezentowanej przez SBB energetyczność i witalność muzyki oraz jej komplikacje formalne były w przypadku Niemena wartością wtórną (aczkolwiek obecną w nagraniach). Niemen skłaniał się bardziej ku adekwatnej dźwiękowej oprawie norwidowskiego przesłania (czy raczej własnej filozofii ukształtowanej przemyśleniami wynoszonymi z fascynacji poezją). Najpełniej słyszalne jest to na płytach cyklu "Idee Fixe", kompletnie różnych, moim zdaniem, od estetyki muzykowania w analogicznym okresie grupy SBB.

Zatem moja odpowiedź, Drogi Markovitzu, jest prosta (choć długa i zawiła): wizje Niemena i Skrzeka były diametralnie różne. Wspólny był dla obu tylko jazzrockowy język. I konsekwetnie powiem, że na rozstaniu się tych dwoch niebanalnych indywidualności zyskała polska kultura. Powstały bowiem równolegle dwa fascynujące zjawiska artystyczne. Żałuję jednego: dokumentacja twórczości SBB jest wzorowa pod względem wydawania płyt - w tym głównie koncertowych. Dokumentacja nagrań Niemena - w tym głównie koncertowych - jest żadna (choć nieoficjalnie wiadomo, że istnieją rejestracje koncertów). Ale komentarz fana czekającego na takie niemenowskie "prohibity" zawrzeć można w śpiewanym przez Czesława wierszu: "Ja stoję przed zwyczajnym murem/I walę w niego głową".
szach' raj
2006-03-26 17:02:52
Witam ! Czy jest na Waszej stronie (może na forum ?) miejsce, gdzie można się dowiedzieć co kto unikatowego posiada na temat muzyki nas interesującej? Pozwoliłoby to jeszcze bardziej zgłębić twórczość Wielkiego Artysty i ułatwiłoby ew. wymianę. Rozmowy prywatne nie wpełni umożliwiają zapoznanie się z unikalnymi nagraniami Niemena.
wireq
2006-03-26 18:30:49
Owszem: dział o nazwie "Odkrycie nowej galaktyki". Można próbować.
Markovitz
2006-03-26 20:00:46
Edytowany 1 raz(y), ostatnio 2006-03-26 20:00:46 przez Markovitz
szach' raj Rozmowy prywatne nie wpełni umożliwiają zapoznanie się z unikalnymi nagraniami Niemena.


Nie ma innej drogi . Nikt tu nie wystawi nagrań jak na straganie, bo nie o to tu chodzi ... Wiele unikatów jest zastrzeżonych, to znaczy, że właściciele nagrań po prostu nie godzą się na robienie z nich przedmiotu wymiany..
Życzę więc cierpliwości, bo innej drogi nie ma...


Wracając już do tematu , od którego nowy Kolega nas nieco odwodzi – muszę zacytować b.ciekawy post Wirqa... polecając szczególnej uwadze końcowy passus o tym, że wszyscy walimy w tą ścianę.. :wink:

wireqChcąc w generaliach ustosunkować się do jego treści trzeba opuścić cezurę 1972 - 1974 i spojrzeć w lata 1975 - 1980. Przychodzi mi na myśl kilka następujących uwag:
(...)
Niemen zaś dokonał kolejnej wolty stylistycznej: zaniechał flirtu z awangardą kładąc nacisk na kreowanie siebie, jako artysty - komentatora obserwowanej współczesności, przy posłużeniu się językiem poezji. O ile dla SBB lat 70. formy i technika tworzenia zdawały się być priorytetem (celem), to dla Niemena stanowiły raczej środek - narzędzie. W odróżnieniu od twórczości prezentowanej przez SBB energetyczność i witalność muzyki oraz jej komplikacje formalne były w przypadku Niemena wartością wtórną (aczkolwiek obecną w nagraniach). Niemen skłaniał się bardziej ku adekwatnej dźwiękowej oprawie norwidowskiego przesłania (czy raczej własnej filozofii ukształtowanej przemyśleniami wynoszonymi z fascynacji poezją). Najpełniej słyszalne jest to na płytach cyklu "Idee Fixe", kompletnie różnych, moim zdaniem, od estetyki muzykowania w analogicznym okresie grupy SBB.

(...) wizje Niemena i Skrzeka były diametralnie różne. Wspólny był dla obu tylko jazzrockowy język. I konsekwetnie powiem, że na rozstaniu się tych dwoch niebanalnych indywidualności zyskała polska kultura.
Powstały bowiem równolegle dwa fascynujące zjawiska artystyczne. Żałuję jednego: dokumentacja twórczości SBB jest wzorowa pod względem wydawania płyt - w tym głównie koncertowych. Dokumentacja nagrań Niemena - w tym głównie koncertowych - jest żadna (choć nieoficjalnie wiadomo, że istnieją rejestracje koncertów).
Ale komentarz fana czekającego na takie niemenowskie "prohibity" zawrzeć można w śpiewanym przez Czesława wierszu: "Ja stoję przed zwyczajnym murem/ I walę w niego głową".


Dzięki za tak całościowe ujęcie tematu ,aczkolwiek uwiera nas trochę cezura czasowa jaką przyjąłeś Wirqu w tytule tematu...
Ale też przybyło mi wątpliwości, co do słuszności postawionej przez Ciebie tezy o diametralnie różnych wizjach obu Muzyków ...
Z każdym rokiem w okresie między 1975 a 1979 te początkowo rzeczywiście różne stylistyki zbliżały się coraz bardziej. Świadectwem tego był chociażby udział w nagraniach Sł.Piwowara jako muzyka NAE i SBB.
A już bardzo blisko "Postcriptum" wylądował dużo później Jo.Skrzek z płytą "Wracam".
Natomiast zgadzam się całkowicie, że o takiej dostępności nagrań koncertowych Niemena jak to zrobiło SBB ..można tylko pomarzyć.
Niedawno miałem okazję użyć tego zestawienia dorobku nagraniowego wynosząc Trio pod niebiosa : 22-płytowy box i w następnym roku kolejne wydawnictwo, którego pierwsza część zawiera 9 płyt, a do tego dvd .
Po czym zapadła kłopotliwa cisza ...
szach' raj
2006-03-26 20:35:22
No i Niemen jak i Skrzek wpadli w tym czasie na pomysł radzenia sobie samemu, co u Skrzeka miało miejsce przede wszystkim w latach 80-tych . Może łączyło ich jeszcze nieco podobne instrumentarium , lecz wydaje mi się że Skrzek szedł jednak pod tym względem krok za Niemenem... Uogólniając bariera między jednym i drugim artystą to przede wszystkim inne brzmienie, inny styl grania (u Niemena jakże charakterystyczny) , a zwłaszcza wokal. Czy wogóle jest możliwe porównywać tak dwa różne wokalne światy jak Niemena i Skrzeka ?
Markovitz
2006-03-26 21:07:46
szach' raj Czy w ogóle jest możliwe porównywać tak dwa różne wokalne światy jak Niemena i Skrzeka ?


Wokalnie to niekonieczne, ale czy stylu kompozycji, aranżacji , poetyki tekstów nie można porównywać ?

Ponadto główną kwestią rozważań pozostaje :
czy różnice natury artystycznej uniemożliwiły Im współpracę
[/color] :?:

Wireq słusznie zwrócił uwagę na pierwszy longplay SBB nagrany na koncercie ..
Wtedy rzeczywiście różnice były słyszalne (raczej byłyby wówczas trudności z przekonaniem :N:-a , aby wydał płytę live...
Ale czy kilka lat później, gdy z SBB grał S.Piwowar te różnice były na tyle duże, by z góry wykluczyć ewentualną współpracę ...?
szach' raj
2006-03-26 21:18:34
Niewątpliwie masz racje i omawianych tu muzyków drogi ponownie mogły , a nawet powinny się zejść. Okazji wszak było całkiem sporo, choćby jubileuszowe koncerty SBB, na których "wszyscy" byli, prócz Niemena...przecież to od ich wspólnego występu takie koncerty się powinny zaczynać...Co w takim razie przeszkodziło w porozumieniu - dawne spory ciągle żywe ? Bo podobno czas goi rany...ale może nie wszystkie?
wireq
2006-03-26 21:38:27
W rzeczywistości byłem pewien, że przekroczymy w naszej dyskusji proponowaną cezurę (1972 - 1974) i nieuchronnie wejdziemy na śliski grunt porównań Niemena i SBB.
Markovitz napisał:
Z każdym rokiem w okresie między 1975 a 1979 te początkowo rzeczywiście różne stylistyki zbliżały się coraz bardziej. Świadectwem tego był chociażby udział w nagraniach Sł.Piwowara jako muzyka NAE i SBB.
A już bardzo blisko "Postcriptum" wylądował dużo później Jo.Skrzek z płytą "Wracam".

Drogi Markovitzu, to już trochę za daleko idąca żonglerka faktami. Płyta Józefa Skrzeka "Wracam" ukazała się w 1990 roku, a "Postscriptum" w 1980. Nie traktuję też Sławomira Piwowara, jako stylistycznego "łącznika" pomiędzy "Aerolitem" (lub "NAE") a SBB - jest to po prostu sprawny muzyk, który w tamtych latach miał na tyle umiejętności i doświadczenia, że pasował do jazzrockowego grania. Zauważ, że w "niemenowskim" okresie S.Piwowar nie figurował w żadnym ze znanych mi utworów, jako kompozytor (czy współautor utworów) mając w zasadzie ściśle wyznaczoną rolę w zespole. Ponadto odnoszę wrażenie, że Niemen od okresu "Aerolit" wyraźnie dominował w sprawie brzmień i sposobu grania, które chciał wyegzekwować od angażowanych muzyków.

Ale nie lubię być gołosłownym. Sięgnijmy do konkretów. W okresie 1974 - 1980 ukazały się następujące płyty Niemena i SBB:

rok 1974: Niemen, Mourner’s Rapsody / SBB (live) - debiut płytowy/
rok 1975: "Niemen Aerolit", "Katharsis"/ SBB "Nowy horyzont"
rok 1976: SBB "Pamięć"
rok 1977: NAE "Idee Fixe" / SBB "Ze słowem biegnę do ciebie"
rok 1978: SBB "SBB (Amiga), "Follow My Dream", Wołanie o brzęk szkła, "Jerzyk"
rok 1979: SBB "Welcome"
rok 1980: Niemen "Postscriptum"/ SBB "Memento z banalnym tryptykiem".

(Uprzedzam, że przyjąłem chronologię ukazywania się tych płyt na podstawie oficjalnej strony internetowej SBB oraz dyskografii zawartej w książce Romana Radoszewskiego).

Po tych płytach nastąpiła długotrwała cisza. SBB też przeszło w stan hibernacji. Nie wpisuję tu solowych produkcji Józefa Skrzeka z lat 80., bo jednak przemógł się i wrócił do twórczości zespołowej, reaktywując w 1994 roku SBB. Mam więc pytanie: na których z tych płyt (w jakich utworach) dopatrujesz się zbliżania się tych stylistyk?
Markovitz
2006-03-26 22:13:41
Wireq rok 1977: NAE "Idee Fixe" / SBB "Ze słowem biegnę do ciebie"

Podana przez Wirqa (na podstawie wymienionych źródeł) data wydania "Idee Fixe" jest może niezbyt dokładna, ale to wcale mi nie przeszkadza, aby stwierdzić, że obie te płyty brzmieniowo od siebie nie odstają. Co więcej: nie tylko w mocno rozimprowizowanych tematach z lat 1975-77 jak "Twarzą do Słońca", czy "Białe góry"- sound spod znaku N.AE. może przywoływać skojarzenia nie tylko z brzmieniem "Ze słowem biegnę do ciebie", a nawet ze "Walkin around the stormy bay" z "Welcome" !
Podkreślam, że chodzi mi o styl utworów , sposób aranżacji a nie podobieństwo kompozycji.
Tak więc z łatwością mogę wyobrazić sobie na tych płytach SBB nie tylko wspomnianego już Sławka Piwowara z AEROLITU, ale również Maćka Radziejewskiego, czy skrzypka Jana Błędowskiego (grywał w obu formacjach) .
Stylistycznie- jak sam Wirqu zauważyłeś -jest to jazz-rock, czy raczej fusion.. Nie było tu ze strony Obydwu Muzyków nagłych zwrotów w kierunku muzyki aleatorycznej.

Poza tym pytanie brzmiało :czy różnice artystyczne uniemożliwiały współpracę ?
Na przykładzie wymienionych płyt wydaje się, że odpowiedź powinna brzmieć : NIE :idea: .
Dalibóg, ja nie słyszę tu rzeczy nie do pogodzenia !

Oczywiście trudno zestawiać warstwę poetycką albumu "Idee fixe" np. z tekstem Juliana Mateja , ale .. może to niektórych zaskoczy :uważam, że tekst utworu tytułowego z przywołanej płyty SBB za najlepszy tekst, jaki został napisany do utworu rockowego w latach siedemdziesiątych.
Wyróżniającą cechą Obu Muzyków (a nie tylko :N:-a) pozostała przez lata wrażliwość na Słowo .
Natomiast nie przeczę konkluzji, że rozstanie Muzyków sprawiło, iż otrzymaliśmy więcej dobrej Muzyki, niż byłoby to możliwe , gdyby musieli razem iść na twórcze kompromisy przy realizacji wspólnych projektów.

WireqDrogi Markovitzu, to już trochę za daleko idąca żonglerka faktami. Płyta Józefa Skrzeka "Wracam" ukazała się w 1990 roku, a "Postscriptum" w 1980


Co do zestawienia "Postcriptum" i "Wracam": przecież nie ma sensu porównanie tej płyty J.Skrzeka np. do "Terry defloraty"(LP 1989) ! Niemen zrealizował na dużo nowocześniejszym instrumentarium niż "parapety", którymi dysponował w czasie sesji "Wracam" J.Skrzek.
W kwestii instrumentarium miał Kolega Szach' raj sporo racji w sformułowaniu : krok za :N:-em... 8) .
Zestawione przeze mnie longplaye solowe -mimo dzielących je lat - mają wiele wspólnych cech : zrealizowane techniką na poły chałupniczą (co słychać zwłaszcza w śladach imitujących perkusję) , a w tematyce utworów obaj jęli zgłębiać uroki życia rodzinnego, co zarówno w 1979 (rok renesansu muzyki rockowej obudzonej przez punk-rocka) jak i na przełomie Wiosny Ludów 1989/1990 rozmijało się z oczekiwaniami publiczności i sprawiało sporo radości sekującym te płyty recenzentom.
edit 27III06
Wpadłem właśnie na pomysł nagrania kasetki na podróż : na jednej stronie Niemen z 1979r., a na drugiej Skrzek 10 lat później... Stylistycznie nie gryzłoby się.... Obawiam się jednak, że przysnąłbym w drodze :twisted:

P.S. Żal mi, że w tym miejscu muszę zakończyć swój udział w tej polemice . Liczę jednak , że tej dyskusji prędko nie przerwiecie. Pozdrawiam ~Mark.
wireq
2006-03-27 12:06:01
Markovitz napisał:
z łatwością mogę wyobrazić sobie na tych płytach SBB nie tylko wspomnianego już Sławka Piwowara z AEROLITU, ale również Maćka Radziejewskiego, czy skrzypka Jana Błędowskiego (grywał w obu formacjach) .
Stylistycznie- jak sam Wirqu zauważyłeś -jest to jazz-rock, czy raczej fusion...

Absolutnie tego nie neguję. Moją – niezbyt czytelnie sformułowaną intencją – jest chęć podkreślenia, że zarówno SBB, jak i Niemen używali tego samego języka i podobnej estetyki, lecz odmienne były finalne cele zastosowanych w muzyce środków wypowiedzi. Na myśl przychodzą mi na przykład wiersze: poeci określonego nurtu posługują się tworzywem w postaci identycznego alfabetu, używają częstokroć tych samych słów lub ich synonimów; podobnie konstruują wersy, zamykając je w pewnych typowych formach. Odmienności tkwią w myślach (przesłaniu), które chcą przekazać czytelnikowi, jak też w metaforach i pewnych środkach warsztatowo – stylistycznych.

Muzyka SBB to w wielu przypadkach energia, żywioł, witalność, radość, upodobanie do zmian dynamicznych, śmiałe czerpanie z dorobku konkurencji. Niemen z okresu 1974-1979 ceni inne wartości. Chce być ponadczasowy, poważny, konsekwentnie refleksyjny i filozoficzny, cyzelujący przy wykorzystaniu muzyki uniwersalia norwidowskiego przesłania.

Wszyscy muzycy, grający w SBB lub grupach tworzonych po roku 1974 przez Czesława Niemena, to instrumentaliści sprawdzeni i wyedukowani w zakresie umiejętności posługiwania się jazzrockowym idiomem. Stąd każdy z nich mógłby z powodzeniem grywać – nawet równolegle – w obu formacjach. Nie oznacza to jednak automatycznie decydującego wpływu tych instrumentalistów na formę utworów, bo o tym decyduje zawsze lider. Gdy lider trafia na instrumentalistów – indywidualistów, nieskorych do pełnego podporządkowania się, to najczęściej zespół przestaje istnieć. Z kolei muzycy zbyt ulegli i zdyscyplinowani, podporządkowani dyktatowi (autorytaryzmowi) lidera z upływem czasu, popadają w rutynę, zniechęcenie i dość neutralny emocjonalnie stosunek do granego repertuaru (syndrom „duszenia się we własnym sosie”). Efekt jest podobny – rozpad zespołu. Jest na to jakaś recepta? Owszem: ale nie napiszę jaka. Poczekam na Wasze opinie.
Markovitz napisał:
pytanie brzmiało :czy różnice artystyczne uniemożliwiały współpracę ? Na przykładzie wymienionych płyt wydaje się, że odpowiedź powinna brzmieć : NIE

Moja odpowiedź brzmi odmiennie. Różnice artystyczne (i nie tylko one) uniemożliwiały po roku 1974 współpracę Czesława Niemena i Józefa Skrzeka. Niemniej uważam, że dyskusja na ten temat konieczna jest w ramach nowego, odrębnego wątku na tym Forum. Czy ktoś czuje się na siłach zainaugurować taki temat?
szach' raj
2006-03-27 14:40:58
"Podana przez Wirqa (na podstawie wymienionych źródeł) data wydania "Idee Fixe" jest może niezbyt dokładna..." - Markovitz
Może znowu odbiegnę trochę od tematu (chyba zmnienię nick na: zbaczający, albo...trochę inaczej) jednak zmieszczę się przynajmniej w chronologii lat 70-tych, a sprawa jest ważna, bo dotyczy datowania poszczególnych płyt Niemena.
W dobrych wydawnictwach muzycznych na całym świecie przyjęło się odróżniać daty nagrania od daty wydania danej pozycji. Natomiast w tych najbardziej dostępnych dyskografiach Niemena okres nagrania i wydania wydaje się zlewać ze sobą, co nie może być przecież prawdą. Wszak nawet w tzw demokracjach zachodnich tamtych czasów od momentu wyjścia muzyków ze studia do momentu wytłoczenia płyt i pojawienia się ich w sklepach mijał jakiś czas. Nie muszę dodawać, że nasz system polityczno-ekonomiczny odpowiednio ten proces wydłużał. Weźmy np taki podwójny "Czerwony Album" - sesja do pierwszego woluminu ,o ile pamiętam, skończyła się pod koniec grudnia 1970, i w wielu wydawnictwach stoi, że wydano to jeszcze w tym samym, 1970 roku (!) . Poza tym mam jeszcze wątpliwości co do w y d a n i a Czy mnie jeszcze pamiętasz - 1968 czy 69 , Niemen Enigmatic - 1969 czy 70, Niemen Aerolit - 1974 czy 75, Katharsis - 1975 czy 1976, Idee Fixe 1977 czy 78 (a może obie daty są w tym przypadku dobre, tylko dotyczą nieco innych wydawnictw?) i Postscriptum - 1979 czy 1980 ? Myślę , że w tym przypadku najbliżej prawdy jest dyskografia zamieszczona w Teraz Rocku, ale może mógłby jakiś doświadczony niemenolog te sprawy roztrzygnąć raz na zawsze i ostateczne ? Na pewno da się to zrobić, i z góry za to dzięki !
wireq
2006-03-27 15:44:03
Mam te same wątpliwości dotyczące dat ukazania się płyt w sklepach. Nie wiem, czy bardziej ufać kalendarium zamieszczonemu na tej stronie internetowej lub w książce Romana Radoszewskiego, czy też mojej ulotnej, przeżartej sklerozą pamięci, ale gotów byłbym przysiąc, że "Niemen Aerolit" nabyłem - jako swieżutkie wydawnictwo w 1975, a np. "Katharsis" w 1976. Słyszę odgłosy na Forum, że w przygotowywanej do druku książce Tadeusza Sklińskiego powinno znaleźć się zweryfikowane i wiarygodne kalendarium, ale ... kiedy ona się ukaże???
szach' raj
2006-03-27 16:26:49
Dzięki za poparcie ! Czekajmy więc cierpliwie na ostateczne słowo niemenologów.
szach' raj
2006-09-04 10:16:24
Ostatecznych wyjaśnień niemenologów ciągle nie ma. Tak jak nie ma wątpliwości ,że album "Russische Lieder" to jeden z tych, których wydanie można określić precyzyjniej (1973r.). Wysłuchałem dziś go na wzmocnionych basach. Byłem mile zaskoczony grą Niemena, na gitarze basowej właśnie. Posłuchajcie w ten sposób "Odnoswutschno Gremit Kolokoltschik" - sir Paul McCartney by się nie powstydził :!:
gasket
2006-09-04 12:59:40
szach' rajsir Paul McCartney by się nie powstydził :!:
Co tam Macca! Nawet sam Niemen sie nie powstydzil!!!
Jurek
2016-08-26 10:21:45
Dzień dobry, w dniu 27.8.1974 w Kościele świetego Jerzego na Wybrzeżu koncertuje
Czesław Niemen , Helmut Nadolski , Andrzej Nowak , recytuje aktor Olgierd Łukaszewicz . Istnieje dokumentacja tego koncertu w postaci płyty long-play , wydawnictwo firma Veriton, numer SXV-786 . "Medytacje " płyta Helmuta Nadolskiego , można posłuchać youtube.
Jurek
Domin189
2016-10-03 11:52:53
Od czasu założenia niniejszego wątku na rynku ukazały się następujące wydawnictwa koncertowe, obejmujące okres twórczy zawarty w tytule wątku:

„41 Potencjometrów Pana Jana” (nagr. 1974, wyd. 2007)
„Kattorna - Jazz Jamboree '72” (nagr. 1972, wyd. 2009)

Ponadto, światło dzienne ujrzały dwa materiały wideo, które zostały nagrane w Finlandii:

Eastern Pop I, Helsinki (28.08.1972)
Iltatähti - fiński reportaż muzyczny (13.04.1974)

Zarówno "41 Potencjometrów Pana Jana", jak i "Kattorna" stanowią poniekąd brakujące ogniwa w dyskografii Czesława Niemena, jednak nie wyczerpują tematu, jakim jest muzyka Grupy Niemen czy Niemen Aerolit.
Przejdź na: główną stronę z listą forów | listę wpisów z Muzyko moja | górę strony