To już ostatnia część artykułu
IDEE FIXE
W połowie 70-tych Niemen wciąż bardziej komplikuje formy utworów, coraz częściej skłania się do instrumentów elektronicznych. Jego nowe albumy cieszyły się większym uznaniem ,ale nie wśród masowej publiczności muzycznej. Zresztą sam muzyk już i na to nie zwracał żadnej uwagi.
W tym czasie Andrzej Wajda zaprosił go do nagrania partii Chochoła w filmie „Wesele” a w 1975 roku Niemen zaczął współpracować z jednym z czołowych polskich reżyserów teatralnych Adamem Hanuszkiewiczem w Teatrze Narodowym. Do przedstawienia trzeciej części Dziadów Mickiewicza Niemen napisał, jak się wyraził Hanuszkiewicz, fenomenalne chóry aniołów i diabłów, za tym szła muzyka do spektakli wg sztuk Juliusza Słowackiego. Wszystkie te prace nie wymagały obecności innych muzyków. Niemen nie tylko dążył do tego aby wszystko robić sam ale nie prezentował obok siebie na scenie nikogo więcej. Charakterystyczne, że zestawiony ze starych piosenek, ale w nowych aranżacjach album „Postscriptum” z 1980 roku, on w całości wykonał sam, od nagrania do wydania. W ten sposób on wciąż bardziej odchodził od muzycznej strony, zamykał się w sobie i coraz więcej eksperymentował. Jacek Marczyński na stronach Rzeczypospolitej słusznie zauważył: „On stworzył własny muzyczny świat, w który mógł wejść każdy, kogo to interesowało, wszystkich pozostałych nie zbierał się zapraszać”
Jesienią 1976 roku, po wzięciu udziału w Mińskiej Jesieni Muzycznej, odpowiadając na pytania Wiaczesława Rakickiego dla gazety „Czyrwonaja Zmiena” Niemen wyjaśniał: „ Ja po prostu czerpię z elementów, które funkcjonują w klasyce, którymi posługiwali się wybitni kompozytorzy w przeszłości. Na tej postawie można stworzyć dużo nowego oryginalnego. Nie popieram też sposobu wykonywania klasyki w stylu rock’ n’ rolla. W ogóle wszyscy mówimy o jakiejś muzyce młodzieżowej. Ale taka muzyka zwyczajnie nie istnieje. Po prostu jest dobra muzyka. Albo jej nie ma w ogóle. Dążę aby zbudować swoisty most od muzyki poważnej do popularnej. W ich syntezie niewyczerpalne możliwości.”
Dziwne, ale Dymitr Podbieriezki całkiem mimochodem poruszył temat łączenia gatunków, z wszystkich najbardziej interesujących prog- rockowych albumów Niemena tylko wspomniany „Enigmatic”, który ma się rozumieć, to szczyt, tym nie mniej następny po nim umownie zwany „czerwonym podwójnikiem” w czymś powtarzając „Enigmatic” zawierał niemało nowych muzycznych pomysłów. Właśnie tam pojawił się razem z Niemenem oryginalny organista Jacek Mikuła, następnie „Volume 1” i niemal jednocześnie „Volume 2” zawierały całkowicie unikalny awangardowy materiał, od tego startowała grupa SBB ( zresztą o tym już wspominano). Potem początek czysto elektronicznych instrumentów, album „Katharsis” chyba nie był wtedy w 1976 roku mimo złożoności formy zbyt popularny. Teraz to trudno sobie wyobrazić. A jak godnie zostały zakończone lata 70-te albumem „Postscriptum”- to jeszcze czeka na swojego kronikarza. – A.K.
Zauważę, że już w latach 80-90 w radiu , jeżeli już grali jego piosenki, to jedynie z okresu „Akwareli”. Rzecz prosta, że i dochodów dużych nie miał, żył z autorskich honorariów, spędzał prawie cały czas we własnym studiu, wychowywał dwie córki. Przedostatni jego album datowany 1989 rokiem, ostatni 2001-szym. To co nagrał w 70-tych już stało się klasyką polskiej muzyki popularnej; to co stworzył w latach następnych uważać można za część jego spuścizny twórczej. Chociaż wcale nie wykluczam, że wśród jego studyjnych eksperymentów z czasem odkryje się jeszcze dużo prawdziwie interesującego…
Paweł Brodowski: „jego ostatni album nie otrzymał najlepszych recenzji, wielopiętrowe partie elektronicznych instrumentów brzmią już archaicznie ale jako wokalista w tych nagraniach Czesław wzniósł się na szczyt swojego talentu. Dramatem jego ostatnich lat było to, że jako artysta musiał mierzyć się z własnym mitem, a przy tym nie chciał był więźniem własnej przeszłości, dzień za dniem odchodził dalej, dalej, dalej…”
Znany polski dziennikarz Marek Gaszyński na stronach czasopisma „Jazz Forum” pisze: „A co on sam nam dał? Dał nam to, że otrzymaliśmy możliwość obcować z kimś lepszym od nas samych, że w tym dziwnym świecie zawsze istniał ten moralny autorytet, jakim był, dał nam wzór twardego człowieka, nieustępliwego, nieugiętego, idącego pod wiatr, pokazał, że lepiej dawać niż brać, jako, że w latach kiedy wszyscy chcą wyciągać ręce on wolał obdarowywać. On dał nam tyle radości, ale często namawiał do myślenia- choćby o tym, że czas upływa jak rzeka, że coraz więcej zostaje za nami i wciąż bliżej do takiego dnia jak ten.”
16 lutego tego roku muzyk obchodziłby 65 lecie urodzin. Pierwszym polskim miastem, którym pojawiła się ulica imienia Czesława Niemena, była Stalowa Wola, za tym poszła Częstochowa i inne miasta. Podobna ulica pojawi się z pewnością w Warszawie, choćby dlatego, że piosenka „ Sen o Warszawie” w wykonaniu Niemena stała się nieomal nieoficjalnym hymnem stolicy. Nie wiadomo czy ulica Juliusza Wydrzyckiego pojawi się w Lidzie albo Grodnie. Jeden nieduży artykuł w przygotowywanym do wydania kolejnym tomie białoruskiej encyklopedii, odpowiedzieć na pytanie „kim jest Czesław Niemen dla nas? myślę, że nie jest w stanie…
Autor dziękuje Polskiemu Instytutowi w Mińsku, redaktorowi czasopisma jazz Forum Pawłowi Brodowskiemu za pomoc w przygotowaniu artykułu. Wykorzystano materiały z Gazety Wyborczej i Rzeczpospolitej.
DYMITR PODJEZSKIJ, Jazz-Kwadrat Nr 1(49),2004 © 2007 Jazz- Kwadrat